niedziela, 7 czerwca 2015

6. Znalazłem ją

~Eleanor~
Wybiła godzina szesnasta i wreszcie mogłam wrócić do domu. Pracuje w cukierni mojego ojca. Zdjęłam firmowy fartuszek po czym zabrałam torebkę i byłam gotowa opuścić lokal. Miałam już wychodzić gdy zatrzymał mnie mój ojciec.
- Trzymaj. Wiem, że Darcy je uwielbia - zabrałam pudełko i posyłając mu szczery uśmiech, wyszłam z cukierni. Wyjęłam kask, a na jego miejsce schowałam wszystkie moje rzeczy. Wsiadłam na motor i z cichym piskiem opon odjechałam. Do pracy miałam kawałek drogi jednak jadąc motorem używam pełno skrótów. Po piętnastominutowej jeździe, zaparkowałam w garażu pomiędzy samochodem Zoe, a jej motorem. Connor musiał go przywieść, bo miał jakąś awarie.
- Już jestem! - krzyknęłam, zamykając drzwi. Od razu przy mojej nodze znalazła się blondynka.
- Mam coś dla Ciebie mała - spojrzała na mnie, a jej oczy zamigotały. Zdjęłam buty i udałam się do kuchni.
- Co masz? - skakała i próbowała dostrzec co znajduję się na blacie kuchennym, na którym położyłam pudełko. Zaśmiałam się, wyjmując talerz z górnej półki, na który wyłożę babeczki. Odpakowałam jedną i podałam ją małej. Zapiszczała i pobiegła do salonu.
- Co tym razem przyniosłaś? - usłyszałam za sobą. Zoe nie za bardzo podobało się to, że przynoszę do domu słodycze.
- Nic specjalnego - odpowiedziałam odwracając się do niej, zakrywając za plecami talerz.
- Podziel się - wydęła dolną wargę. Coś się musiało dzisiaj wydarzyć. Ona jest nadzwyczaj szczęśliwa.
- Oczekuję wyjaśnień - uśmiechnęłam się i sięgnęłam do lodówki po butelkę wody. Usiadłam na krześle, Zoe zaś wskoczyła na blat, zabierając jedną czekoladową babeczkę z nutellą w środku.
- Cóż. Wczoraj powiedziałam mu, że mamy razem dziecko. Wyśmiał mnie i powiedział, że go wrabiam - zaczęła. Miałam zamiar się spytać skąd się w takim razie wzięła ta malinka. Otworzyłam usta jednak ona podniosła palec do góry powstrzymując mnie.
- Całowaliśmy się - wzięła kęs ciastka do ust - na masce samochodu - zakrztusiłam się wodą.
- Co?! - spytałam normujące oddech.
- Dzisiaj pieprzyliśmy się w salonie pod nieobecność Marcusa - wzruszyła ramionami. Ona mówi poważnie?
- Widzieliście się trzeci raz po prawie czterech latach rozłąki i od razu pieprzyliście się? - spojrzałam na nią niepewnie.
- W sumie to się nie pieprzyliśmy tylko kochaliśmy - zarumieniła się i spuściła głowę, chichocząc.
- Kompletnie Cię nie rozumiem - włożyłam prawą stopę pod lewe udo.
- Ja siebie też. Zostaniesz z Darcy? Muszę jechać do studia przed wyjazdem - zeskoczyła z blatu.
- Pewnie - przytuliła mnie i zniknęła w holu. Po chwili usłyszałam dźwięk zamykania drzwi. Zoe wyjeżdża znów na kilka dni do Londynu w sprawie alimentów i innego gówna. Westchnęłam i wyjęłam z piekarnika lazanie. Po nałożeniu sobie porcji przeszłam do salonu. Darcy siedziała na kanapie i oglądała bajki. Usiadłam na fotelu uprzednio włączając laptopa. Ułożyłam go na kolanach w ręku trzymając talerz. Zalogowałam się na wszystkie portale i prawie od razu na ekranie pojawiło się połączeniem przychodzące od Louisa. Mimowolnie uśmiechnęłam się naciskając zieloną słuchawkę.
