piątek, 10 lipca 2015

7. Ono bije dla Ciebie, kochanie

Raz do roku wyjeżdżałam na spotkanie z Paulem. Wypytywał czy wszystko w porządku, czy czegoś z małą nie potrzebujemy. Odkładam część pieniędzy, które nam przesyłał, na studia dla niej. Musiałam dla pewności zrobić testy DNA by potwierdzić, że Niall jest jej biologicznym ojcem. Oczywiście w akcie urodzenia nie jest on wpisany.
- Jeszcze raz dziękuję, że przyjechałaś. Do zobaczenia jutro - podaliśmy sobie dłonie i opuściłam jego gabinet. Nie powiedziałam mu o nasze spotkaniu z Niallem i o tym co miedzy nami zaszło. Tak bardzo tęskniłam za nim. Skręca mnie w żołądku na myśl o tym, że zdradził swoją dziewczynę. Przemierzałam ulicami Londynu, kierując się do hotelu. Gdy znalazłam się w pokoju wręcz rzuciłam się na łóżko. To był męczący dzień, a ja zasnęłam, zapominając o przebraniu się.
***
Jest już koło 15. Po zjedzeniu śniadania w hotelu, rozmawiałam z Darcy. Spodziewały się dzisiaj gości. Ubrana w czarne leginsy, koszulkę, kolory pudrowego różu i takiego samego odcieniu vansy oraz luźny, przyduży, czarny sweterek, założyłam jeszcze kapelusz na głowę i zabierając wszystkie potrzebne rzeczy, wyszłam z hotelu. Za pół godziny mam być w biurze Higginsa. Po drodze zaszłam do Starbucksa po latte i do Primarku. Stojąc po biurem wzięłam kilka głębokich wdechów dzięki czemu mogłam wejść do środka. Wjechałam windą na odpowiednie piętro dość sporego budynku, zatrzymałam się przy jego sekretarce.
- Pan Higgins u siebie? - spytałam grzecznie.
- Wchodź - posłała mi uprzejmy uśmiech i wskazała na drzwi obok mnie. Skinęłam w podziękowaniu głową i lekko zapukałam w powłokę dzieląca mnie przed mężczyzną odpowiedzialnym za zniszczenie mi życia. Po usłyszeniu zgody, weszłam do środka.
- Witaj ponownie Zoella - wstał i podał mi dłoń na przywitanie. Zajęłam miejsce naprzeciwko niego, a dzieliło nas potężne mahoniowe biurko.
- Wszystko wczoraj ustaliliśmy, więc pozostaje nam tylko podpisanie umowy - podsunął w moją stronę plik kartek, na których położył długopis. Westchnęłam cicho po czym złożyłam swój podpis w kilku miejscach. Za każdym razem Paul daje mi umowę. Jest w niej zawarte, że nie pójdę do prasy i nikt nie dowie się o tym, że Niall pieprzony Horan jest ojcem. Opisane są alimenty i inne gówno.
- W takim razie widzimy się za rok - uśmiechnął się i zgarnął wszystkie kartki z blatu. Wstaliśmy i podaliśmy sobie dłonie, dzięki czemu mogłam opuścić ten cholerny pokój. Nienawidziłam tu przyjeżdżać. Dziwnym przypadkiem zawsze wzywał mnie do siebie gdy chłopacy mieli koncert w Dublinie. Czyżby się bał? Westchnęłam i ruszyłam do hotelu by zostawić tam torby abym mogła w spokoju iść coś zjeść. Po zostawieniu wszystkiego na łóżku miałam wyjść, ale mój telefon mi w tym przeszkodził.
- Halo? - pospiesznie odebrałam połączenie, zamykając drzwi.
- Mała miała atak - usłyszałam po drugiej stronie, a klucz wypadł mi z ręki.
- El jak to się stało? El?! - wołałam zrozpaczona. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Rozładował mi się pieprzony telefon! Pośpiesznie spakowałam wszystko do torby i wręcz wybiegłam z pokoju. Szybko wymeldowałam się by następnie złapać taksówkę na lotnisko. Na miejscu zapłaciłam uprzejmemu kierowcy i zaczęłam przeciskać się przez ludzi aby jak najszybciej dotrzeć do kasy. Jestem pewna, że za niecałą godzinę wylatuje samolot do Dublina. Cudem udało mi się załapać na ten lot. Po przejściu odprawy wreszcie mogłam zająć miejsce na pokładzie. Myślałam, że moja cierpliwość się skończy i wybuchnę przez dwóch rozwydrzonych bachorów. Próbowałam przespać lot, ale nie doszło to co skutku. Oparłam głowę o szybę i modliłam się by jak najszybciej wylądować. Gdy ujrzałam krajobraz Dublina powoli się uspakajałam na myśl, że jestem coraz bliżej domu. Zapięłam pas i przygotowałam się do upragnionego lądowania. Po kilkunastu minutach mogłam opuścić tą latającą machinę. Wydostałam się z lotniska dzięki czemu mogłam zabrać z parkingu mój motor. Przejeżdżając na kilku czerwonych światłach dotarłam na nasz podjazd. Nim zdążyłam złapać za klamkę, drzwi wejściowe się otworzyły.
- Lou? - spytałam zdezorientowana.
- Hej Zoe - brunet uśmiechnął się nieśmiało, przeczesując grzywkę ręką.
- Gdzie Darcy? - spytałam wymijając go.
- W salonie - mruknął. Zdjęłam po drodze buty i wraz z torbą oraz kapeluszem rzuciłam w kąt. Zatrzymałam się, gdy zobaczyłam całe One Direction na mojej pieprzonej kanapie.
- Darcy - wyszeptałam widząc ją wtuloną w ciało Nialla. Ze łzami w oczach podeszłam do niego i padłam na kolana łapiąc jej małą rączkę. Spałam spokojnie w jego ramionach.
- Wszystko dobrze Zoe. Niall się nią zaopiekował - gdy usłyszałam słowa Eleanor, spojrzałam w górę na Horana.
- Zaczęła panikować, ale uspokoiłem ją i podałem lekarstwo. Sam mam astmę - zapewnił mnie, patrząc w moje oczy.
- Zaniesiesz ją do pokoju? - spytałam pół szeptem, głaszcząc małą po główce.
- Pewnie - odpowiedział natychmiast. Wstałam i odsunęłam się by zrobić mu miejsce, aby mógł się podnieść. Ruszyłam pierwsza w stronę schodów, zostawiając resztę zdezorientowaną w salonie. Niepewnie pokonywałam kolejne stopnie, wiedząc, że zostanę z nim sam na sam. Otworzyłam drzwi pokoju małej i przepuściłam go w progu. Niall delikatnie położył Darcy na łóżku. Chciał ją przykryć kołdrą, ale dotknęłam jego ramienia, dzięki czemu nie zdążył tego zrobić.
- Będzie jej za gorąco w nocy - wyszeptałam do jego ucha. Pochyliłam się nad nią i zdjęłam jej spodnie oraz skarpetki, po czym chwyciłam kołdrę, ale tym razem to on mi przeszkodził.
- Mogę? - spytał szeptem. Skinęłam głową i oddaliłam się trochę, obserwując jego poczynania. Otulił ją jak najdelikatniej kołdrą i ucałował jej czoło. Opuściliśmy królestwo Darcy i już chciałam zejść na dół jednak Niall złapał mój nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - nasze twarze były na tyle blisko, że mogłam poczuć jego ciepły oddech na mojej twarzy. Spojrzałam w niebieskie tęczówki pełne nadziei. Wiedząc, że nie mam innego wyjścia popchnęłam go w stronę mojej sypialni. Zamknęłam drzwi na klucz, gdyby ktoś chciał nam przeszkodzić, a ta rozmowa na pewno nie będzie należała do łatwych. Usiadł na łóżku i bacznie mi się przyglądał podczas gdy ja odwróciłam się do niego plecami, oparłam się o biurko rękami i spuściłam głowę.
- Dlaczego? - wyszeptał - dlaczego dopiero teraz dowiedziałem się, że stworzyłem takiego wspaniałego stworka jak Darcy? - mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Wiele razy wyobrażałam sobie, że on w końcu się o niej dowie, planowałam co mu powiem, a teraz mam pustkę w głowie.
- Dlaczego to właśnie Liam Cię znalazł? Mam tyle pytań i ani jednej odpowiedzi, Zoe - myślami wróciłam do pierwszego stycznia 2015 roku. Jak ostatni raz zatopiłam palce w jego blond czuprynie, jak ostatni raz musnęłam jego wargi swoimi, jak patrzyłam na jego twarz, pogrążoną w spokojnym śnie, nie świadomą tego co czeka ją za kilka godzin. Moje policzki zaczęły robić się mokre od słonej cieczy, która niekontrolowanie po nich spływała.
- Proszę możesz na mnie krzyczeć, złościć się tylko nie milcz. To mnie zabija - wstał i słyszałam jak do mnie podchodzi. Odwrócił mnie po czym podniósł mój podbródek, dzięki czemu mogłam spojrzeć w jego błyszczące oczy. Powstrzymywał się od urojenia łez.
- To nie jest takie proste do wyjaśnienia, Niall - otarł mój policzek kciukiem.
- Mamy czas - podniósł mnie i cofnął się by usiąść na łóżku. Nie chciał mnie puścić przez co byłam zmuszona siedzieć na jego kolanach tak, że moje nogi znajdują się przy jego bokach. Nadal obejmował mnie w tali by w razie czego nie pozwolić mi upaść.
- Zacznę od początku, ale obiecaj mi, że nie będziesz mi przerywać - skinął głową w dalszym ciągu wpatrując się w moje oczy.
- Tej nocy gdy zniknęłam rozmawiałam z Liamem - jego uścisk wzmocnił się, a to oznacza, że blondynowi nie pasowało to, że Liam wiedział. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się brzegiem jego koszulki.
- Nie potrafiłabym się z Tobą pożegnać, więc poszłam do niego. To było dla mnie naprawdę trudne, zrozum - pociągnęłam nosem.
- Wsiadając do samolotu nie wiedziałam gdzie tak właściwie lecę - zaśmiałam się na wspomnienie tamtego zdarzenia.
- Ulokowałam się tutaj. Poznałam El, Alfie'go, Connora i parę innych osób. Później dowiedziałam się o ciąży - przełknęłam głośno ślinę. Naprawdę chciałabym ominąć ten temat, ale wiem, że Niall nie odpuści. Łzy na nowo zaczęły spływać po mojej twarzy. Niall widząc to przytuli mnie do siebie.
- Paul - wyszeptałam, na co on się spiął - kazał mi ją usunąć - płakałam jak małe dziecko. Niall pocierał moje plecy próbując mnie tym uspokoić.
- Nie zgodziłam się, więc spisaliśmy umowę - oparłam głowę na jego ramieniu, ciasno przylegające moim ciałem do jego.
- Wczoraj leciałam ją odnowić - wychliptałam, spoglądając niepewnie do góry. Niall wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Jego oczy były czerwone i mokre od łez. Nigdy nie widziałam płaczącego Horana.
- Co zawiera ta umowa? - spytał spuszczając wzrok, który spotkał się z moim.
- Nie mogę ujawnić, że masz dziecko, Nie mogę się z tobą kontaktować, ani nikim z twojego otoczenia, nie mam prawa pojawiać się na żadnym z waszych koncertów, nie mogę wpisać Cię jako ojca w akcie urodzenia, nie mogę opuścić kraju bez jego wiedzy - zaczęłam wyliczać na placach.
- I chyba jestem kurwa w dupie, bo właśnie złamałam umowę. Skutkuje to utratą dachu nad głową, alimentów i będę musiała spłacić to co dostałam od nich przez trzy lata - Niall odchylił się do tyłu i teraz leży na łóżku, a ja na nim.
- Hej. Nie myśl tak. Sam się dowiedziałem. Umowa jest nieważna. Jak wrócimy do Londynu pójdę do niego. Zabiorę ze sobą któregoś z chłopaków, albo ochroniarzy gdyby doszło do rękoczynów - powiedział w moje włosy, później całując w czubek mojej głowy. Było mi niesamowicie przyjemnie w jego objęciach, w których mogłabym leżeć wieczność. Zsunęłam się trochę z niego i ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w rytmiczne uderzenia serca.
- Ono bije dla Ciebie, kochanie - szepcze tuż przy twoim uchu. Uniosłam się lekko by przyjrzeć się każdemu minimetrowi jego twarzy. Wykorzystał ten moment i musnął moje wargi swoimi. Tak bardzo byłam spragniona jego dotyku przez te lata. Wsunął dłonie pod moją koszulkę, sprawiając, że moją skóra płonęła. Usiadłam na jego biodrach i mogłam wyczuć rosnącą erekcję w jego spodniach. Wplątałam palce w jego puszyste włosy, lekko za nie ciągnąć, co spowodowało ciche pomruki Nialla miedzy pocałunkami. Przerwało nam uporczywe walenie do drzwi.
- Nie wiem co wy tam robicie i chuj mnie to obchodzi, ale należą nam się jakieś wyjaśnienia! - krzyczał Harry na co Niall jęknął zirytowany. Wstałam z niego i przygryzłam wargę widząc jak poprawia spodnie wraz z bokserkami. Trzymałam klamkę gdy odwróciłam się do niego.
- Nie mów Darcy, że jesteś jej tatą, proszę - po jego minie mogę wywnioskować, że jest zły i ta opcja mu nie odpowiada.
- To znaczy , mała byłaby bardzo podekscytowana gdyby się dowiedziała i mogłaby wszystkim rozgadać, a to nie byłoby dla nas dobre. Narazie - spuściłam głowę nie chcąc na niego patrzeć. Westchnął i otworzył drzwi. Zanim loczek zdążył coś powiedzieć, Niall odwrócił go mówiąc 'do salonu'. Szłam niepewnie za blondynem na dół, na samym końcu.
- Możemy wiedzieć co się tu dzieje? Dlaczego do kurwy Eleanor dzwoniła do matki małej i pojawiła się Zoella? Dlaczego do chuja pana Niall szeptał jej, że jest jego i już jej nie zostawi? Co się tu na litość boską dzieje?! - krzyczał Harry, wymachując rękami.
- Choler Hazz zamknij się. Obudzisz mi dziecko - Niall krzyknął przez szept. Na moich ustach mimowolnie zagościł uśmiech na słowa jego dziecko.
- Twoje - parsknął. Spojrzałam na Niall, a on na mnie.
- Jego - wyszeptała. Wszystkich wzrok był skupiony na mnie. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami.




Nie wiem co jest ze mną nie tak? Rozdział gotowy od tygodnia, a nie miałam czasu opublikować. Mam jednak nadzieję, że się spodobał. Udanych wakacji życzę :)

niedziela, 7 czerwca 2015

6. Znalazłem ją

~Eleanor~
Wybiła godzina szesnasta i wreszcie mogłam wrócić do domu. Pracuje w cukierni mojego ojca. Zdjęłam firmowy fartuszek po czym zabrałam torebkę i byłam gotowa opuścić lokal. Miałam już wychodzić gdy zatrzymał mnie mój ojciec.
- Trzymaj. Wiem, że Darcy je uwielbia - zabrałam pudełko i posyłając mu szczery uśmiech, wyszłam z cukierni. Wyjęłam kask, a na jego miejsce schowałam wszystkie moje rzeczy. Wsiadłam na motor i z cichym piskiem opon odjechałam. Do pracy miałam kawałek drogi jednak jadąc motorem używam pełno skrótów. Po piętnastominutowej jeździe, zaparkowałam w garażu pomiędzy samochodem Zoe, a jej motorem. Connor musiał go przywieść, bo miał jakąś awarie.
- Już jestem! - krzyknęłam, zamykając drzwi. Od razu przy mojej nodze znalazła się blondynka.
- Mam coś dla Ciebie mała - spojrzała na mnie, a jej oczy zamigotały. Zdjęłam buty i udałam się do kuchni.
- Co masz? - skakała i próbowała dostrzec co znajduję się na blacie kuchennym, na którym położyłam pudełko. Zaśmiałam się, wyjmując talerz z górnej półki, na który wyłożę babeczki. Odpakowałam jedną i podałam ją małej. Zapiszczała i pobiegła do salonu.
- Co tym razem przyniosłaś? - usłyszałam za sobą. Zoe nie za bardzo podobało się to, że przynoszę do domu słodycze.
- Nic specjalnego - odpowiedziałam odwracając się do niej, zakrywając za plecami talerz.
- Podziel się - wydęła dolną wargę. Coś się musiało dzisiaj wydarzyć. Ona jest nadzwyczaj szczęśliwa.
- Oczekuję wyjaśnień - uśmiechnęłam się i sięgnęłam do lodówki po butelkę wody. Usiadłam na krześle, Zoe zaś wskoczyła na blat, zabierając jedną czekoladową babeczkę z nutellą w środku.
- Cóż. Wczoraj powiedziałam mu, że mamy razem dziecko. Wyśmiał mnie i powiedział, że go wrabiam - zaczęła. Miałam zamiar się spytać skąd się w takim razie wzięła ta malinka. Otworzyłam usta jednak ona podniosła palec do góry powstrzymując mnie.
- Całowaliśmy się - wzięła kęs ciastka do ust - na masce samochodu - zakrztusiłam się wodą.
- Co?! - spytałam normujące oddech.
- Dzisiaj pieprzyliśmy się w salonie pod nieobecność Marcusa - wzruszyła ramionami. Ona mówi poważnie?
- Widzieliście się trzeci raz po prawie czterech latach rozłąki i od razu pieprzyliście się? - spojrzałam na nią niepewnie.
- W sumie to się nie pieprzyliśmy tylko kochaliśmy - zarumieniła się i spuściła głowę, chichocząc.
- Kompletnie Cię nie rozumiem - włożyłam prawą stopę pod lewe udo.
- Ja siebie też. Zostaniesz z Darcy? Muszę jechać do studia przed wyjazdem - zeskoczyła z blatu.
- Pewnie - przytuliła mnie i zniknęła w holu. Po chwili usłyszałam dźwięk zamykania drzwi. Zoe wyjeżdża znów na kilka dni do Londynu w sprawie alimentów i innego gówna. Westchnęłam i wyjęłam z piekarnika lazanie. Po nałożeniu sobie porcji przeszłam do salonu. Darcy siedziała na kanapie i oglądała bajki. Usiadłam na fotelu uprzednio włączając laptopa. Ułożyłam go na kolanach w ręku trzymając talerz. Zalogowałam się na wszystkie portale i prawie od razu na ekranie pojawiło się połączeniem przychodzące od Louisa. Mimowolnie uśmiechnęłam się naciskając zieloną słuchawkę.
- Hej misiek - uśmiechnęłam się w stronę ekranu.
- Hej słońce. Jak minął dzień? - Tommo obdarował mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów.
- Właśnie wróciłam z pracy i jem obiad - włożyłam widelec do ust.
- Jutro wieczorem będę w Dublinie - wypalił.
- Naprawdę? Przyjedziesz do mnie? Zozeebo nie ma. Zostałam z Darcy - zapiszczałam uradowana.
- Jeśli chcesz - zaśmiał się.
- Już nie mogę się doczekać - nie widzieliśmy się już od dwóch miesięcy. Bardzo się za nim stęskniłam.
- Poproszę Paula o dwa bilety w pierwszym rzędzie dla was - poznaliśmy się na jednym z ich koncertów. Miałam wejściówkę Vip i spotkałam się z nimi. Wymieniliśmy się numerami z Lou, a po pewnym czasie odwiedził mnie w cukierni.
- Darcy będzie bardzo szczęśliwa - spojrzałam na nią.
- Mogę jeszcze jedno ciastko - spytała z maślanymi oczkami. Grzechem byłoby jej odmówić. Skinęłam głową, na co natychmiast zniknęła w kuchni. Rozmawialiśmy z Lou dłuższą chwilę gdy ktoś zaczął dzwonić do jego drzwi. Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani dlatego, że on nie spodziewał się żadnych gości.
- Jezu ile można otwierać jedne pierdolone drzwi - to był na 100% Nialler.
- Ciebie też miło widzieć stary. Gdzieś Ty się podziewał? - usłyszałam w oddali. Był w Dublinie chciałam powiedzieć.
- Musiałem coś załatwić - rzucił się na fotel obok.
- Mała na litość boską. Twoja matka mnie zabije - powiedziałam zrywając się z siedzenia. Darcy stała w progu cała w czekoladzie. Zoe nigdy nie pozwala jej jeść za dużo słodyczy.
- Cześć El - usłyszałam krzyk.
- Cześć Nialler - wzięłam małą na  ręce.
- Ja chcę do Tommo - zrobiła nadąsaną minę.
- Jezus demoralizujesz mi dziecko - momentalnie usłyszałam ich śmiechy. Lou zawsze przekupywał Darcy słodyczami, by nic nie mówiła Zoe o naszych rozmowach. Wiedział o nas tylko Horan i to na dodatek czystym przypadkiem, podczas gdy błądził po laptopie Lou i zadzwonił do mnie. Wzięłam paczkę chusteczek nawilżanych po czym usiadłam z powrotem na swoim miejscu z małą na kolanach. Uśmiechnięta zaczęła machać do chłopaków.
- Mała Zozeebo! - krzyknął blondyn.
- Wujek Niall! - zaklaskała w dłonie. Chciałam wytrzeć jej twarz, ale Lou mnie zatrzymał.
- Uśmiech proszę księżniczko - Darcy uśmiechnęła się, a Louis zrobił jej zdjęcie całej w czekoladzie. Robiłam dziwne miny gdy próbowałam oczyścić jej twarz. Nie powiem, łatwe to nie było. Mała zaczęła się śmiać.
- Gdzie jej mama? - spytał nagle blondyn.
- Musiała wyjść przed wyjazdem - Darcy zsunęła się z moich kolan i wskoczyła na kanapę.
- Przed wyjazdem? Co z niej za matka - prychnął.
- Ona wychowuje ją sama. Musi wyjechać do Londynu w sprawie alimentów - oburzyłam się. Gdyby wiedział o kim mówię na pewno by się od razu zamknął.
- Spokojnie - podniósł ręce w geście obronnym. Założyłam ręce na piersi udając obrażoną.
- Nie będziesz miał z nią łatwo - zaśmiał się Horan za co oberwał w tył głowy, przez co spadł z kanapy. Zwróciłam uwagę, że Darcy prawie śpi na siedząco.
- Chłopaki nie chcę wam przeszkadzać czy coś, ale idę kąpać mała - obaj odwrócili się w moją stronę leżąc na podłodze i się bijąc.
- Będę czekać księżniczko - uśmiechnął się na co zachichotałam i wstałam biorąc na ręce Darcy. Szybko ją umyłam i ubrałam w onesie w małe znaki Batmana. Ułożyłam małą w jej łóżku i przykryłam szczelnie  kołdrą. Ucałowałam ją w czubek głowy, a ona mocniej przytuliła do piersi białego misia. Po kilku minutach zostawiłam ją samą i przeszłam do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic by się odświeżyć. Ubrałam czarne leginsy i luźną koszulkę na ramiączkach. Związałam włosy w niechlujny kok po czym zbiegłam na dół.
- Nie wiesz jak bardzo ją kocham - usłyszałam westchnienie. To nie był Lou.
- Wiem co czujesz - zaśmiał się mój brunet. Stałam dalej poza zasięgiem ich wzroku przysłuchując się ich rozmowie.
- Widziałem się dzisiaj z nią. Mieszka w Dublinie i pracuje w naszym ulubionym salonie tatuażu - jeśli oni bywają tam często to jakim pieprzonym cudem spotkali się dopiero teraz?
- A więc tam zniknąłeś na dwa dni? - usłyszałam uderzenie - mogłeś powiedzieć  - dobiegł do mnie dźwięk szurania i trzask szafki.
- Wiem, ale tak cholernie za nią tęsknię - ponownie westchnął.
- Wiesz gdzie mieszka? Mamy tam pojutrze koncert - źle się czułam z tym, że ich podsłuchiwałam, ale on ani razu nie wspomniał o Darcy. Wskoczyłam na fotel robiąc nagle trochę hałasu. Niall podskoczył, krzyknął i złapał się za serce, normując oddech.
- Jak mogłaś! - krzyknął udając oburzenie. Zwijałam się na fotelu ze śmiechu. Natychmiast z kuchni wybiegł wystraszony  Lou.
- Co do cholery?! - zatrzymał się w pół kroku patrząc w stronę laptopa.
- Znowu to zrobiłaś? - spytał po chwili śmiejąc się razem ze mną. Zawsze jak blondyn był w pobliżu to robiliśmy mu na złość. Na schodach pojawiła się Darcy z misiem w ręku.
- Co się stało słonko? - spytałam ruchem ręki przywołując ją do siebie. Wdrapała się na kanapę tuż obok mnie.
- Nie mogę zasnąć - spojrzała na mnie smutnymi,  błękitnym oczami.
- Zaśpiewamy Ci. Co ty na to? - spytał Lou spokojnym i delikatnym tonem głosu. Niepewnie skinęła głową, przytulając się do mojego boku. Zerknęła w stronę chłopaków i zamknęła oczy. Lou zaczął śpiewać, a Niall gdzieś zniknął. Rozkoszowałam się każdym dźwiękiem wychodzącym z jego ust. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy przez całą piosenkę. W oddali rozbrzmiewały akordy gitary urozmaicające tą chwilę. Tommo uśmiechnął się gdy Horan zaczął robić za chórek. To było straszne słodkie z ich strony. Skończyli śpiewać, Darcy spała u mojego boku, jest po północ, a Zoe dalej nie ma. Sięgnęłam po telefon.
Zozeebo kiedy będziesz? Martwię się
El xoxo
Niall wyszedł po coś do jedzenia, twierdząc, że jest zbyt zmęczony i głodny by jechać do siebie. Louis opowiadał mi jak to za mną tęskni i że wsiądzie do pierwszego samolotu do Dublina gdy skończą koncert.
Właśnie wsiadam na motor. Zaraz będę w domu
Zoe xoxo
- Lou, kochanie zaraz muszę kończyć - zrobił smutną minę na moje słowa.
- Zobaczymy się za kilkanaście godzin - posłałam mu pokrzepiający uśmiech.
- Dobranoc księżniczko
- Dobranoc mój książę - posłałam w jego stronę całusa, a on udawał, że go złapał. Ostatni raz do niego pomachałam i rozłączyłam się. Wzięłam Darcy na ręce po czym ostrożnie wstałam i skierowałam się w stronę schodów. Najciszej oraz najdelikatniej zaniosłam ją do jej pokoju. Okryłam ją szczelnie kołdrą, ucałowałam w czubek głowy i na palcach opuściłam pomieszczenie. Przeszłam do mojej sypialni, od razu szukając wzrokiem ładowarki. Po znalezieniu zguby i podłączeniu do niej telefonu mogłam iść spać. Na szczęście od jutra mam urlop, więc nie muszę wcześnie wstawać. Przewróciłam się na lewy bok gdy usłyszałam warkot motoru dający mi znać, że Zoella wróciła.
***
- Ciociu wstawaj! - na moim brzuchu siedziała mała osóbka, niecierpliwie się wiercąc. Mimowolnie na moich ustach zagościł ogromny uśmiech. Zaczęłam ją łaskotać, na co Darcy śmiała się w niebogłosy.
- Mamusia zrobiła śniadanie - zaczęła ciągnąć mnie za rękę.
- Dobrze. Pozwól mi się przebrać - poczochrałam jej włosy, a ona wybiegła z mojego pokoju. Sprawdziłam godzinę na telefonie orientując się, że mam jedną wiadomość. Jest dziewiąta, więc to może być Lou i nie myliłam się.
 Widzimy się za 10 godzin słońce. Nie mogę się już doczekać. Kocham Cię
Lou xoxo
I jak go tu nie kochać? On jest taki słodki. Strasznie za nim tęsknię. Jednak gdy pomyślę o tym, że już za kilka godzin spojrzę w te błękitne oczy, robi mi się ciepło na sercu. Zeskoczyłam z łóżka i od razu pobiegłam do szafy. Wyjęłam z niej ciemnoszare dżinsy, białą, luźną koszulę z rękawami 3/4 z tyłu dłuższą, a z przodu wyciętą, odsłaniającą brzuch. Zrobiłam poranną toaletę i gotowa zeszłam na dół.
- Nareszcie. Jajecznica stygnie - usłyszałam  śmiech Zoe. Z uśmiechem na ustach dosiadłam się do nich, sięgając po talerz przygotowany dla mnie.
- Louis dzisiaj przyjeżdża - wypaliłam.
- Poznam go? - zaciekawiła się. Już go znasz pomyślałam.
- Niestety nie. Przyjeżdża wieczorem, a ty wyjeżdżasz po południu - zaczęłam grzebać widelcem w śniadaniu.
- Cóż może następnym razem mi się uda - westchnęła odkładając jej talerz i małej do zmywarki.
- W ramach rekompensaty pójdziemy na zakupy - próbowałam zakończyć temat.