- Hej misiek - uśmiechnęłam się w stronę ekranu.
- Hej słońce. Jak minął dzień? - Tommo obdarował mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów.
- Właśnie wróciłam z pracy i jem obiad - włożyłam widelec do ust.
- Jutro wieczorem będę w Dublinie - wypalił.
- Naprawdę? Przyjedziesz do mnie? Zozeebo nie ma. Zostałam z Darcy - zapiszczałam uradowana.
- Jeśli chcesz - zaśmiał się.
- Już nie mogę się doczekać - nie widzieliśmy się już od dwóch miesięcy. Bardzo się za nim stęskniłam.
- Poproszę Paula o dwa bilety w pierwszym rzędzie dla was - poznaliśmy się na jednym z ich koncertów. Miałam wejściówkę Vip i spotkałam się z nimi. Wymieniliśmy się numerami z Lou, a po pewnym czasie odwiedził mnie w cukierni.
- Darcy będzie bardzo szczęśliwa - spojrzałam na nią.
- Mogę jeszcze jedno ciastko - spytała z maślanymi oczkami. Grzechem byłoby jej odmówić. Skinęłam głową, na co natychmiast zniknęła w kuchni. Rozmawialiśmy z Lou dłuższą chwilę gdy ktoś zaczął dzwonić do jego drzwi. Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani dlatego, że on nie spodziewał się żadnych gości.
- Jezu ile można otwierać jedne pierdolone drzwi - to był na 100% Nialler.
- Ciebie też miło widzieć stary. Gdzieś Ty się podziewał? - usłyszałam w oddali. Był w Dublinie chciałam powiedzieć.
- Musiałem coś załatwić - rzucił się na fotel obok.
- Mała na litość boską. Twoja matka mnie zabije - powiedziałam zrywając się z siedzenia. Darcy stała w progu cała w czekoladzie. Zoe nigdy nie pozwala jej jeść za dużo słodyczy.
- Cześć El - usłyszałam krzyk.
- Cześć Nialler - wzięłam małą na  ręce.
- Ja chcę do Tommo - zrobiła nadąsaną minę.
- Jezus demoralizujesz mi dziecko - momentalnie usłyszałam ich śmiechy. Lou zawsze przekupywał Darcy słodyczami, by nic nie mówiła Zoe o naszych rozmowach. Wiedział o nas tylko Horan i to na dodatek czystym przypadkiem, podczas gdy błądził po laptopie Lou i zadzwonił do mnie. Wzięłam paczkę chusteczek nawilżanych po czym usiadłam z powrotem na swoim miejscu z małą na kolanach. Uśmiechnięta zaczęła machać do chłopaków.
- Mała Zozeebo! - krzyknął blondyn.
- Wujek Niall! - zaklaskała w dłonie. Chciałam wytrzeć jej twarz, ale Lou mnie zatrzymał.
- Uśmiech proszę księżniczko - Darcy uśmiechnęła się, a Louis zrobił jej zdjęcie całej w czekoladzie. Robiłam dziwne miny gdy próbowałam oczyścić jej twarz. Nie powiem, łatwe to nie było. Mała zaczęła się śmiać.
- Gdzie jej mama? - spytał nagle blondyn.
- Musiała wyjść przed wyjazdem - Darcy zsunęła się z moich kolan i wskoczyła na kanapę.
- Przed wyjazdem? Co z niej za matka - prychnął.
- Ona wychowuje ją sama. Musi wyjechać do Londynu w sprawie alimentów - oburzyłam się. Gdyby wiedział o kim mówię na pewno by się od razu zamknął.
- Spokojnie - podniósł ręce w geście obronnym. Założyłam ręce na piersi udając obrażoną.