- Jasne, czemu nie - wzruszyła ramionami. Zeskoczyłam z krzesła i razem udałyśmy się do holu. Pozbierałyśmy potrzebne rzeczy, ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z domu. Wyjechałyśmy z podjazdu i Zoe skierowałam się do centrum handlowego. Śpiewałyśmy wszystkie piosenkę lecącą w radiu jak za każdym razem przez co droga zawsze mijała szybciej. Zoe zaparkowała dość blisko wejścia. Jesteśmy zbyt leniwe. Skierowałyśmy się do pierwszego sklepu z dziecięcego sklepu z ubraniami. Zakochałam się w tym sklepie. Mój wzrok przykuła piękna, różowa, tiulowa spódniczka niczym baletnicy
- Darcy podoba Ci się? - spytałam sięgając po wieszak. Mała zapiszczała i złożyła ją do koszyka. Znalazłyśmy jeszcze kilka naprawdę uroczych rzeczy, wliczając do tego koszulkę One Direction na jutrzejszy koncert. Po zapłaceniu przeszłyśmy tym razem do sklepu w moim i Zoe rozmiarze. Też musiałam coś dla siebie znaleźć. Koło szesnastej zatrzymaliśmy się w cukierni, byłyśmy już po obiedzie. To był naprawdę świetny dzień, ale jeszcze lepszy będzie za trzy godziny.
- Pora wracać - oznajmiła Zoella.
- Taa bo jeszcze na samolot spóźnisz - pozbierałyśmy wszystkie torby i opuściłyśmy centrum. Ja zapięłam w foteliku Darcy, a Zoe spakowała zakupy do  bagażnika. Szybko dotarłyśmy do domu. Mała pobiegła pod drzwi gdy my oparłyśmy się o samochód delektując się promieniami słońca.
- Kiedy wracasz? - zwróciłam głowę w jej stronę.
- Góra dwa do trzech dni - odpowiedziała sięgając po kilka toreb. Zabrałam resztę i udałyśmy się do domu. Zoella od razu ruszyła na górę. Zaczęłam gonić Darcy, która znalazła czekoladę i jeśli jej nie zabiorę to mała zje ją całą. Piszczała i przebiegła pod stołem, pod którym niestety się nie zmieszczę.
- Darcy choć się pożegnać - Zoella złapała ją i zaczęła się kręcić. Mała śmiała się, a my razem z nią.
- Muszę iść. Do zobaczenia za kilka dni - dały sobie buziaka po czym przytuliły się. Odstawiłam ją na podłogę i podeszła do mnie, przytulić.
- Bądź grzeczna - powiedziała i wyszła z torbą przewieszoną na ramieniu.
- Zrobimy ciasto? - próbowałam odwrócić jej uwagę. Skinęła lekko głową. Złapałam za jej rękę i skierowałyśmy się do kuchni.
- Wujek Tommo za niedługo przyjedzie - posadziłam ją na blacie kuchennym.
- Tak! - zaczęła klaskać w ręce i machać nogami.
- Dlatego musimy się postarać - przeszukałam wszystkie szafki wyjmując potrzebne rzeczy. Włączyłam demową płytę 5sosów. Wstawiłam ciasto do piekarnika i zabrałam się za zrobienie jakiejś kolacji. Kończyłam robić spaghetti gdy po domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ściągnęłam Darcy z blatu, która od razu pobiegła do drzwi. Poszłam za nią i zastałam ją próbującą je otworzyć.
- Spokojnie mała już otwieram - zaśmiałam się. Ona chyba bardziej się cieszy niż ja co jest strasznie dziwne. Przekręciłam górny zamek, a Darcy już trzymała za klamkę. W progu stał uśmiechnięty Louis z torbą zawieszona na ramieniu. Mała od razu się na niego rzuciła.
- Widzę, że ktoś tu tęsknił - wszedł do środka z blondynką zawieszoną na szyi. Zrzucił torbę na podłogę i skierował się do salonu.
- Pokażę Ci co dostałam na urodzinki - wyrwała się z jego uścisku. Pobiegła schodami na górę.
- Ja też tęskniłam - powiedziałam niewinnie. Brunet odwrócił się do mnie i podszedł bliżej. Objął mnie w talii po czym przyciągnął do siebie.
- Naprawdę? - oparł swoje czoło o moje. Spojrzałam w jego błękitne oczy i po prostu się rozpłynęłam. Lou musnął moje wargi swoimi. Brakowało mi tego, jego słodkich ust. Z każdą chwilą pogłębiał pocałunek.
- Fuuu - usłyszałam za sobą. Natychmiast odwróciłam się w stronę, z której wydobył się dźwięk. Darcy stała obok nas, w rękach trzymając lalki. Louis wybuchnął śmiechem, kucając przed nią.
- Od kogo dostałaś te lalki? - spytał trzymając siebie.
- Od wujka Ashtona, Michaela, Caluma i Luka - przytuliła je do siebie. Podeszłam do wieży i wyłączyłam muzykę.
- Kto to? - wstał, patrząc na mnie.
- 5 seconds of summer - przytuliłam się do niego.
- Nie znam ich - objął mnie w talii.
- Moja współlokatorka pisze razem z nimi teksty - złapałam go za rękę i przeszłam do kuchni.
- Jesteś głodny? - spytałam, mieszając sos.
- Nawet bardzo - stanął za mną, przytulając mnie od tyłu i składając pocałunki na mojej szyi.
- Ciociu mogę ciasto? - wtrąciła Darcy. Podeszłam do piekarnika, wyjmując z niego upieczone ciasto.
- Jest jeszcze ciepłe skarbie - pogłaskałam jej policzek, widząc jej smutną minę.
- Obiecuję Ci, że jutro kupię Tobie co tylko zechcesz - wziął ją na ręce. Skinęła głową, którą ułożyła na jego ramieniu.  Nie jest wcale tak późno, a ona już usypia. Ruchem ręki wskazałam by zaniósł ją na górę. Pokiwał głową odwracając się i opuszczając kuchnię. Nałożyłam na talerze kolację, do szklanek nalałam soku i wszystko zaniosłam do salonu po czym popędziłam na górę.  Uchyliłam drzwi przyglądając się brunetowi, który ściąga małej spodnie. Ułożył ją na łóżku, przykrywając kołdrą. Zaczął cicho śpiewać. On w przyszłości będzie wspaniałym ojcem. Po kilkunastu minutach wstał i na palcach szedł w moją stronę. Z uśmiechem na ustach zamknął drzwi. Zeszliśmy na dół od razu wchodząc do salonu. LouLou rzucił się od razu na kanapę, co bardzo mnie rozśmieszyło, gdyż prawie z niej spadł. Usiedliśmy w końcu jak cywilizowani ludzie i zaczęliśmy konsumować kolację. Oglądaliśmy później jakieś filmy dzięki czemu mogłam się do niego przytulić. Usiadłam ukradkiem na jego udach. Zniżyłam się do jego poziomu po czym musnęłam jego wargi swoimi. Złapał mnie za biodra, przyciskając mnie do jego ciała jeszcze bardziej, wytwarzając przy okazji tarcie. Pocałunek był leniwy jednak pełen namiętności. Cicho jęknął w moje usta na co wczepiłam palce w jego włosy. Tak bardzo mi tego brakowało, jego bliskości. Nie wyobrażam sobie co musiała czuć Zoella. Otarłam się o jego krocze na co ponownie jęknął i włożył ręce pod moją koszulkę.
- Tęskniłem - wyszeptał gdy oderwaliśmy się od siebie na chwilę, by zaczerpnąć powietrza. Nic nie mówiąc wstałam i łapiąc go za rękę pociągnęłam w stronę mojej sypialni.
***
Obudziły mnie promyki słońca wpadające przez niestety nie zasłonięte okna. Odwróciłam się na drugi bok, chcąc przytulić się do Lou, ale spotkałam się jedynie z zimnym powietrzem. Jęknęłam niezadowolona i sięgnęłam po jego koszulkę, która leżała na podłodze, uprzednio ubierając świeżą bieliznę, wyszłam z pokoju, zawiązując włosy w kucyk. Z kuchni dobiegał śmiech Darcy i dało się wyczuć zapach naleśników. Lou uśmiechał się, przerzucając naleśniki w powietrzu.
- Dzień dobry kochanie - musnął moje wargi swoimi.
- Ciociu, wujek robi naleśniki - zapiszczała Darcy. Poczochrałam jej włosy i z uśmiechem usiadłam obok niej. Tommo postawił przed nami naleśniki z nutellą, bitą śmietaną i truskawkami oraz sok wieloowocowy.
- Dla najpiękniejszych dziewczyn na świecie - ucałował mnie w policzek po czym usiadł naprzeciwko mnie. Przy spożywaniu śniadania nie obyło się bez śmiechów.
- Idę wziąć prysznic - wyszeptał, całując moją szyję. Zaczekałam aż mała skończy jeść i również skierowałyśmy się na górę.
- Darcy idź do pokoju się pobawić. Zaraz do Ciebie przyjdę - skinęła energicznie głową i zniknęła w swoim pokoju. Weszłam do swojej sypialni, od razu rzucając się na łóżko. Z łazienki dobiegał dźwięk lejącej się wody. Zaczął dzwonić telefon jednak nie mój.
- Loueh, Styles do Ciebie dzwoni! - krzyknęłam tak by mnie usłyszał.
- Odbierz! - również krzyknął. Przejechałam palcem po ekranie, odbierając połączenie.
- Tomlinson do kurwy nędzy gdzie ty jesteś? Dochodzi dwunasta. Zaraz próba dźwięku, a ty sobie zniknąłeś. Dziewczyna nie chce Cie z łóżka wypuścić? - po jego głosie wyczułam, że jest nieźle wkurzony.
- Lou bierze prysznic - wtrąciłam niepewnie.
- Cóż, kurwa - mruknął zażenowany?
- Przekażę, że dzwoniłeś i że ma się pospieszyć. Dopilnuję by punkt dwunasta był na miejscu - powiedziałam spokojnie.
- Dzięki - burknął.
- Louisie Williamie Tomlinsonie masz piętnaści minut by odpuścić ten dom i dojechać na próbę - podeszłam do drzwi pukając w nie. Zdezorientowany otworzył drewnianą powłokę z ręcznikiem owiniętym nisko na biodrach.
- Hazza dzwonił. Troche się zdziwił gdy usłyszał mój głos. Stwierdził, że nie chcę Cię z łóżka wypuść - oparłam się o framugę.
- Pieprzony dupek - mruknął podchodząc do swojej torby. Szybko wciągnął na siebie bokserki, spodnie i koszulkę. Gwałtownie przyparł mnie do ściany i złączył nasze usta. Całowaliśmy się choćby jutro miało nie nadejść.
- Muszę iść. Bilety znajdziesz w mojej torbie. Koncert jest o 17 - ostatni raz cmoknął mnie w usta po czym wybiegł z pokoju. Zaśmiałam się cicho z niego, podchodząc do jego torby. Przeszukałam wszystkie kieszenie aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Biała koperta z napisem ' Tomlinson '. Położyłam ją na komodzie po czym stanęłam na wprost szafy i wyjęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy. Na koncert przebierzemy się później. Mamy jeszcze sporo czasu. Ubrałam się i wyszłam z pokoju, przechodząc do królestwa Darcy. Mała siedziała na podłodze bawiąc się misiami. Przez następne trzy godziny biegałyśmy po ogrodzie, zrobiłyśmy sobie obiad. Wzięłam Darcy na ręce i poszłyśmy się ubrać. Tak jak wcześniej zakładałam dzisiejszą stylizacją dla mini Zozeebo będzie tiulowa, o różnych odcieniach różu, spódniczka, tego samego, ale neonowego koloru conversy i wstążka we włosy oraz biała koszulka z napisem 'One Direction'. Gdy była już gotowa, posadziłam ja na moim łóżku i włączyłam na laptopie filmiki chłopaków. W tym czasie złożyłam dżinsowe ogrodniczki, czarny crop top i trampki. Włosy upięłam w zawinięty kok i zawiązałam na głowie czerwoną bandanę. Zrobiłam lekki makijaż oczu za to usta podkreśliłam krwisto czerwoną szminką Zoe. Spakowałam do torebki wszystkie potrzebne nam rzeczy i godzinę przed koncertem wyszłyśmy z domu. ~Niall~
 Lou wprowadzała ostatnie poprawki w mojej fryzurze, a dwoje mężczyzn z ekipy sprawdzało podsłuch. Podszedłem do chłopaków i jako ostatni położyłem dłoń na ich dłoniach.
- Chłopaki damy dzisiaj z siebie wszystko jak za każdym razem - mówiąc to, Harry spojrzał na każdego z nas po kolei.
- One Direction! - potrząsnęliśmy rękami i wyrzuciliśmy je w powietrze po czym wydaliśmy okrzyki radości. Ktoś podał mi gitarę elektryczną i ustawiliśmy się do wejścia na scenę. Myślami cały czas wracam do dnia w studiu tatuażu, do tego co tam się stało. Z uśmiechem na ustach wskoczyłem na scenę. Po pierwszej piosence, gdy ujrzałem Samantha'e wszystko się zmieniło. Po co ona do kurwy tu przychodziła? Mentalnie się spoliczkowałem gdyż mamy zapisane w umowie, że ma pojawiać się czasem na koncertach. Widać, że reszta zespołu też jej nie trapi. Tak samo jak Perrie, która musi teraz przebywać w jej towarzystwie. Podczas Better Than Words gdy wykonywałem swój ruch przypomniał mi się dotyk Zoe na moim ciele. Kilka utworów później poszedłem by ściągnąć gitarę.
- Wujek Niall! - usłyszałem dziecięcy krzyk, na natychmiast się odwróciłem. W moją stronę biegła mała blondynka. Z uśmiechem na ustach uklęknąłem na jedno kolano i po chwili w moich ramionach znalazła się niebieskooka.
- Mała Zozeebo! - również krzyknąłem wstając i przytulając ją do siebie. Tylko rozmawialiśmy przez ekran komputera, więc pierwszy raz mam okazję trzymać ją w ramionach. Usłyszałem jak tłum wydaje z siebie 'awww'. Nadal ją trzymając podszedłem do chłopaków. Przyglądali się raz mnie, a raz małej. 
- Odwróć się i spójrz w ekran - wyszeptał Lou. Zdezorientowany zwróciłem się do ekranu. Zamurowało mnie. Zozeebo była łudząco do mnie podobna. W lekkim szoku spojrzałem na chłopaków.
- Okej to może nam się przedstaw - przerwał ciszę Harry. Cisza panowała na całym stadionie.
- Jestem Darcy - powiedziała uradowana. Uderzyły we mnie wspomnienia.

Zdjąłem ubrania zostając jedynie w bokserkach i wskoczyłem pod kołdrę tuż obok mojej księżniczki. Położyła głowę na mojej nagiej piersi.
- Jak bym miał córkę nazwał bym ją Darcy -
wyszeptałem gdy byłem pewien, że ona już śpi.
  
- Ile masz lat? - wtrącił Zayn.
- Trzy - wystawiła rękę z trzema palcami w jego stronę. Zerknąłem porozumiewawczo w stronę Eleanor. Niezauważalnie wskazałem na siebie i Darcy. Ona jedynie skinęła głową. Liam wyjął z mojej kieszeni telefon i zrobił mi i małej zdjęcie. Musieliśmy oddać ją już Eleanor, ale Darcy nie chciała mnie puścić. Poczułem ukłucie w sercu na ten widok. Najchętniej zeskoczyłbym ze sceny, zabrałbym ją stąd i nigdy nie oddał. Podszedłem do Louisa.
- Znalazłem ją - wyszeptałem mu na ucho, a on poklepał mnie po ramieniu z uśmiechem.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu wynagrodziłam tą przerwę, długością rozdziału. Ogólnie to wiele razy zabierałam się do napisania zakończenia. W końcu mi się udało. 
Niall ojcem. Jak to dziwnie brzmi :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

5. Kocham Cię

Przez pół nocy płakałam jednak przez drugą połowę spałam wymęczona płaczem. Zastanawiałam się czy on rzeczywiście tak o mnie myśli. Dlaczego tak diametralnie zmieniło się jego zachowanie? Czy to przeze mnie? Próbowałam wyrzucić z głowy te pytania, jego. Zwlekłam się z łóżka zbierając po drodze ubrania na dzisiaj i zamknęłam się w łazience. Wzięłam prysznic by się rozluźnić niestety nie pomogło. Wysuszyłam włosy i ubrałam się. Stanęłam przed lustrem, oparłam się o umywalkę przyglądając się swojemu okropnemu odbiciu. Będę potrzebowała dużo podkładu. Starałam się zamaskować wory pod oczami. Użyłam ciemnego cienka do powieki i eyelinera, na usta nałożyłam bordową szminkę. Wyszłam z łazienki i schodząc na dół spięłam włosy w niechlujnego koka. El siedziała już w kuchni jedząc płatki.

 http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=156146148

- Co tak wcześnie? - pytam sięgając po miskę.
- Jest wpół do dziewiątej - wepchnęła łyżkę płatków do ust.
- Która? - spojrzałam zdezorientowana na zegarek w salonie.
- Kurwa - usłyszałam za sobą.
- Co? - wyjęłam mleko i usiadłam naprzeciwko niej. Nie mam czasu na inne śniadanie.
- Chyba jesteś mi winna wyjaśnienia - włożyła brudne naczynia do zmywarki. Oparła się o blat zwrócona w moją stronę z założonymi na piersi rękami.
- Nie wiem o co Ci chodzi? - nie rozumiem jej.
- Wracasz do domu zapłakana, a teraz widzę na twojej szyi malinkę - otworzyłam szerzej oczy analizując co właśnie do mnie powiedziała. Energicznie wstałam od stołu prawie przewracając krzesło i popędziłam do przedpokoju, gdyż tam wisi ogromne lustro. Miała racje. Przeklnęłam pod nosem i wróciłam na miejsce.
- Opowiesz mi o tym wieczorem. Teraz jedz, a ja obudzę Darcy - zniknęła za rogiem, a ja oparłam łokcie na stole chowając twarz w dłoniach. Słysząc kroki, więc natychmiast wstaję. Darcy zbiega po schodach, Eleanor tuż za nią. Pożegnała się po czym wyszła do pracy. Zrobiłam małej takie samo śniadanie jakie miałyśmy z El. Pomogłam wdrapać jej się na krzesło, a sama oparłam się o blat i przyglądałam jej się. Jej oczy. Każdego dnia gdy patrzę w jej oczy odczuwam ból w klatce piersiowej. Jej śmiech. Gdy ona się śmieje to wszyscy dookoła niej też. Na każdym kroku przypomina mi Nialla. Jest jego mała damską kopią, a to dobija mnie najbardziej.
- Mamo już zjadłam - macha zabawnie nogami czekając, aż pozwolę je odejść. Skinęłam głową i zabrałam puste naczynie wkładając je od razu do zmywarki. Mała pobiegła już na górę, więc poszłam w jej ślady. Weszłam do jej pokoju, a ona w tym czasie pakowała do swojego plecaka urodzinowe lalki. Wybrałam z jej ogromnej szafy czarne leginsy i bluzę oraz białą koszulę. Pomogłam jej się ubrać i związałam jej włosy w kucyk. Założyła swój plecak i zeszłyśmy na dół. Za pięć dziewiąta. Byłyśmy dzisiaj podobnie ubrane więc wybrałam dla nas bordowe conversy za kostkę. Zawiązałam jej buty później moje. Zrobiłam zdjęcie naszej dzisiejszej wspólnej stylizacji uprzednio zakładając okulary przeciwsłoneczne. Umieściłam fotografie na Ig. Oczywiście musiałam założyć nowe konta na portalach społecznościowych by chłopacy nie mieli jak się ze mną skontaktować. Westchnęłam i schowałam wszystkie potrzebne rzeczy do plecaka. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i miałyśmy wychodzić jednak dostrzegłam tą nieszczęsną malinkę.
- Darcy poczekaj tu na mnie minutkę - uśmiechnęła się i usiadła na ławeczce przy drzwiach. Popędziłam na górę do mojego pokoju. Od razu weszłam do łazienki i próbowałam zakryć ją w każdy możliwy sposób. Nie poskutkowało, więc zmyłam z tamtego miejsca wszystko co nałożyłam. Przegrana rozpuściłam włosy, które wszystko zasłoniły. Zrezygnowana zeszłam z powrotem na dół. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłyśmy z Darcy z domu. Zapięłam ją w foteliku i zajęłam miejsce kierowcy. Zdążyłyśmy do przedszkola na czas, a to dzięki temu, że znajduję się ono kilka minut od domu. Gdy ruszałam z parkingu by jechać do salonu dostałam od Marcusa wiadomość bym kupiła trzy kawy, dla niego, dla mnie i dla klienta.
~Niall~
Siedziałem w salonie mojego mieszkania w Dublinie trzymając w ręku tą nieszczęsną kartkę. Buzował we mnie gniew do tego stopnia, że mógłbym rozwalić wszystko co mam pod ręką. A co jeśli to prawda? Jestem ojcem?! Dlaczego tak na nią naskoczyłem? Co jest ze mną nie tak? Przeczesałem włosy ciągnąc za ich końce. Muszę jakoś odreagować zanim zwariuję. Złożyłem kartkę i schowałem ją do tylnej kieszeni spodni. Założyłem buty i sięgając po kluczyki samochodu i telefon oraz portfel, opuściłem dom. Włożyłem na nos czarne ray-bany i byłem gotowy na opuszczenie budynku. Wsiadłem do samochodu zirytowany ciągłymi telefonami chłopaków. Odrzuciłem połączenie po raz kolejny tego dnia i rzuciłem urządzeniem na siedzenie obok. Po kilkunastu minutach dotarłem do celu. Zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy i wysiadłem z samochodu. Prześlizgnąłem się pomiędzy ludźmi by nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi. Wszedłem do salonu i uśmiech od razu uformował się na mojej twarzy.
- Horan! Dawno Cię tu nie było - przywitałem się z podobnie wyglądającym do mnie mężczyzną jednak jego ramiona pokrywało więcej tatuaży.
- Ciebie też miło widzieć Marcus. Jestem strasznie wkurwiony i potrzebuję jakoś z tego zejść - zaśmiał się.
- Zaraz muszę wyjść, ale przyjdzie tu moja utalentowana pracownica i będziesz mógł ją w końcu poznać - westchnąłem i oparłem się o blat na przeciwko niego.
- Mam nadzieję, że niczego nie spieprzy - przeczesałem ręką włosy.
- Chcesz kawę? - pyta się po chwili.
- Pewnie - wzruszyłem ramionami. Wystukał coś na telefonie i ruszył w stronę drzwi. Jestem tu stałym klientem i za każdym razem Marcus zamyka salon. Weszliśmy do pomieszczenia obok i usiedliśmy na czerwonej kanapie.
- Masz jakiś pomysł? - spytał spoglądając na mnie.
- Czy ja kiedykolwiek miałem pomysł - parsknąłem.
- Zdarzało się - śmiejąc się podszedł do stolika obok i podał mi kilka katalogów.
- Marcus otwórz te drzwi do cholery! - ten głos. Nie to niemożliwe. Z uśmiechem na ustach Marcus wyszedł do pomieszczenia obok.
- Od kiedy to ty zamykasz salon? Nieważne. Zostawiłam samochód przy tylnym wejściu, bo jakiś dupek zaparkował na moim miejscu i do tego w Starbucksie zorientowałam się, że mała włożyła swoją lalkę do mojego plecaka i to w dodatku był ... - ucięła swoją wypowiedź gdy mnie zobaczyła.
- Zoe? - spytałem zdezorientowany.
- Znacie się? - wtrącił się Marcus podając mi kubek kawy. Skinąłem głową nie odrywając od niej wzroku.
- Cóż to dobrze. Niall oddaję Cię w dobre ręce - poklepał mnie po ramieniu.
- Co? Nie! - chciała go zatrzymać, ale on przytulił ją i wyszedł zamykając salon. Westchnęła i położyła plecak na stoliku w rogu pomieszczenia. Stanąłem za nią obejmując ją delikatnie w talii. Przez jej zdezorientowanie coś wypadło z plecaka. Ku mojemu zdziwieniu to była lalka.
- To jest to o czym mówiłaś? - spytałem podnosząc moją kopię.
- Taa - wyjęła telefon i łapiąc za kubek swojego napoju odwróciła się w moją stronę.
- Urocze - uśmiecham się sam nie wiem dlaczego.
- Dostała na swoje trzecie urodziny całą piątkę - wzruszyła ramionami opierając się o stolik.
- Możesz ją podpisać na pewno się ucieszy. Nie będzie wiedziała, że to autograf od jej ojca - prychnęła. Coś ukuło mnie w serce. Czy będzie się tak zachowywać za to co powiedziałem jej wczoraj?
- Czego ode mnie wymagasz? Wybrałeś coś? - odeszła ode mnie parę kroków i zatrzymała się przy jakiejś szafce, w której jak dobrze pamiętam Marcus trzyma tusz i inne gówna.
- Nie. Nie szczególnie - zdjąłem koszulkę i usiadłem na fotelu. Zoe odwróciła się do mnie i skanowała moje ciało.
- Dużo trenowałem - zarumieniła się i odwróciła wzrok. Zdjęła bluzę rzucając ją następnie na kanapę. Wpięła włosy w wysokiego koka. Unosząc ręce do góry odkryła część tatuażu znajdującego się na jej żebrach. Przysunąłem się do niej i ostrożnie dotknąłem jej nagiej skóry. Uniosłem jej bluzkę trochę wyżej by odsłonić cały tatuaż ' one love, one heart, let's get together, feel alright '
- Masz więcej? - spytałem spoglądając na nią z dołu.
- Kilka - opowiedziała obojętnie.
- Pokaż - błagałem wędrując dłońmi po jej bokach. Westchnęła zrezygnowana i obróciła się do mnie tyłem. Wskazała na swoją szyję, na której widniał kształt serca. Później podniosła koszulkę bym pokazać mi nowy nabytek. Złapałem za materiał i przeciągnąłem przez jej głowę.
- Co Ty robisz? - pisnęła.
- Oglądam - powiedziałem spokojnie śledząc palcami tatuaż. Odwróciła się do mnie przodem i opuściła trochę swoje leginsy ujawniając na biodrze kolejny cytat. Moje źrenice powiększyły się gdy wzrokiem skanowałem jej ciało i ten cholerny czarny, koronkowy stanik. Oblizałem swoje spierzchnięte wargi, a ona zachichotała cicho.
- Napatrzyłeś się? Możemy zaczynać o ile już coś wymyśliłeś - chciała odebrać swoją koszulkę, ale nie pozwoliłem jej na to.
- Jaskółka. Zdecydowanie. W okolicach biodra - dalej napawałem się niesamowitym widokiem.
- Ślinisz się - dokładnie to samo powiedziała cztery lata temu. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. Jestem pewien, że też o tym myśli.
- Połóż się. Mam jakieś wcześniejsze wzory, które namalowałam - patrzyłem się na jej seksowny tyłek. Jęknąłem wiedząc jak na mnie działa. Widziałem jak się uśmiechnęła. Wróciła do mnie z paroma wersjami. Wybraliśmy wspólnie jeden i Zoe zabrała się do pracy. Założyła czarne rękawiczki i oczyściła miejsce na swoje dzieło. Odbiła szkic na mojej skórze i zabrała maszynkę. Uważnie jej się przyglądałem.
- Kiedy wracasz do Londynu? - spytała nagle wycierając nadmiar tuszu.
- Muszę wracać dzisiaj. Jutro mamy koncert - przetarłem dłońmi twarz.
- Bywasz tutaj często? Dobrze się znacie z Marcusem - posłała mi krótkie spojrzenie.
- Taa. Mam na sobie kilka jego dzieł, ale nigdy nie spotkałem Ciebie - podkreśliłem ostatnie słowo. Zesztywniała.
- Mijaliśmy się - powiedziała ledwo słyszalnie.
- Pieprzone trzy lata - zacinałem dłoń w pięść.
- Byłaś tak blisko - wyszeptałem.
- Skończyłam - powiedziała ledwo słyszalnie, pociągając nosem i oczyszczając tatuaż. Zakleiła go i odsunęła się trochę ode mnie. Ściągnęła rękawiczki, a jeden szczegół przykuł moją uwagę.
- Zoe?! - podniosłem się do pozycji siedzącej po czym chwyciłem jej nadgarstek. Wstała i chciała odejść, ale ja byłem silniejszy. Spojrzałem na świeże cięcia znajdujące się na jej skórze.
- Masz tego więcej? - nie odpowiedziała jedynie odwróciła wzrok. Zdjąłem jej leginsy odsłaniając poranione uda. To wszystko moja wina. Moja pieprzona wina. Przysunąłem ją bliżej siebie. Składałem pojedyncze pocałunki na każdej ranie. Z jednej nogi przeniosłem się na drugą. Wplątała swoje palce w moje włosy. Zawsze uwielbiała to robić. Zatrzymałem się przy gumce jej majtek, spod której delikatnie wychodził tatuaż. Spojrzałem na nią z dołu, a ona przyglądała się moim poczynaniom przygryzając wargę. Odsłoniłem go, a moje źrenice momentalnie się powiększyły. Przejechałem kciukiem po napisie ' My Irish Boy '. Zacząłem składać pocałunki coraz wyżej, przez brzuch aż dotarłem do jej szyi. Zoe zacieśniła swój uścisk na moich włosach.
- Niall - jęknęła w moje usta. Z każdą chwilą pogłębiałem pocałunek.
- Dalej jestem na Ciebie zła - odsunęła się ode mnie na kilka kroków. Złapałem ją od tyłu obejmując ją w talii. Zacząłem składać mokre pocałunki na jej nagim ramieniu. Odwróciłem ją i przygwoździłem swoim ciałem do ściany.
-  Tak bardzo Cię pragnę - wyszeptałem w jej usta. Uśmiechnęła się między pocałunkami i zjechałam swoją ręką po mojej klatce piersiowej aż go gumki moich bokserek.
- Naprawdę? - spytała przygryzając moją wargę. Oparłem ręce na ścianie po obu jej stronach normując oddech i patrząc w te błękitne oczy. Sprawnie pozbyła się moich spodni, wkładając rękę do moich bokserek. Owinęła palce wokół mojego przyjaciela i zaczęła poruszać dłonią w górę i w dół jęknąłem przywierając do jej ust, zachłannie całując.
- Proszę - spojrzałem na nią, a ona przygryzając wargę skinęła głową. Przeklnąłem pod nosem i schyliłem się do spodni po portfel, w którym mam prezerwatywę. Pozbyłem się jej majtek i swoich bokserek. Założyłem prezerwatywę i zacząłem ją całować, wszędzie. Dotarłem do jej ust zaczepiając dłonie na jej biodrach. Ona doskonale wiedział co chciałem zrobić, więc po chwili oplotła swoje nogi na moim pasie. Spojrzałem jej głęboko w oczy szukając jakiejś obawy, sprzeciwu, której nie znalazłem.
- Kocham Cię - powiedziałem powoli oraz delikatnie w nią wchodząc.