- Nie będziesz miał z nią łatwo - zaśmiał się Horan za co oberwał w tył głowy, przez co spadł z kanapy. Zwróciłam uwagę, że Darcy prawie śpi na siedząco.
- Chłopaki nie chcę wam przeszkadzać czy coś, ale idę kąpać mała - obaj odwrócili się w moją stronę leżąc na podłodze i się bijąc.
- Będę czekać księżniczko - uśmiechnął się na co zachichotałam i wstałam biorąc na ręce Darcy. Szybko ją umyłam i ubrałam w onesie w małe znaki Batmana. Ułożyłam małą w jej łóżku i przykryłam szczelnie  kołdrą. Ucałowałam ją w czubek głowy, a ona mocniej przytuliła do piersi białego misia. Po kilku minutach zostawiłam ją samą i przeszłam do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic by się odświeżyć. Ubrałam czarne leginsy i luźną koszulkę na ramiączkach. Związałam włosy w niechlujny kok po czym zbiegłam na dół.
- Nie wiesz jak bardzo ją kocham - usłyszałam westchnienie. To nie był Lou.
- Wiem co czujesz - zaśmiał się mój brunet. Stałam dalej poza zasięgiem ich wzroku przysłuchując się ich rozmowie.
- Widziałem się dzisiaj z nią. Mieszka w Dublinie i pracuje w naszym ulubionym salonie tatuażu - jeśli oni bywają tam często to jakim pieprzonym cudem spotkali się dopiero teraz?
- A więc tam zniknąłeś na dwa dni? - usłyszałam uderzenie - mogłeś powiedzieć  - dobiegł do mnie dźwięk szurania i trzask szafki.
- Wiem, ale tak cholernie za nią tęsknię - ponownie westchnął.
- Wiesz gdzie mieszka? Mamy tam pojutrze koncert - źle się czułam z tym, że ich podsłuchiwałam, ale on ani razu nie wspomniał o Darcy. Wskoczyłam na fotel robiąc nagle trochę hałasu. Niall podskoczył, krzyknął i złapał się za serce, normując oddech.
- Jak mogłaś! - krzyknął udając oburzenie. Zwijałam się na fotelu ze śmiechu. Natychmiast z kuchni wybiegł wystraszony  Lou.
- Co do cholery?! - zatrzymał się w pół kroku patrząc w stronę laptopa.
- Znowu to zrobiłaś? - spytał po chwili śmiejąc się razem ze mną. Zawsze jak blondyn był w pobliżu to robiliśmy mu na złość. Na schodach pojawiła się Darcy z misiem w ręku.
- Co się stało słonko? - spytałam ruchem ręki przywołując ją do siebie. Wdrapała się na kanapę tuż obok mnie.
- Nie mogę zasnąć - spojrzała na mnie smutnymi,  błękitnym oczami.
- Zaśpiewamy Ci. Co ty na to? - spytał Lou spokojnym i delikatnym tonem głosu. Niepewnie skinęła głową, przytulając się do mojego boku. Zerknęła w stronę chłopaków i zamknęła oczy. Lou zaczął śpiewać, a Niall gdzieś zniknął. Rozkoszowałam się każdym dźwiękiem wychodzącym z jego ust. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy przez całą piosenkę. W oddali rozbrzmiewały akordy gitary urozmaicające tą chwilę. Tommo uśmiechnął się gdy Horan zaczął robić za chórek. To było straszne słodkie z ich strony. Skończyli śpiewać, Darcy spała u mojego boku, jest po północ, a Zoe dalej nie ma. Sięgnęłam po telefon.
Zozeebo kiedy będziesz? Martwię się
El xoxo
Niall wyszedł po coś do jedzenia, twierdząc, że jest zbyt zmęczony i głodny by jechać do siebie. Louis opowiadał mi jak to za mną tęskni i że wsiądzie do pierwszego samolotu do Dublina gdy skończą koncert.