Hehe nie sądziłam, że będzie takie zakończenie. Mam nadzieję, że pomimo takiej przerwy nie zawiodłam rozdziałem. Starałam się by wyszedł perfekcyjnie, ale opinia należy do czytających.

środa, 8 kwietnia 2015

4. Bądź znowu moja

Wysiadłam z mojego samochodu i wyjęłam z bagażnika walizkę po czym skierowałam się do drzwi. Byłam dozgonnie wdzięczna Connorowi, że mimo tak późnej pory i tego, że wyciągnęłam go z łóżka, to odebrał mnie z lotniska. Ja prowadziłam z powrotem, bo on zasypał na siedząco. Wyrzuciłam go kilka domów wcześniej by mógł wrócić do swojego łóżka. Stojąc przed drzwiami odszukałam kluczy, aby dostać się do środka. Weszłam najciszej jak tylko potrafiłam. Zostawiłam bagaż w holu i zdjęłam buty. Usłyszałam cichy chichot Eleanor. Oparłam się o framugę przy wejściu do salonu i przyglądałam się dziewczynie rozmawiającą ze swoim Lou przez telefon. Całymi dniami o nim mówi, ale nigdy nie widziałam go na oczy. Odchrząknęłam by zwrócić na siebie jej uwagę. Zdezorientowana spojrzała w moją stronę i zakończyła rozmowę. Wstała i podbiegła do mnie zamykając w uścisku.
- Co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona.
- Musiałam wrócić wcześniej - wzruszyłam ramionami.
- Coś przede mną ukrywasz. Siadaj - popchnęła mnie w stronę kanapy, a sama zniknęła w kuchni. Opadłam ma nią, a twarz zatopiłam w miękkim materiale poduszki.
- Trzymaj - usłyszałam i automatycznie podniosłam głowę. Eleanor miała wystawioną rękę w moją stronę z moim ulubionym kubkiem. Usiadłam po turecku i położyłam poduszkę na nogach by móc oprzeć na niej gorący kubek.
- A teraz opowiadaj - zajęła miejsce obok intensywnie się we mnie wpatrując. Nabrałam powietrze do płuc układając sobie wszystko w głowie.
- Alfie zabrał mnie na premierę filmu One Direction - zaczęłam, a Eleanor już była cała czerwona gdyż powstrzymywała się od wydobycia z siebie pisku.
- Film był niesamowity. Rozmawiałam z paroma ważnymi osobami i spotkałam się z ojcem Darcy - ostatnią część wręcz wyszeptałam niepewnie na nią spoglądając. Na moje słowa wręcz wypluła to co miała w ustach.
- Czekaj. Z tego co rozumiem były tam same gwiazdy, więc kto do cholery jest ojcem Darcy? - odłożyła kubek i otarła usta wierzchem dłoni.
- Tylko proszę obiecaj, że nikt się o tym nie dowie - także odłożyłam kubek i przytuliłam do swojej piersi mocniej poduszkę. Dziewczyna skinęła głową i patrzyła na mnie wyczekująco.
- To Niall - ledwo z siebie wydusiłam to imię.
- Niall pieprzony Horan? - skinęłam delikatnie głowią.
- To wyjaśnia dlaczego te dziecko jest takie idealne - wypuściła ze świstem powietrze.
- Jak zareagował na wieść, że jest tatusiem? - spytała podekscytowana.
- Jestem zmęczona idę na górę - wstałam i skierowałam się w stronę schodów. Eleonor złapała mnie za nadgarstek.
- On nie wie, prawda? - nie odpowiedziałam tylko po prostu przytuliłam się do niej.
- Zoe obiecuję Ci, że to co mi powiedziałaś zostanie między nami - zaczęła pocierać ręką moje plecy bym się uspokoiła. Łzy mimowolnie spływały po moich policzkach. Było mi naprawdę ciężko wiedząc, że Darcy wychowuje się bez ojca. Często się o niego pyta, a ja nie mam pojęcia co jej odpowiedzieć. Wreszcie odsunęłam się od niej szepcząc 'dziękuje i dobranoc' po czym wdrapałam się po schodach i weszłam do mojego pokoju uprzednio sprawdzając czy Darcy spokojnie śpi. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej dresy oraz luźną koszulkę do spania. Zamknęłam się w łazience zrzucając z siebie ubrania. Włączyłam letnią wodę potrzebując by ona spłynęła z mojego ciała zabierając wszystkie złe emocje. Oparłam się o kafelkową ścianę prysznica i zjechałam po niej w dół zakrywając twarz dłońmi. Musnęłam delikatnie opuszkami palców moje usta, które kilka godzin temu spotkały się z jego miękkimi wargami. Spojrzałam na mój nadgarstek i mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie z tamtego dnia. Odetchnęłam głęboko i wstałam sięgając po balsam. Po umyciu włosów wyłączyłam wodę i stanęłam na puchowym, zielonym dywaniku zawijając się w miękki ręcznik. Przebrałam się i zgasiłam wszystkie światła rzucając się następnie na łóżko.
O 7:30 zadzwonił mój budzik. Zwlekłam się z łóżka i od razu wybrałam ubrania na dzisiaj po czym skierowałam się do łazienki zrobić poranną toaletę. Schodząc po schodach wiązałam włosy w wysokiego koka.


 Zrobiłam cały stos różnorodnych kanapek i nalałam do trzech szklanek soku wieloowocowego, który robiłam każdego dnia ze świeżych owoców. Popędziłam na górę do pokoju Eleanor by ją obudzić.
- El wstawaj. Jest już po ósmej - usiadłam na łóżko potrząsając jej ramieniem. Jęknęła i przewróciła się na drugi bok.
- El twój Louis dzwoni - powiedziałam melodyjnym głosem.
- Gdzie mój telefon?! - natychmiast wyskoczyła z łóżka szukając urządzenia, które trzymałam w ręce. Pomachałam nim przed jej twarzą, a ona wyrwała mi go.
- Świnia - wymamrotała ponownie upadając w miękką pościel.
- Musiałam. Wstawaj, śniadanie czeka na Ciebie na dole - odwróciłam się i opuściłam ją uprzednio robiąc unik by nie oberwać lecącą w moją stronę poduszką. Zachichotałam i stanęłam przed drzwiami z poprzyklejanymi plakatami One Direction i różnymi naklejkami. Uchyliłam je lekko by nie narobić większego hałasu. Podeszłam do jej łóżeczka z uśmiechem patrząc jak słodko śpi. Usiadłam obok niej i pogłaskałam ręką po głowie. Ucałowałam jej czoło i uśmiechnęłam się gdy zaczęła się wiercić. Uchyliłam delikatnie powieki.
- Mama? - otworzyła szeroko oczy rzucając mi się na szyję.
- Tak księżniczko wróciłam szybciej, bo się stęskniłam za Tobą - powiedziałam przytulając jej drobne ciało. Objęła mnie nogami w pasie, więc trzymając ją dodatkowo za tyłek wstałam opuszczając jej pokój i schodząc do kuchni. Eleanor siedziała już ogarnięta i zajadała kanapki. Posadziłam małą na krześle i podstawiłam pod nos talerz ze śniadaniem. Machała pod stołem nogami przeżuwając kanapkę. El odłożyła swoje brudne naczynia do zmywarki, przytuliła ma pożegnanie, zabrała drugie śniadanie, które dla niej przyrządziłam i wyszła trzaskając drzwiami.
- Jedz mała, bo musimy się ubrać do przedszkola - powiedziałam na co Darcy zapiszczała i odsunęła pusty talerz zeskakując z krzesła. Pobiegła śmiejąc się na górę. Pozbierałam brudne naczynia i włączyłam zmywarkę. Poszłam śladami Darcy by po chwili znaleźć się w jej pokoju. Stała w swojej garderobie przeglądając wieszaki. Miała mnóstwo ubrań. Szczerze mówiąc rozpieszczałyśmy ją z Eleanor.Wyjęłam krótkie dżinsowe spodenki i bluzę z Minnie Mouse. W podskokach poszłyśmy do łazienki by Darcy umyła zęby. Przebrałam ją i włosy spięłam w kok. Gotowe zeszłyśmy na dół i ubrałyśmy buty. Schowałam do plecaka wszystkie potrzebne mi rzeczy po czym wyszłyśmy z domu. Zamknęłam drzwi, a Darcy pobiegła w stronę samochodu. Klucze z domu wrzuciłam do plecaka, a w zamian wyjęłam te do samochodu. Zapięłam Darcy  w foteliku, a sama usiadłam na miejscu kierowcy. Ruszyłam z podjazdu i włączyłam radio. Darcy śpiewała na tylnym siedzeniu. O dziewiątej znalazłyśmy się w przedszkolu. Pożegnałam się z małą oddając ją w ręce przedszkolanki i wróciłam do samochodu. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Michaela.
 - Cześć mała co u Ciebie? - usłyszałam jego głos w słuchawce.
- Zastanawiałam się czy nie masz ochoty na małe szaleństwo fryzjerskie? - spytałam przełączając na głośnomówiący odkładając telefon na bok włączając się do ruchu drogowego.
- W sumie to znudził mi się czerwony - stwierdził.
- Za dziesięć minut tam gdzie zawsze - zarządziłam i rozłączyłam się. Zawsze gościmy w naszym ulubionym salonie. Jesteśmy tam stałymi bywalcami. Skręciłam w dobrze znaną mi uliczkę nucąc pod nosem piosenkę, która aktualnie leci w radiu. Zaparkowałam na wolnym miejscu i czekałam aż on się zjawi. Mieszka niedaleko, więc przyjdzie, a nie przyjedzie. Oparłam się o maskę samochodu gdy zza rogu wyłoniła się czerwona czupryna.
- Hej słońce - przywitał się całusem w policzek.
- Hej - weszliśmy do salonu i zostaliśmy przywitani przez przemiłą dziewczynę gdzieś w naszym wieku.
- Dawno was tu nie było - zaśmiała się na nasz widok.
- Tak dlatego dzisiaj zrobimy lekkie zmiany w naszym wyglądzie - skwitował Michael.
- Macie szczęście. Mam możliwość teraz wepchnąć was między klientów - spojrzała na ekran komputera - rozgośćcie się - ruchem ręki wskazała nam byśmy udali się w stronę czarnych foteli - zaraz się wami zajmiemy - zniknęła na zapleczu. Po chwili przyszły do nas dwie znajome dziewczyny.
- Dyskutowaliście na tego jakiej zmiany chcecie czy możemy was rozdzielić? - spytała brunetka.
- W sumie to nie, ale ja już siedzę, więc to Ty się przenosisz - Michael westchnął i udał się w inną część salonu z blondynką.
- Ścinamy i to dość mocno - stwierdziłam przeglądając się w lustrze.
- Jesteś tego pewna - zawahała się biorąc do ręki rozpylacz z wodą i grzebień.
- Zaczynam nowe życie, więc trzeba od czegoś zacząć. Tnij - uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco. Westchnęła się i zabrała do pracy. Dużo plotkowałyśmy o gwiazdach, trendach modowych i takich tam. Wskazałam jej miejsce, do którego chciałabym, aby sięgały włosy. Zasłoniła przede mną lustro. Nim się obejrzałam pierwsze kosmyki znalazły się już na białych kafelkach.
- Zoella jesteś gotowa? - usłyszałam krzyk Michaela.
- Kończymy - odpowiedziała Amy, bo tak nazywała się dziewczyna, która zawsze zajmowała się moimi włosami dlatego też ubolewa tak nad ich ścięciem. Włączyła suszarkę i poczułam ciepły podmuch powietrza. Amy odłożyła wszystkie rzeczy, które miała w dłoniach i stanęła przy lustrze. Odsłoniła je, a mnie zamurowało. Moje włosy, które sięgały prawie do mojej pupy teraz  są krótkie i kończą się powyżej moich piersi. Amy spoglądała na mnie niepewnie gdy przeczesywałam dłonią grzywkę.
- Wyglądam ślicznie. Dziękuję - przytuliłam ją, a ona odetchnęła z ulgą. Przeszłyśmy do pomieszczenia, w którym znajdował się Michael siedzący na kanapie i grzebiący w telefonie. Odchrząknęłam zwracając na siebie jego uwagę. Otworzył usta z niedowierzaniem.
- Powiedziałaś małe szaleństwo, a tu proszę - podszedł do mnie i okręcił mnie wokół mojej osi.
- Ty też niczego sobie - rozczochrałam jego teraz fioletowo-niebieskie czuprynę.
- Kawa? - spytałam gdy zapłaciliśmy i wyszliśmy z salonu.
- Pewnie. Starbucks? - zatrzymaliśmy się przy moim skarbie.
- Planuję zrobić tatuaż. Jesteś chętny? - rzuciłam mu pytające spojrzenie. Skinął uśmiechnięty głową i wsiadł na miejsce pasażera. Cicho się zaśmiałam i wsiadłam za kierownice. Odpaliłam samochód i wyjechałam na ulicę kierując się do mojego miejsca pracy. W czasie jazdy do Michaela zadzwonił Luke z informacją, że za godzinę ma być w studiu. Stwierdziłam, że jest to po drodze i nie zaszkodzi mi go tam podrzucić. Ucałował mój policzek na pożegnanie i wysiadł z auta. Pomachałam do Ashtona, który mi zawtórował. Odjechałam i kilka przecznic dalej zaparkowałam. Zabrałam swoje rzeczy i zamknęłam samochód.
- Hej. Marcus. Hej. Potrzebuję tatuażu - oparłam się o ladę naprzeciwko niego.
- Nie miałaś jakoś teraz być jeszcze na lotnisku, ale  w Londynie - spojrzał na zegarek wiszący na ścianie.
- Nie to nie idę do innego salonu - prychnęłam na co on się zaśmiał.
- Czego ode mnie oczekujesz tym razem? - spytał.
- Mam 4-5 godzin. Myślę nad ptakami w okolicy pleców, łopatek. Co ty na to? - jego oczy zamigotały, a to znaczy, że ma już pomysł.
- Pójdziemy do drugiego pomieszczenia. Shawn! - odwrócił się w stronę zaplecza. Brunet natychmiast znalazł się obok Marcusa.
- Zajmij się salonem. Jak będziesz potrzebował mojej pomocy to wołaj, ale lepiej będzie jak nie będziesz jej potrzebował - pchnął mnie w stronę drzwi. Odłożyłam plecak wyjmując z niego uprzednio telefon.
- Zdejmij bluzkę - powiedział ubierając czarne rękawiczki jednorazowe i biorąc do ręki mazak. Zrobiłam to co mi polecił i zostałam  w samym staniku. Rozsiadłam się na fotelu, a Marcus pojawił się tuż za mną. Zaczął coś mazać co naprawdę łaskotało. Nie przepadał za projektowanie na kartce wolał od razu na skórze. Mnie i Shawnowi na to nie pozwalał tłumacząc, że on jest dłużej w tym fachu. Shawn jest dwudziestolatkiem z ogromnymi ambicjami. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk maszynki do tatuażu. Przyzwyczaiłam się już do tatuażu i można powiedzieć, że nie odczuwam już tak bólu. Telefon zawibrował  i prawie natychmiast odblokowałam go sprawdzając wiadomość.
Hej słońce. Doleciałaś? Nos na szczęście jest cały.
Li xoxo
Na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Cieszę się, że poprosił o mój numer. Liam jest naprawdę przyjacielem niezastąpionym.
Doleciałam cała i zdrowa. Mam nadzieję, że Niall nie zrobi Ci więcej krzywdy. Podziękuj Zaynowi, że nie pozwolił mi zrobić czegoś przez co miałabym problemy. Całusy.
Zoe xoxo
Nie spałam pół nocy myśląc nad tym co z Liamem. Powtarzałam sobie w głowie co wtedy tak właściwie stało. Zachowanie Nialla dawało wiele do myślenia.
Mamy przerwę w koncertach. Wymknę się Paulowi i przylecę do Dublina. Spotkamy się, pogadamy. Co Ty na to?
Li xoxo
 
Szczerze to zdziwiła mnie propozycja Liama. To do niego nie podobne. Umówiliśmy się w dość ustronne miejsce, a wręcz na pustkowiu w godzinach wieczornych, a nawet nocnych w zależności od lotu. Payne stwierdził, że tam nie będzie fanów oraz paparazzi. No cóż zgodziłam się. Włożyłam do ust słomkę by po chwili poczuć znajomy smak waniliowego latte. Shawn wyskoczył ma chwilę i przyniósł każdemu po kawie.
- Skończone - powiedział zadowolony z siebie Marcus. Wstałam i podeszłam tyłem do lustra sięgając po lusterko z ręki Marcusa.
- Śliczny. Jak zawsze - zachichotałam. Odpowiednio zabezpieczył swoje dzieło. Ubrałam się i zgarnęłam swoje rzeczy. 
- Dzięki, odlicz z mojej wypłaty - cmoknęłam go w policzek i wyszłam z salonu. Wsiadłam od samochodu i ruszyłam do supermarketu. Nasza lodówka wręcz świeci pustkami. Przejrzałam kilka gazet czego nigdy nie robiłam. Znalazłam pare wzmianek na temat wczorajszej nocy. Zrobiłam szybkie zakupy i ruszyłam do domu. Rozpakowałam siatki w kuchni i zostawiłam na wierzchu to co będzie potrzebne mi do zrobienia obiadu. Spojrzałam na zegarek po czy złapałam plecak i wyszłam z domu. Gdy wyjeżdżałam z podjazdu Alfie wchodził do swojego domu. Pomachałam do niego i zostawiłam go ze zdezorientowaną miną. Zaśmiałam się pod nosem włączając radio. Zaparkowałam i sprawdziłam godzinę. Jak zwykle punktualnie pomyślałam sobie. Chwyciłam plecak po czym wyszłam z auta. Z uśmiechem na ustach weszłam do przedszkola. Przedszkolanka przyprowadziła Darcy, która od razu się do mnie przytuliła.
- Patrz mamusiu zrobiłam laurkę - wręczyła mi ją.
- Darcy jest bardzo zdolnym dzieckiem. Poprosiła o pomoc w pisaniu - wskazała na kartkę, którą trzymałam w ręce. Spojrzałam na nią i zaniemówiłam. DAD. Na środku znajdowało się ogromne serce. Schowałam rysunek do plecaka i pomogłam Darcy zmienić buty. Bez słowa opuściłyśmy budynek.
- Idziemy na lody? - spytałam przerywając jej monolog na temat tego co dzisiaj się przydarzyło. Skinęła energicznie głową. Choć jest wrzesień to jak na ten miesiąc jest bardzo ciepło. Skierowałyśmy się do pobliskiej cukierni. Otworzyłam jej drzwi, a ona stanęła na palcach by dostrzec różnokolorowe lody. Wzięłam ją na ręce i dostrzegłam, że jej oczy wręcz migotały ze szczęścia.
- Które chcesz? - spytałam śmiejąc się.
- Niebieskie - krzyknęła zwracając na siebie uwagę kilku ludzi. Zakryłam jej buzię moją dłonią posyłając przepraszające spojrzenie w stronę dziewczyny za ladą.
- Lody niebieskie z posypką do młodej damy, a dla pani? - chwyciła dwa rożki i gałkownicę. 
- Miętowe z kawałkami czekolady - uśmiechnęłam się. Nałożyła dwie porcje i podała mi podając cenę. Z plecaka wyjęłam odpowiednią sumę i wręczyłam jej. Pożegnałyśmy się opuszczając cukiernię. Przeszłyśmy do parku gdzie biegało sporo dzieci. Darcy wsunęła swojego loda strasznie szybko i błagała oto by mogła pobiegać z innymi dzieciakami. Usiadłam na pobliskiej ławce obserwując każdy jej ruch. Pisałam później chwilę z Liamem i jakoś miałam dziwne uczucie choćby to wcale nie on ze mną pisał. Była już prawie siedemnasta, a mój brzuch domagał się jedzenia. Moja księżniczka w porównaniu do mnie jadła obiad w przedszkolu.
- Darcy, słońce wracamy do domu - zawołałam, a ona z skwaszoną miną podeszła do mnie. Po kim ona ma tyle energii? Zadaję sobie to pytanie od dwóch lat. Jako niemowlak była spokojna jak aniołek. Złapała mnie nadąsana za rękę i mogliśmy iść do samochodu. Zapięłam ją w foteliku i mogłam ruszać. Po kilkunastu minutach znalazłyśmy się w domu. Darcy pobiegła do swojego pokoju, a ja do kuchni. Przesmażyłam kurczaka z przyprawami, zrobiłam sos i wymieszałam z ugotowanym makaronem. Usiadłam w salonie na kanapie gdy usłyszałam przekręcanie kluczy w drzwiach.
- Już jestem! - krzyknęła w holu El.
- Obiad jest w kuchni - również krzyknęłam skacząc po kanałach szukając czegoś sensownego. Po chwili dziewczyna zajęła miejsce obok mnie z talerzem jedzenia.
- Zajmiesz się Darcy na jakąś godzinę. W sumie ona już będzie spała - spojrzałam na nią.
- Jasne i tak Lou ma zadzwonić, więc nie będę spać - wzruszyła ramionami.
- Naprawdę bardzo Ci dziękuję Liam ma przylecieć tego wieczoru - prawie zakrztusiła się kurczakiem.
- Liam Payne? - napiła się soku pomarańczowego.
- Taa - skinęłam głową i wstałam. Odstawiłam talerz do kuchni i wróciłam z szklanką soku. El opowiadała jaki to Louis jest uroczy i że cały czas ze sobą piszą. Przegadałyśmy sporo czasu, pokazałam jej nowy tatuaż. Uznała, że w tej fryzurze wyglądam nieziemsko. Przeprosiłam ją i weszłam na górę by sprawdzić co u Darcy. Bawiła się swoimi misiami.
- Słońce czas spać - oparłam się o framugę śledząc jej poczynania. Było już grubo po dziewiątej. Wykąpałam ją, przeczytałam bajkę i upewniając się, że zasnęła wyszłam z jej pokoju. Telefon zawibrował w tylnej kieszeni spodni.
Wylądowałem. Do zobaczenia niebawem.
Li xoxo
Mam mało czasu. Zdecydowanie za mało by dotrzeć tam samochodem. Zbiegłam na dół, wskoczyłam w buty, zabrałam plecak i wręcz wybiegłam z domu. Przeszłam kilka domów dalej, zatrzymując się przed jednym i dzwoniąc dzwonkiem.
- Connor błagam Cię pożycz mi motor - powiedziałam gdy drzwi w końcu się otworzyły.
- Nie. Nie. Nienienie. Tylko mnie mój skarb. Mogę Cię podwieźć, ale nie puszczę Cię samej. Jeździsz zdecydowanie za szybko - westchnęłam na jego wypowiedź. On ma racje lubię szybką jazdę, może, aż za bardzo.
- Zgoda, ale się rusz. Jestem tak jakby spóźniona - założył buty i skórzaną kurtkę po czym zamkną drzwi i poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy na jego ukochany motor. Nie zakładaliśmy kasku, bo zbyt nam się spieszyło. Connor mamrotał coś całą drogę o tym, że właśnie leci mecz czy dlaczego musiał wybrać takie pustkowie. Zachichotałam przytulając się do jego pleców. Po niespełna kilkudziecięciu minutach dotarliśmy do celu. Było tam zaparkowane auta, a o maskę opierał się palący mężczyzna z blond włosami.
- Connor zaczekaj tu na mnie proszę - wyszeptałam do jego ucha. Nie czekając na odpowiedź odeszłam od niego kierując się w stronę samochodu.
- Co Ty tu do kurwy robisz! - krzyknęłam.
- Stoję i czekam na Ciebie nie widzisz - powiedział oschle.
- Ale miałam się tu... - nie dokończyłam gdyż pomachał mi przed twarzą telefonem włączonym na naszej rozmowie.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Pogadać o tym co wydarzyło się trzy lata temu - założył ręce na piersi. Hmm urodziła nam się wspaniała córka?
- Było minęło - chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Dlaczego mnie zostawiłaś, dlaczego zniknęłaś tak nagle? Nie wystarczałem Ci w łóżku? Wybrałaś tego kutasa zamiast mnie? Co Ty sobie w ogóle myślałaś? - zaczął krzyczeć, a ja próbowałam wyrwać się z jego uścisku.
- Musiałam, rozumiesz. Musiałam. Alfie nie jest moim cholernym chłopakiem. Zostałam zmuszona do wyjazdu. Każdej nocy biłam się z myślami. Żałowałam swojej decyzji, ale Ty znalazłeś miłość swojego życia - łzy zaczęły same wypływać z moich oczu. Nie kontrolowałam tego. Nie oczekiwanie przyciągnął mnie do siebie i wpił w moje usta. Brakowało mi tego nawet bardzo. Przejechał językiem po mojej wardze prosząc o dostęp. Uległam. Zsunął z moich ramion plecak, który upadł z hukiem ma ziemię. Oparł mnie ma masce samochodu i zachłannie całował. Gdy poczułam jak wsuwa dłonie pod moją bluzkę i poczułam jego dotyk na mojej skórze dotarło do mnie co się właśnie dzieje. Z całą siłą jaką posiadałam odepchnęłam go od siebie.
- Masz pieprzoną dziewczynę. Zostałam zdradzona przez ważną w moim życiu wtedy osobę, więc teraz nie chcę być powodem zdrady - podniosłam plecak i miałam już odejść gdy on przyciągnął mnie od tyłu do swojej klatki piersiowej. Syknęłam z bólu poprzez gwałtowne zetknięcie nowego tatuażu z jego ciałem gdyż mocno mnie do siebie przytulił. Poczułam jego gorący oddech na mojej szyi.
- Wiele się zmieniło przez ten czas - wyszeptał wprost do mojego ucha. Złożył pocałunek tuż pod nim. Tracił nosem naszyjnik, z którym nie rozstaję się od trzech lat, prawie czterech. Później przełożył włosy na jedno ramię i odsłonił plecy. Jego jedna dłoń znalazła swoje miejsce na moim brzuchu, a druga podtrzymywała włosy gdy składał pocałunki na mojej szyi.
- Bądź znowu moja - wychrypiał.
- Niall puść mnie - powiedziałam spokojnie. Nie odpuszczał.
- Puść mnie do cholery - zaczęłam się lekko szarpać jednak był dla mnie za silny.
- Pieprzony zboczeńcu zostaw ją - momentalnie obok nas pojawił się Connor. Przez zdezorientowanie Nialla udało mi się uwolnić z jego uścisku.
- Kim do kurwy jesteś? - mierzył Connora wzrokiem.
- Jej przyjacielem, który wspiera ją w trudnych chwilach. Który był przy niej gdy świat jej się zawalił. Który zabiera jej księżniczkę wy ona mogła odpocząć - zaczął wyliczać na palcach.
- O czym on mówi? - zwrócił się do mnie.
- O moim dziecku. Naszym dziecku - odwróciłam się i odeszłam od niego. Już miałam wsiąść na motor gdy olśniło mnie co mam w plecaku. Wyjęłam z niego kartkę, którą dała mi dziś Darcy.
- Jesteś pieprzonym ojcem Horan - wepchnęłam mu ją do ręki.
- Co to do cholery jest? Wkręcasz mnie w dziecko? - krzyknął na mnie.
- Nie rób ze mnie dziwki! - zdenerwowałam się przez co oberwał w twarz. Złapał się za bolące miejsce, a ja wykorzystałam sytuację i uciekłam wsiadając na motor. Przytuliłam się do pleców bruneta i zaczęłam cicho szlochać. Nim się obejrzałam Connor zatrzyma się przed moim domem. Podziękowałam mu i odjechał mimo iż chciał zostać. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Tak jak się spodziewałam El leżała na kanapie szczerząc się do ekranu.
- Powiedziałam mu - powiedziałam, a wręcz wyszeptałam jednak ona to usłyszała. Pobiegłam natychmiast do pokoju. To będzie długa noc.