Właśnie wsiadam na motor. Zaraz będę w domu
Zoe xoxo
- Lou, kochanie zaraz muszę kończyć - zrobił smutną minę na moje słowa.
- Zobaczymy się za kilkanaście godzin - posłałam mu pokrzepiający uśmiech.
- Dobranoc księżniczko
- Dobranoc mój książę - posłałam w jego stronę całusa, a on udawał, że go złapał. Ostatni raz do niego pomachałam i rozłączyłam się. Wzięłam Darcy na ręce po czym ostrożnie wstałam i skierowałam się w stronę schodów. Najciszej oraz najdelikatniej zaniosłam ją do jej pokoju. Okryłam ją szczelnie kołdrą, ucałowałam w czubek głowy i na palcach opuściłam pomieszczenie. Przeszłam do mojej sypialni, od razu szukając wzrokiem ładowarki. Po znalezieniu zguby i podłączeniu do niej telefonu mogłam iść spać. Na szczęście od jutra mam urlop, więc nie muszę wcześnie wstawać. Przewróciłam się na lewy bok gdy usłyszałam warkot motoru dający mi znać, że Zoella wróciła.
***
- Ciociu wstawaj! - na moim brzuchu siedziała mała osóbka, niecierpliwie się wiercąc. Mimowolnie na moich ustach zagościł ogromny uśmiech. Zaczęłam ją łaskotać, na co Darcy śmiała się w niebogłosy.
- Mamusia zrobiła śniadanie - zaczęła ciągnąć mnie za rękę.
- Dobrze. Pozwól mi się przebrać - poczochrałam jej włosy, a ona wybiegła z mojego pokoju. Sprawdziłam godzinę na telefonie orientując się, że mam jedną wiadomość. Jest dziewiąta, więc to może być Lou i nie myliłam się.
 Widzimy się za 10 godzin słońce. Nie mogę się już doczekać. Kocham Cię
Lou xoxo
I jak go tu nie kochać? On jest taki słodki. Strasznie za nim tęsknię. Jednak gdy pomyślę o tym, że już za kilka godzin spojrzę w te błękitne oczy, robi mi się ciepło na sercu. Zeskoczyłam z łóżka i od razu pobiegłam do szafy. Wyjęłam z niej ciemnoszare dżinsy, białą, luźną koszulę z rękawami 3/4 z tyłu dłuższą, a z przodu wyciętą, odsłaniającą brzuch. Zrobiłam poranną toaletę i gotowa zeszłam na dół.
- Nareszcie. Jajecznica stygnie - usłyszałam  śmiech Zoe. Z uśmiechem na ustach dosiadłam się do nich, sięgając po talerz przygotowany dla mnie.
- Louis dzisiaj przyjeżdża - wypaliłam.
- Poznam go? - zaciekawiła się. Już go znasz pomyślałam.
- Niestety nie. Przyjeżdża wieczorem, a ty wyjeżdżasz po południu - zaczęłam grzebać widelcem w śniadaniu.
- Cóż może następnym razem mi się uda - westchnęła odkładając jej talerz i małej do zmywarki.
- W ramach rekompensaty pójdziemy na zakupy - próbowałam zakończyć temat.
- Jasne, czemu nie - wzruszyła ramionami. Zeskoczyłam z krzesła i razem udałyśmy się do holu. Pozbierałyśmy potrzebne rzeczy, ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z domu. Wyjechałyśmy z podjazdu i Zoe skierowałam się do centrum handlowego. Śpiewałyśmy wszystkie piosenkę lecącą w radiu jak za każdym razem przez co droga zawsze mijała szybciej. Zoe zaparkowała dość blisko wejścia. Jesteśmy zbyt leniwe. Skierowałyśmy się do pierwszego sklepu z dziecięcego sklepu z ubraniami. Zakochałam się w tym sklepie. Mój wzrok przykuła piękna, różowa, tiulowa spódniczka niczym baletnicy
- Darcy podoba Ci się? - spytałam sięgając po wieszak. Mała zapiszczała i złożyła ją do koszyka. Znalazłyśmy jeszcze kilka naprawdę uroczych rzeczy, wliczając do tego koszulkę One Direction na jutrzejszy koncert. Po zapłaceniu przeszłyśmy tym razem do sklepu w moim i Zoe rozmiarze. Też musiałam coś dla siebie znaleźć. Koło szesnastej zatrzymaliśmy się w cukierni, byłyśmy już po obiedzie. To był naprawdę świetny dzień, ale jeszcze lepszy będzie za trzy godziny.