Tatuaż Zoe



Tak wiem znowu opóźnienie, za które strasznie przepraszam. Rozdział uważam za udany jak dla mnie.  Mam nadzieję, że przy tym rozdziale znajdzie się więcej wyświetleń niż przy poprzednim. Spóźnionych wesołych świąt.

niedziela, 29 marca 2015

3. Nie mów do mnie Ni!

After-party trwało w najlepsze. Wszyscy bawili się, a ja siedziałam z kolorowym drinkiem w ręce. Alfie wyszedł zapalić. Wpatrywałam się w jeden punkt przed sobą, mieszając w szklance trunek. Poczułam czyjeś dłonie zasłaniające mi oczy. W pierwszej chwili myślałam, że to Deyes, ale ta osoba przybliżyła wargi do mojego ucha dzięki czemu miałam możliwość zaciągnięcia męskimi perfumami.
- Booo! - usłyszałam i momentalnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Wstałam i od razu się do niego przytuliłam.
- Część Liaś. Tak bardzo się za Tobą stęskniłam - oplótł swoje silne ramiona wokół mojej talii.
- Twój chłopak będzie miał za złe jeśli porwę Cię na chwilę - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jest ma zewnątrz. Poszedł zapalić - wzruszyłam ramionami. Złapał mnie za nadgarstek i przeciągnął mnie przez tłum w stronę tylnego wyjścia. Otworzył drzwi i przepuścił mnie przez nie. Chłodny powiew wiatru spotkał się z moją ciepłą skórą. W oddali dostrzegłam sylwetkę Alfie'go rozmawiającego i palącego z kimś. Niall?
- Widzę, że paczka dotarła - zaśmiał się podnosząc moją dłoń, na której znajdowała się owa bransoletka.
- Mhm bardzo Ci za nią dziękuję, ale Liam wiesz, że jak Paul nas teraz zobaczy to będziemy mieli kłopoty? - rozejrzałam się dookoła. Oni dalej tam stali. Od kiedy Horan w ogóle pali?
- Reszta stoi na czatach. Jak coś to zadzwonią - wyjął z kieszeni telefon machając nim w powietrzu.
- Jak zwykle masz wszystko przemyślane - zaśmiałam się z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Podaj mi swój numer. Tylko mnie - prosił.
- Jeśli nie dotrzymasz słowa zabiję - chwyciłam jego telefon i wystukałam dziewięć liczb. Oddałam mu urządzenie i zerknęłam w stronę blondyna.
- Podejdź do niego - powiedział.
- Co? - spojrzałam się na niego zdezorientowana.
- Nie udawaj głupiej. Ten idiota nadal tęskni i to bardzo - oparł się o ścianę patrząc w kierunku Nialla i Alfie'go.
- On ma dziewczynę - westchnęłam. Liam otworzył usta by coś powiedzieć, ale po chwili zamknął je.
- Liam wszystko w porządku? - położyłam dłoń na jego ramieniu wpatrując się w te zmartwione, czekoladowe tęczówki. Uśmiechnął się lekko i znów chciał coś powiedzieć, ale usłyszałam swoje imię. Natychmiast odwróciłam się do Alfie'go, który ruchem ręki wskazał bym do nich podeszła. Nie tylko nie to.
- Tak? - spytałam patrząc wszędzie tylko nie w błękitne oczy.
- Zoella. Niall wspomniał, że się znacie. W waszym domu na okrągło leci ich muzyka, a Ty nie raczyłaś nam nic powiedzieć? - spuściłam głowę, a on objął mnie ramieniem.
- Ta paczka to też od nich? - kurwa nie. Nie powiedział tego.
- Jaka paczka? - pierwszy raz od trzech lat usłyszałam jego głos. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz.
- Dostałam paczkę na urodziny - Niall spojrzał na mnie dając mi znak bym kontynuowała.
- W środku była wasza płyta, bransoletka - natychmiast złapał mnie za nadgarstek. Moja skóra zaczęła płonąć pod wpływem jego dotyku.
- Liam?! - krzyknął do bruneta podpierającego ścianę. Ostatni raz zaciągnął się papierosem, zdeptał go i zaczął stawiać kroki w naszą stronę. Niall zmierzał w jego kierunku. Uśmiech z ust Liam momentalnie zniknął. Niall wymierzył pięścią w twarz Liama.
- Niall nie! - natychmiast pobiegłam w ich stronę nie zwracając uwagę na Alfie'go. Liam zachwiał się, a Niall wykorzystał to i zaczął okładać go pięściami na ziemi.
- Ni proszę - powiedziałam przez łzy próbując oderwać go od Liama. Zwrócił się w moją stronę i wstał. Był o głowę wyższy co mi nie pomagało. Jego wzrok kipiał złością. Myślałam, że mnie również uderzy. Złapał mnie jednak za nadgarstki i przywarł do lodowatej ściany. Kątem oka zauważyłam, że Alfie pomaga Liamowi pozbierać się z ziemi. Blondyn ciężko oddychał i przyglądał się każdemu milimetrowi mojej twarzy. Oparł swoje czoło o moje. Nasze nosy się stykały. Musnął moje wargi swoimi.  Poczułam jego oddech na moim policzku.
- Nie mów do mnie Ni! - warknął wprost do mojego ucha. Odepchnął się ode mnie i trzaskając drzwiami wszedł do budynku. Zdezorientowana tym co właśnie się zdarzyło analizowałam wszystko w głowie.
- Zoe! Zoe wszystko w porządku? - przede mną stał Alfie. Automatycznie się do niego przytuliłam, dając upust łzom. Usłyszałam syknięcie. Odsunęłam się od Alfie'go i podbiegłam do Liama. Uklęknęłam przed siedzącym na ławce chłopakiem. Prześledziłam wzrokiem jego twarz. Pięknie. Rozcięta brew i warga, a z nosa sączyła się krew.
- Alfie wejdź do środka jakby nic się nie stało i wróć z apteczką, a jak spotkasz, któregoś z chłopaków powiedz by znaleźli Niall. On może zrobić coś głupiego - Liam posłał mi blady uśmiech. Tak Liam martwię się o tego idiotę mimo tego co zdarzyło się kilka chwil wcześniej.
- I jeszcze się się nim przejmujesz? - zrobił kilka kroków w naszą stronę.
- Alfie - podniosłam głos.
- Dobra - podniósł ręce w geście obronnym i zniknął za drzwiami.
- Boże Liam to wszystko przeze mnie. Nie powinno mnie tu być, ale to był prezent od Alfie'go. Nie chciał mi powiedzieć gdzie jedziemy - westchnęłam spuszczając głowę.
- Hej. Słońce to wcale nie jest twoja wina - podniósł moją głowę do góry bym na niego spojrzała.
- Chciał Cię uszczęśliwić. Trzymaj się go Zoe - próbował się uśmiechnąć, ale nie wyszło mu i jego usta wykrzywiły się w grymas. Drzwi zaskrzypiały dając znak, że Alfie znalazł to o co go poprosiłam.
- Dzięki Alfie, ale możesz nas zostawić samych? - odebrałam od niego białe pudełko. Skinął zrezygnowany głową i już go nie było.
- Jest wspaniałym przyjacielem, ale tylko przyjacielem - zaśmiałam się wyjmując potrzebne rzeczy.
- Ale jak to przyjacielem? Przedstawił Cię jako swoją dziewczynę - spojrzał na mnie zdezorientowany i jednocześnie zaskoczony.
- Jego ojciec myśli, że jesteśmy parą, więc na czerwonym dywanie trzymaliśmy się za ręce, ponieważ wszędzie byli paparazzi. Wam przedstawił mnie jako dziewczynę, bo nie wiedział, że się znamy - powiedziałam na jednym wdechu. On jedynie cicho się zaśmiał. Chwyciłam wacik i nasączyłam go środkiem odkażającym. Przyłożyłam go delikatnie do jego rozciętej wargi. Udawał twardego jednak z jego ust wydobyło się syknięcie.
Liam wziął kolejny wacik i włożył go sobie go lewej dziurki w nosie, z której ciekła krew. Nakleiłam na jego wargę plaster i zajęłam się jego brwią. Po zdezynfekowaniu jej również przykleiłam w miejsce rozcięcie plaster.
- Wiem, że nie powinienem Ci tego mówić Zoe, ale Niall też... - przerwało mu otwarcie drzwi.
- Liam. Paul tu idzie. Chłopcy próbują go zatrzymać, ale uparł się, że musi Cię znaleźć - wydyszał Zayn. Podszedł do mnie i złapał za nadgarstek.
- On zaraz tu będzie, chodź - szarpnął mnie i zaciągnął do zagłębienia między budynkami. Przywarł do mnie całym ciałem przyciskając, tak jak wcześniej Niall, do ściany.
- Co ty wyprawiasz?! - wręcz krzyknęłam czując jego oddech na swojej twarzy. Przyłożył palec do mych warg chcąc mnie uspokoić. Usłyszałam walnięcie drzwiami o ścianę.
- Siedź cicho. Nie zrobię Ci krzywdy. Perrie mnie tu przysłała bym Cię schował, więc nie odzywaj się, bo Paul jest zaledwie kilkanaście metrów dalej - wyszeptał mi na ucho.
- Jak to nic się nie stało Liam?! Niall Ci to zrobił prawda? Przyznaj się - krzyczał mężczyzna na Liama. Chciałam mu pomóc, wyjaśnić wszystko Paulowi.
- Ani mi się waż. Pogorszysz sytuację - jeszcze bardziej napierał nie dając mi pola manewru.
- Ale to naprawdę nie on Paul - próbował się brunet bronić.
- Nie kłam! Widziałem jak wychodzi ciągnąc za sobą Samantha'e. Jedziemy do szpitala nie wiadomo czy nie złamał Ci nosa - ostatni raz usłyszeliśmy huk co oznaczało, że weszli do budynku. Zayn odsunął się i wypuścił głośno powietrze.
- Zoe odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy Niall tobie też coś zrobił? - spojrzał w moje oczy z troską? Nie potrafiłam powstrzymać łez, które momentalnie zaczęły zbierać się w moich oczach.
- Nie - powiedziałam, a wręcz wyszeptałam. Nie wiem czy zrobiłam to świadomie czy nie, ale po prostu go przytuliłam. Przytuliłam Zayna, mojego wroga. On odwzajemnił uścisk pocierając moje plecy by mnie uspokoić.
- Już dobrze mała. Zadzwonie do Marka by Cię odwiózł - posadził mnie na ławce.
- Zayn - wyjął telefon i już miał odejść na pewną odległość, ale złapałam go za nadgarstek.
- Czy Mark nie jest ochroniarzem Nialla? Czy coś się zmieniło przez trzy lata? - spojrzałam na niego z dołu.
- Masz racje. Na pewno jest teraz z nim. Zadzwonię do Prestona - posłał w moją stronę pokrzepiający uśmiech. Oparłam łokcie na kolanach, a twarz schowałam w dłoniach.
- Preston już jest w samochodzie. Zaraz podjedzie pod wejście. Poszukam Alfie'go - złapał za klamkę jednak znowu go zatrzymałam.
- Nie Zayn. On jest tutaj w zastępstwie za swojego ojca. A ja chcę jak najszybciej dotrzeć do hotelu i przebukować bilet do Dublina na wcześniejszą godzinę - dopiero po chwili zrozumiałam co co niego powiedziałam.
- Mieszkasz w Dublinie? Nie wierzę byliśmy tam tyle razy - pokręcił z niedowierzaniem głową. Nie wiedziałam co mu powiedzieć i zapadła miedzy nami cisza. Zaczęłam bawić się palcami. Chłopak spojrzał na świecący ekran telefonu.
- Preston już czeka. Odprowadzę Cie do drzwi - skinęłam głową i wstałam z ławki. Złapał mnie za nadgarstek i spojrzał się na niego.
- Fajny tatuaż. Cóż za przepadek, że Niall ma podobny i nie chce nikomu nic o nim powiedzieć - zaśmiał się i wciągnął mnie do budynku. Nie przykuliśmy uwagi nikogo, bo jak Louis nas zauważył wzniósł toast, więc wszyscy wsłuchiwali się w jego słowa. Zabrałam po drodze swoje rzeczy upewniając się czy, aby na pewno klucz od pokoju Alfie'go był w mojej torebce. Pożegnałam się z Zaynem i podziękowałam mu za to co dla mnie dzisiaj zrobił.
- Zoe? - usłyszałam za sobą.
- Tak? - niepewnie się odwróciłam.
- Tęskniliśmy - szepnęła trzymając mnie w uścisku Perrie. Oderwał ją ode mnie Harold.
- Urosłaś i już nie jesteś taka mała, mała - zaśmiał się w moje włosy za co oberwał w ramie.
- Chciałabym, ale to tylko buty - westchnęłam na co reszta zachichotała.
- A mi zdaje się, że urosło Ci coś jeszcze - poruszał śmiesznie brwiami Louis spoglądając na mój biust. Zoe pamiętaj nie możesz wspomnieć o Darcy. Po chwili można powiedzieć, że łamał mi żebra.
- Zdaje Ci się. Wiesz nie widzieliśmy się całe trzy lata - myślałam, że będą na mnie źli lub coś, a oni po prostu mnie przytulili.
- Ile zostajesz w Londynie? - rzucił nagle Harry.
- Jutro wylatuje - spojrzałam na Zayna prosząc go wzrokiem my nie powiedział dokąd. Skinął delikatnie głowią tak, że reszta tego nie dostrzegła.
- Dlaczego powiedziałaś to w liczbie pojedynczej, a Alfie? - jestem taka głupia. Dlaczego najpierw mówię, a dopiero później myślę?
- Musze wrócić do pracy, a jak tam wasze historie miłosne? - uśmiechnęłam się sztucznie  zmieniając temat.
- Umawiam się z dziewczyną od pół roku - wypalił uradowany Tommo.
- Ja nadal singel - westchnął Hazza. Zachichotałam z jego komicznego wyrazu twarzy. Ostatni raz zrobiliśmy grupowego misia i drzwi się otworzyły.
- Witaj Zoe. Muszę Cię porwać. Dłużej nie mogę tam stać samochodem - objął mnie ramieniem i skierował ku wyjściu. Wyszliśmy i od razu zostałam oślepiona blaskami fleszy. Słyszałam wiele pytań skierowanych do mojej osoby. Preston jednak jak najszybciej przeprowadził mnie do samochodu. Odjechaliśmy i wreszcie odetchnęłam z ulgą. Prowadziliśmy z Prestonem rozmowę choćbym nie zniknęła na trzy lata. Nie próbował wyciągnąć ze mnie żadnych informacji. Po nazwie hotelu mężczyzna stwierdził, że chłopcy często zatrzymują się tam. Objechaliśmy wszystkie korki dzięki czemu dotarliśmy celu szybciej. Ucałowałam go w policzek i opuściłam samochód zostawiając go zdezorientowanego. Zatrzasnęłam drzwi i weszłam do hotelu. Wyminęłam ludzi i w ostatnich chwili złapałam zamykającą się już windę. Wcisnęłam odpowiedni guzik wskazujący moje piętro. Odczekałam chwilę i winda się otworzyła. Wyszłam z niej ściągając buty. Wygrzebałam z torebki klucz do pokoju Alfie'go po czym otworzyłam go. Dostałam prawie zawału gdy ujrzałam panujący tam bałagan. Zoella skup się, masz szukać laptopa. Tylko gdzie on może być? Walizka nie, szafka też nie, łóżko. Bingo. Otworzyłam i włączyłam go. Hasło? Wpisałam pierwsze co przyszło mi do głowy, Darcy. W historii znalazłam stronę lotniska. Przebukowałam jeden z biletów powrotnych i wyszłam z jego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w bardziej komfortowe ubrania, a włosy spięłam w wysokiego koka. Wróciłam do pokoju i upchnęłam wszystkie rzeczy do walizki. Oparłam na łóżko i odetchnęłam głęboko. Zadzwoniłam po taksówkę, która ma pojawić się za dziesięć minut. Wstałam, założyłam plecak i chwytając rączkę walizki opuściłam pokój. Zjechałam windą do recepcji. Wymeldowałam się, a klucz Alfie'go też oddałam mówiąc, że przez przypadek wzięłam go ze sobą, a on jeszcze wróci. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na ławce przed wejściem. Zamknęłam oczy i opierając się o oparcie odchyliłam głowę do tyłu.
- Podwieźć Cię? - usłyszałam znajomy, męski głos.
- Co Ty tu jeszcze robisz Preston? - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Zrobiłem zakupy, bo żona mnie o to poprosiła. Jak wracałem do samochodu zauważyłem Cię - wzruszył ramionami.
- Mógłbyś mnie zawieść na lotnisko? - spytałam.
- I Ty się jeszcze pytasz? - zabrał moją walizkę i pociągnął za rękę. Odmówiłam po drodze taksówkę. Preston opowiadał mi o tym co mnie minęło, co ciekawego działo się w trasie. Nim się obejrzałam byliśmy na lotnisku. Ostatecznie się pożegnaliśmy i wyjął mój bagaż z samochodu. Po drodze zahaczyłam o Starbucksa po waniliowe latte. Po wypiciu kawy poszłam na odprawę. Całkiem sprawnie poszła, więc po około pół godzinie siedziałam w samolocie. Napisałam szybko do Alfie'go, że siedzę w samolocie i wyłączyłam telefon. Zapięłam pasy i oparłam głowę o okno, bo ja kurwa znowu uciekam przed problemami.