- Pora wracać - oznajmiła Zoella.
- Taa bo jeszcze na samolot spóźnisz - pozbierałyśmy wszystkie torby i opuściłyśmy centrum. Ja zapięłam w foteliku Darcy, a Zoe spakowała zakupy do  bagażnika. Szybko dotarłyśmy do domu. Mała pobiegła pod drzwi gdy my oparłyśmy się o samochód delektując się promieniami słońca.
- Kiedy wracasz? - zwróciłam głowę w jej stronę.
- Góra dwa do trzech dni - odpowiedziała sięgając po kilka toreb. Zabrałam resztę i udałyśmy się do domu. Zoella od razu ruszyła na górę. Zaczęłam gonić Darcy, która znalazła czekoladę i jeśli jej nie zabiorę to mała zje ją całą. Piszczała i przebiegła pod stołem, pod którym niestety się nie zmieszczę.
- Darcy choć się pożegnać - Zoella złapała ją i zaczęła się kręcić. Mała śmiała się, a my razem z nią.
- Muszę iść. Do zobaczenia za kilka dni - dały sobie buziaka po czym przytuliły się. Odstawiłam ją na podłogę i podeszła do mnie, przytulić.
- Bądź grzeczna - powiedziała i wyszła z torbą przewieszoną na ramieniu.
- Zrobimy ciasto? - próbowałam odwrócić jej uwagę. Skinęła lekko głową. Złapałam za jej rękę i skierowałyśmy się do kuchni.
- Wujek Tommo za niedługo przyjedzie - posadziłam ją na blacie kuchennym.
- Tak! - zaczęła klaskać w ręce i machać nogami.
- Dlatego musimy się postarać - przeszukałam wszystkie szafki wyjmując potrzebne rzeczy. Włączyłam demową płytę 5sosów. Wstawiłam ciasto do piekarnika i zabrałam się za zrobienie jakiejś kolacji. Kończyłam robić spaghetti gdy po domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ściągnęłam Darcy z blatu, która od razu pobiegła do drzwi. Poszłam za nią i zastałam ją próbującą je otworzyć.
- Spokojnie mała już otwieram - zaśmiałam się. Ona chyba bardziej się cieszy niż ja co jest strasznie dziwne. Przekręciłam górny zamek, a Darcy już trzymała za klamkę. W progu stał uśmiechnięty Louis z torbą zawieszona na ramieniu. Mała od razu się na niego rzuciła.
- Widzę, że ktoś tu tęsknił - wszedł do środka z blondynką zawieszoną na szyi. Zrzucił torbę na podłogę i skierował się do salonu.
- Pokażę Ci co dostałam na urodzinki - wyrwała się z jego uścisku. Pobiegła schodami na górę.
- Ja też tęskniłam - powiedziałam niewinnie. Brunet odwrócił się do mnie i podszedł bliżej. Objął mnie w talii po czym przyciągnął do siebie.
- Naprawdę? - oparł swoje czoło o moje. Spojrzałam w jego błękitne oczy i po prostu się rozpłynęłam. Lou musnął moje wargi swoimi. Brakowało mi tego, jego słodkich ust. Z każdą chwilą pogłębiał pocałunek.
- Fuuu - usłyszałam za sobą. Natychmiast odwróciłam się w stronę, z której wydobył się dźwięk. Darcy stała obok nas, w rękach trzymając lalki. Louis wybuchnął śmiechem, kucając przed nią.
- Od kogo dostałaś te lalki? - spytał trzymając siebie.
- Od wujka Ashtona, Michaela, Caluma i Luka - przytuliła je do siebie. Podeszłam do wieży i wyłączyłam muzykę.
- Kto to? - wstał, patrząc na mnie.
- 5 seconds of summer - przytuliłam się do niego.
- Nie znam ich - objął mnie w talii.
- Moja współlokatorka pisze razem z nimi teksty - złapałam go za rękę i przeszłam do kuchni.
- Jesteś głodny? - spytałam, mieszając sos.
- Nawet bardzo - stanął za mną, przytulając mnie od tyłu i składając pocałunki na mojej szyi.
- Ciociu mogę ciasto? - wtrąciła Darcy. Podeszłam do piekarnika, wyjmując z niego upieczone ciasto.
- Jest jeszcze ciepłe skarbie - pogłaskałam jej policzek, widząc jej smutną minę.
- Obiecuję Ci, że jutro kupię Tobie co tylko zechcesz - wziął ją na ręce. Skinęła głową, którą ułożyła na jego ramieniu.  Nie jest wcale tak późno, a ona już usypia. Ruchem ręki wskazałam by zaniósł ją na górę. Pokiwał głową odwracając się i opuszczając kuchnię. Nałożyłam na talerze kolację, do szklanek nalałam soku i wszystko zaniosłam do salonu po czym popędziłam na górę.  Uchyliłam drzwi przyglądając się brunetowi, który ściąga małej spodnie. Ułożył ją na łóżku, przykrywając kołdrą. Zaczął cicho śpiewać. On w przyszłości będzie wspaniałym ojcem. Po kilkunastu minutach wstał i na palcach szedł w moją stronę. Z uśmiechem na ustach zamknął drzwi. Zeszliśmy na dół od razu wchodząc do salonu. LouLou rzucił się od razu na kanapę, co bardzo mnie rozśmieszyło, gdyż prawie z niej spadł. Usiedliśmy w końcu jak cywilizowani ludzie i zaczęliśmy konsumować kolację. Oglądaliśmy później jakieś filmy dzięki czemu mogłam się do niego przytulić. Usiadłam ukradkiem na jego udach. Zniżyłam się do jego poziomu po czym musnęłam jego wargi swoimi. Złapał mnie za biodra, przyciskając mnie do jego ciała jeszcze bardziej, wytwarzając przy okazji tarcie. Pocałunek był leniwy jednak pełen namiętności. Cicho jęknął w moje usta na co wczepiłam palce w jego włosy. Tak bardzo mi tego brakowało, jego bliskości. Nie wyobrażam sobie co musiała czuć Zoella. Otarłam się o jego krocze na co ponownie jęknął i włożył ręce pod moją koszulkę.
- Tęskniłem - wyszeptał gdy oderwaliśmy się od siebie na chwilę, by zaczerpnąć powietrza. Nic nie mówiąc wstałam i łapiąc go za rękę pociągnęłam w stronę mojej sypialni.
***
Obudziły mnie promyki słońca wpadające przez niestety nie zasłonięte okna. Odwróciłam się na drugi bok, chcąc przytulić się do Lou, ale spotkałam się jedynie z zimnym powietrzem. Jęknęłam niezadowolona i sięgnęłam po jego koszulkę, która leżała na podłodze, uprzednio ubierając świeżą bieliznę, wyszłam z pokoju, zawiązując włosy w kucyk. Z kuchni dobiegał śmiech Darcy i dało się wyczuć zapach naleśników. Lou uśmiechał się, przerzucając naleśniki w powietrzu.
- Dzień dobry kochanie - musnął moje wargi swoimi.