Przepraszam za tygodniowe opóźnienie. Cóż choroba nie wybiera. Świnka i zapalenie jamy ustnej. Brawa dla mnie. Nie umiem jeść. Wracając do rozdziału uważam, że on nie wyszedł do końca tak jak bym tego chciała.
DZIĘKUJĘ  ZA 130 WYŚWIETLEŃ POD DRUGIM ROZDZIAŁEM. KOCHAM WAS <3  

niedziela, 15 marca 2015

2. Nie jest dobrze

Pociągnęłam walizkę pod drzwi po czym odwróciłam się do Eleanor, która na rękach trzymała Darcy.
- Jak coś się będzie działo to dzwoń  - zakończyłam swój monolog na temat tego co gdzie jest jak za każdym moim wyjazdem - a Ty mała, masz się słuchać cioci - połaskotałam ją i ucałowałam w czoło.
- Dobrze mamusiu - przytuliła się do mnie. Okręciłam nas wokół naszej osi. Darcy śmiała się wniebogłosy. Ostatni raz pocałowałam ją w policzek i oddałam Eleanor. Założyłam szarą bluzę po czym chwyciłam rączkę walizki otwierając drzwi. Na podjeździe znajdował się mój biały Rang Rover przy którym stał Connor. Poznałam go u mnie w pracy. Zrobiłam mu kilka tatuaży.
- Connor otworzysz bagażnik? - spytałam. Chłopak oderwał wzrok od ekranu swojego telefonu. Uśmiechnął się i zabrał moją walizkę.
- Sam tylko błagam Cię. Nie spal domu. Connor i Eleanor będą mieli na Ciebie oko - usłyszeliśmy głos Alfie'go po drugiej stronie ulicy.
- Nie martw się braciszku. Nie jestem dzieckiem - brunet założył ręce na piersi obserwując starszego brata, który kierował się w naszą stronę.
- Chryste masz dopiero szesnaście lat - westchnął wkładając walizkę do bagażnika. Ich ojciec pracował całymi dniami, gdyż był szefem wytwórni płytowej, a matka uciekła rok temu ze swoim kochankiem.
- A Ciebie nie będzie zaledwie dwa dni - uderzył głową o framugę drzwi.
- Damy radę Alfie. Darcy i Sam są pod dobrą opieką - wtrąciła Eleonor, która również stała z Darcy na rękach w drzwiach. Alfie chciał coś jeszcze dodać, ale wepchnęłam go do samochodu.
- Musimy już jechać - zatrzasnęłam mu drzwi. Sam zaśmiał się, pomachał i zniknął w domu. Podbiegłam szybko do Darcy i mocno przytuliłam. Pomachałam do niej, ona z uśmiechem zrobiła to samo. Wsiadłam do samochodu na miejscu pasażera. Connor odpalił silnik i wyjechał z podjazdu.
- Taki zaszczyt jechać twoim samochodu - udawał, że się wzruszył.
- Uważaj na mojego skarba - pogłaskałam ręką deskę rozdzielczą. Chłopcy wybuchnęli śmiechem na moje zachowanie. Udawałam obrażoną co przy nich nie mogło trwać długo. Mamy lot o dziewiątej, więc powinniśmy zdążyć gdyż jest po siódmej. Connor zaparkował tuż przy wejściu na lotnisko. Alfie wyjął nasze bagaże, a ja podeszłam do drzwi kierowcy. Zapukałam w szybę, a chłopak ją opuścił.
- Do zobaczenia za kilka dni Connor - automatycznie otworzył drzwi i wysiadł z pojazdu.
- Znikacie na głupie dwa dni, a będę za wami tęsknić. Co ja pocznę ze swoim życiem? - przytulił się do mnie i udawał, że płacze.
- Będziesz pilnować mojego brata - zatrzasnął bagażnik Alfie. Próbowaliśmy z Connorem powstrzymać śmiech, ale się nie udało. Alfie westchnął i złapał mnie za nadgarstek.
- Chodźmy już. Samolot nie będzie na nas czekał - zabrałam moją walizkę i weszliśmy przez rozsuwane drzwi na lotnisko. Wszędzie było pełno ludzi. Podążałam za Alfie'm. Odprawa minęłam bez komplikacji jednak lot został opóźniony o pół godziny. W końcu weszliśmy na pokład i mogliśmy zająć nasze miejsca.
- Alfie. Te bilety dostałeś od ojca i byłeś zmuszony dzisiaj tam lecieć, a że mam urodziny to wykorzystałeś to prawda? - zwróciłam się w jego stronę. Wypuścił głośno powietrze z ust.
- Tak - wydusił po chwili.
- Za dobrze Cię znam Alfie - poklepałam go po ramieniu. Uprzejmy kobiecy głos poprosił abyśmy zapięli pasy. Alfie zasnął, a mi lot dłużył się niemiłosiernie. Włączyłam przez słuchawki muzykę. Weszłam na moją galerię i przeglądałam zdjęcia Darcy. Znalazłam zapisane w telefonie zdjęcia moje i Nialla. Obiecałam sobie, że będę silna. Otarłam samotną łzę spływającą po moim policzku. Zablokowałam telefon i oparłam głowę o szybę. Wreszcie kobiecy głos poinformował nas, że za paręnaście minut lądujemy. Obudziłam Alfie'go szarpiąc za jego ramię. Wylądowaliśmy, wydostaliśmy się z pokładu i poszliśmy odebrać bagaże.
- Przez to, że zasnąłeś cały lot się nudziłam  - jęknęłam. Zaśmiał się kręcąc głową.
- Przepraszam - próbował brzmieć jakby miał wyrzuty sumienia. Średnio mu to wyszło. Wsiedliśmy do wolnej taksówki. Alfie podał adres hotelu gdy ja w tym samym czasie szukałam w plecaku telefonu. Po kilku minutach męczarni znalazłam moją zgubę i od razu wybrałam numer Eleanor. Pierwszy sygnał, drugi i nic. Włączyła się automatyczna sekretarka. Odczekałam z dwie minuty i zadzwoniłam ponownie. Zrobiłam kilka prób.
- Hallo? - usłyszałam zdyszany głos dziewczyny.
- Coś się stało? Dlaczego nie odebrałaś za pierwszym razem? - zasypałam ją zmartwiona pytaniami.
- Czekaj daj mi chwilę - zaśmiała się i próbowała unormować oddech - goniłam po całym domu Darcy. Oblała się sokiem i chciałam ją przebrać, ale uciekła z pokoju w samych majtkach - czułam choćby kamień spadł mi z serca.
- Wystraszyłaś mnie. Już chciałam zawrócić na lotnisko - zwróciłam głowę w stronę Alfie'go, który robił dziwne miny.
- Boże Zoe ona jest pod naprawdę dobrą opieką - westchnęła.
- Przepraszam - zachichotałam. El dała mi Darcy do telefonu i rozmawiałam z nią przez chwilę. Rozłączyłam się z nią gdy Alfie szturchnął mnie i powiedział, że za pare chwil będziemy. Kierowca zaparkował dokładnie przed wyjściem. Alfie zapłacił i opuściliśmy pojazd. Wyjęliśmy bagaże i przepychając się weszliśmy do hotelu. W recepcji stała przemiła kobieta. Szybko dostaliśmy karty do pokoi i skierowaliśmy się do winy.
- Mamy trzy godziny do rozpoczęcia premiery, ale tylko dwie na wyszykowanie się - podrapał się po karku niepewnie na mnie patrząc.
- Tylko dwie godziny?! - spytałam zaszokowana.
- No wiesz londyńskie korki - winda otworzyła się, a ja wyskoczyłam z niej jak oparzona. Dwie godziny to dla mnie zdecydowanie za mało. Usłyszałam za mną śmiech Alfie'go. Przeklnęłam pod nosem i otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Był bardzo przytulny, ale nie Zoe. Teraz nie ma czasu na podziwianie wnętrza. Rzuciłam na łóżko walizkę i wyjęłam z niej najpotrzebniejsze na tą chwilę rzeczy.  Przeszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie ubrania uprzednio  włączając strumień ciepłej wody. Wślizgnęłam się pod niego odprężając moje nagie ciało. Sięgnęłam po mój ulubiony balsam do ciała. Spłukałam pianę z włosów  i zakręciłam wodę. Zawinięta w ręcznik wróciłam do pomieszczenia obok. Z walizki zabrałam bieliznę i ponownie weszłam do łazienki. Wysuszyłam suszarką włosy i zabrałam się za układanie ich. Postanowiłam zostawić je rozpuszczone i to wcale nie z racji  tego, że za długo siedziałam pod prysznicem. Zakręciłam lekko końcówki na lokówce. Zadowolona z efektu jaki otrzymałam odłożyłam już niepotrzebne mi urządzenie. W samej bieliźnie poczłapałam po drugą kosmetyczkę, w której znajdowały się przybory do makijażu. Wyjęłam wszystko ma szafkę pod lustrem i chwile wpatrywałam się w swoje odbicie lustrzane zastanawiając się jaki make-up będzie pasował do mojej dzisiejszej stylizacji. Po chwili namysłu zaczęłam nakładać podkład równomiernie rozprowadzając go na całej twarzy.
Po zatuszowaniu wszystkich niedoskonałości sięgnęłam po paletę cieni, z której użyje trzech odcieni brązu. Po odpowiednim nałożeniu ich zabrałam się za zrobienie czarnych kresek. Musnęłam tuszem rzęsy, a usta podkreśliłam bordową szminką. Uśmiechnęłam się do lustrzanego odbicia zachwycając się perfekcyjnością mojego wyglądu. Mój zachwyt został przerwany dzwonkiem mojego telefonu.
- Gotowa? - usłyszałam doskonale znany mi męski głos. Zdziwiona odsunęłam urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz.
- Zoe jesteś tam? Za dziesięć minut na dole - rozłączył się. Wbiegłam do pokoju i rzuciłam telefon na łóżko. Szybko wciągnęłam na siebie białą, zwiewną, do połowy ud sukienkę. Wskoczyłam w czarne dość wysokie koturny. Od torebki wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy typu telefon czy chusteczki. Naszyjnik z kluczem wiolinowy schowałam pod sukienkę, gdyż na wierzchu nie pasował. Poprawiłam jeszcze znajdującą się na moim nadgarstku bransoletkę i zabrałam torebkę. Wypuściłam głośno powietrze po czym opuściłam pokój. Kierując się do windy schowałam kartę hotelową do torebki. Zjechałam na dół. Dostrzegłam Alfie'go stojącego przy recepcji przeglądającego kolorowe broszurki. Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Mogłoby się wydawać, że spóźniłam się, ale to on zawsze jest przed czasem. Odwrócił się i uśmiechnął na mój widok.
- Nareszcie - powiedział lustrując mnie od góry do dołu - ślicznie wyglądasz - dodał.
- Ty też się postarałeś - zachichotałam. Miał na sobie czarne opinające się na jego chudych nogach rurki, białą koszulę i marynarkę. Wisienką na torcie była idealnie zawiązana muszka oraz delikatnie postawiona na żelu grzywka.
- Samochód już na nas czeka - objął mnie w talii i skierowaliśmy się do wejścia. Jak na gentlemana przystało przepuścił mnie w drzwiach i wpuścił pierwszą do samochodu. Przez całą podróż próbowałam wyciągnąć jakąkolwiek informację, która naprowadziłaby mnie na to jakiego zespołu jest film.
- Alfie błagam - prosiła, ale on był nieugięty.
- Jeszcze 10 minut. Dasz radę - wiedziałam, że irytuję go swoim zachowanie, ale mnie to bawiło. Dobiegały do moich uszu powoli piski fanek. Ciekawie się zapowiada nie powiem.
- Jesteśmy prawie na miejscu - zatarł ręce chłopak. Zaśmiałam się pod nosem. Nagle przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wszędzie naokoło były szyldy z nazwą boy bandu. One Direction. Zamarłam.
- Zoe wszystko w porządku? - Alfie położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- T-tak - wydukałam. Samochód zatrzymał się i Alfie wysiadł pierwszy. Otoczył auto i otworzył moje drzwi pomagając mi wysiąść.


- Wcielamy plan w życie - wyszeptał do mojego ucha splatając nasze dłonie. Spuściłam głowę by w jakimś tam stopniu zapobiec rozpoznaniu przez fanki. Alfie ciągnął mnie za sobą. Dziewczyny za barierkami głośno skandowali imiona chłopaków. Spojrzałam niepewnie w tłum. Było tutaj strasznie dużo dziewczyn. Na czerwonym dywanie, po którym właśnie podążaliśmy, zauważyłam pięć odwróconych do nas tyłem chłopaków udzielający wywiad.
- Zoella! - usłyszałam za sobą krzyk. Natychmiast pięć postaci stojących kilka metrów dalej odwróciło się. Kurwa nie jest dobrze. Cały tłum zaczął wołać moje imię.
- Zoe skąd oni wszyscy Cię znają? - przybliżył swoje usta do mego ucha.
- Wytłumaczę Ci wszystko później. Teraz nie jest na to miejsce i czas - spojrzałam błagalnie w jego czekoladowe oczy by nie ciągnął tego tematu. Westchnął i pociągnął mnie w stronę chłopaków. Tylko nie to.
- Część chłopcy jestem Alfie Deyes - uścisnął z każdym dłoń.
- Ten Deyes? - spytał Zayn u jego boku stała już Perrie. Uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła. Czy ona ma łzy w oczach? Nie to nie może być prawda. Jednak mój wzrok przykuł jeden szczegół. Niall nie był sam. Zablokowałam z nim spojrzenie. Tak brakowało mi tych błękitnych tęczówek. W jego oczach widziałam ból. Spuściłam wzrok na jego dłoń. Jego palce były splecione z palcami brunetki. Poczułam ukucie w sercu. Ponownie wróciłam wzrokiem na jego idealną twarz. Tym razem to on patrzył na moją dłoń.
- To jest moja dziewczyna Zoella - z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Alfie'go. Spojrzałam na niego, a później na resztę. Wzrok utkwiłam w zaciśniętej w pięść dłoni Nialla. Jego knykcie pobielały. Dziewczyna  blondyna syknęła z bólu, gdyż blondyn za mocno ściskał jej drobną dłoń. Dobrze tak dziwce.


Z  góry chciałam podziękować za komentarze pod pierwszym rozdziałem. One bardzo mi pomogły. Mam nadzieję, że tym rozdziałem was nie zawiodłam. Do zobaczenia za tydzień.