- Ciociu, wujek robi naleśniki - zapiszczała Darcy. Poczochrałam jej włosy i z uśmiechem usiadłam obok niej. Tommo postawił przed nami naleśniki z nutellą, bitą śmietaną i truskawkami oraz sok wieloowocowy.
- Dla najpiękniejszych dziewczyn na świecie - ucałował mnie w policzek po czym usiadł naprzeciwko mnie. Przy spożywaniu śniadania nie obyło się bez śmiechów.
- Idę wziąć prysznic - wyszeptał, całując moją szyję. Zaczekałam aż mała skończy jeść i również skierowałyśmy się na górę.
- Darcy idź do pokoju się pobawić. Zaraz do Ciebie przyjdę - skinęła energicznie głową i zniknęła w swoim pokoju. Weszłam do swojej sypialni, od razu rzucając się na łóżko. Z łazienki dobiegał dźwięk lejącej się wody. Zaczął dzwonić telefon jednak nie mój.
- Loueh, Styles do Ciebie dzwoni! - krzyknęłam tak by mnie usłyszał.
- Odbierz! - również krzyknął. Przejechałam palcem po ekranie, odbierając połączenie.
- Tomlinson do kurwy nędzy gdzie ty jesteś? Dochodzi dwunasta. Zaraz próba dźwięku, a ty sobie zniknąłeś. Dziewczyna nie chce Cie z łóżka wypuścić? - po jego głosie wyczułam, że jest nieźle wkurzony.
- Lou bierze prysznic - wtrąciłam niepewnie.
- Cóż, kurwa - mruknął zażenowany?
- Przekażę, że dzwoniłeś i że ma się pospieszyć. Dopilnuję by punkt dwunasta był na miejscu - powiedziałam spokojnie.
- Dzięki - burknął.
- Louisie Williamie Tomlinsonie masz piętnaści minut by odpuścić ten dom i dojechać na próbę - podeszłam do drzwi pukając w nie. Zdezorientowany otworzył drewnianą powłokę z ręcznikiem owiniętym nisko na biodrach.
- Hazza dzwonił. Troche się zdziwił gdy usłyszał mój głos. Stwierdził, że nie chcę Cię z łóżka wypuść - oparłam się o framugę.
- Pieprzony dupek - mruknął podchodząc do swojej torby. Szybko wciągnął na siebie bokserki, spodnie i koszulkę. Gwałtownie przyparł mnie do ściany i złączył nasze usta. Całowaliśmy się choćby jutro miało nie nadejść.
- Muszę iść. Bilety znajdziesz w mojej torbie. Koncert jest o 17 - ostatni raz cmoknął mnie w usta po czym wybiegł z pokoju. Zaśmiałam się cicho z niego, podchodząc do jego torby. Przeszukałam wszystkie kieszenie aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Biała koperta z napisem ' Tomlinson '. Położyłam ją na komodzie po czym stanęłam na wprost szafy i wyjęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy. Na koncert przebierzemy się później. Mamy jeszcze sporo czasu. Ubrałam się i wyszłam z pokoju, przechodząc do królestwa Darcy. Mała siedziała na podłodze bawiąc się misiami. Przez następne trzy godziny biegałyśmy po ogrodzie, zrobiłyśmy sobie obiad. Wzięłam Darcy na ręce i poszłyśmy się ubrać. Tak jak wcześniej zakładałam dzisiejszą stylizacją dla mini Zozeebo będzie tiulowa, o różnych odcieniach różu, spódniczka, tego samego, ale neonowego koloru conversy i wstążka we włosy oraz biała koszulka z napisem 'One Direction'. Gdy była już gotowa, posadziłam ja na moim łóżku i włączyłam na laptopie filmiki chłopaków. W tym czasie złożyłam dżinsowe ogrodniczki, czarny crop top i trampki. Włosy upięłam w zawinięty kok i zawiązałam na głowie czerwoną bandanę. Zrobiłam lekki makijaż oczu za to usta podkreśliłam krwisto czerwoną szminką Zoe. Spakowałam do torebki wszystkie potrzebne nam rzeczy i godzinę przed koncertem wyszłyśmy z domu. ~Niall~
 Lou wprowadzała ostatnie poprawki w mojej fryzurze, a dwoje mężczyzn z ekipy sprawdzało podsłuch. Podszedłem do chłopaków i jako ostatni położyłem dłoń na ich dłoniach.
- Chłopaki damy dzisiaj z siebie wszystko jak za każdym razem - mówiąc to, Harry spojrzał na każdego z nas po kolei.
- One Direction! - potrząsnęliśmy rękami i wyrzuciliśmy je w powietrze po czym wydaliśmy okrzyki radości. Ktoś podał mi gitarę elektryczną i ustawiliśmy się do wejścia na scenę. Myślami cały czas wracam do dnia w studiu tatuażu, do tego co tam się stało. Z uśmiechem na ustach wskoczyłem na scenę. Po pierwszej piosence, gdy ujrzałem Samantha'e wszystko się zmieniło. Po co ona do kurwy tu przychodziła? Mentalnie się spoliczkowałem gdyż mamy zapisane w umowie, że ma pojawiać się czasem na koncertach. Widać, że reszta zespołu też jej nie trapi. Tak samo jak Perrie, która musi teraz przebywać w jej towarzystwie. Podczas Better Than Words gdy wykonywałem swój ruch przypomniał mi się dotyk Zoe na moim ciele. Kilka utworów później poszedłem by ściągnąć gitarę.
- Wujek Niall! - usłyszałem dziecięcy krzyk, na natychmiast się odwróciłem. W moją stronę biegła mała blondynka. Z uśmiechem na ustach uklęknąłem na jedno kolano i po chwili w moich ramionach znalazła się niebieskooka.
- Mała Zozeebo! - również krzyknąłem wstając i przytulając ją do siebie. Tylko rozmawialiśmy przez ekran komputera, więc pierwszy raz mam okazję trzymać ją w ramionach. Usłyszałem jak tłum wydaje z siebie 'awww'. Nadal ją trzymając podszedłem do chłopaków. Przyglądali się raz mnie, a raz małej. 
- Odwróć się i spójrz w ekran - wyszeptał Lou. Zdezorientowany zwróciłem się do ekranu. Zamurowało mnie. Zozeebo była łudząco do mnie podobna. W lekkim szoku spojrzałem na chłopaków.
- Okej to może nam się przedstaw - przerwał ciszę Harry. Cisza panowała na całym stadionie.
- Jestem Darcy - powiedziała uradowana. Uderzyły we mnie wspomnienia.

Zdjąłem ubrania zostając jedynie w bokserkach i wskoczyłem pod kołdrę tuż obok mojej księżniczki. Położyła głowę na mojej nagiej piersi.
- Jak bym miał córkę nazwał bym ją Darcy -
wyszeptałem gdy byłem pewien, że ona już śpi.
  
- Ile masz lat? - wtrącił Zayn.
- Trzy - wystawiła rękę z trzema palcami w jego stronę. Zerknąłem porozumiewawczo w stronę Eleanor. Niezauważalnie wskazałem na siebie i Darcy. Ona jedynie skinęła głową. Liam wyjął z mojej kieszeni telefon i zrobił mi i małej zdjęcie. Musieliśmy oddać ją już Eleanor, ale Darcy nie chciała mnie puścić. Poczułem ukłucie w sercu na ten widok. Najchętniej zeskoczyłbym ze sceny, zabrałbym ją stąd i nigdy nie oddał. Podszedłem do Louisa.
- Znalazłem ją - wyszeptałem mu na ucho, a on poklepał mnie po ramieniu z uśmiechem.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu wynagrodziłam tą przerwę, długością rozdziału. Ogólnie to wiele razy zabierałam się do napisania zakończenia. W końcu mi się udało. 
Niall ojcem. Jak to dziwnie brzmi :)