piątek, 10 lipca 2015

7. Ono bije dla Ciebie, kochanie

Raz do roku wyjeżdżałam na spotkanie z Paulem. Wypytywał czy wszystko w porządku, czy czegoś z małą nie potrzebujemy. Odkładam część pieniędzy, które nam przesyłał, na studia dla niej. Musiałam dla pewności zrobić testy DNA by potwierdzić, że Niall jest jej biologicznym ojcem. Oczywiście w akcie urodzenia nie jest on wpisany.
- Jeszcze raz dziękuję, że przyjechałaś. Do zobaczenia jutro - podaliśmy sobie dłonie i opuściłam jego gabinet. Nie powiedziałam mu o nasze spotkaniu z Niallem i o tym co miedzy nami zaszło. Tak bardzo tęskniłam za nim. Skręca mnie w żołądku na myśl o tym, że zdradził swoją dziewczynę. Przemierzałam ulicami Londynu, kierując się do hotelu. Gdy znalazłam się w pokoju wręcz rzuciłam się na łóżko. To był męczący dzień, a ja zasnęłam, zapominając o przebraniu się.
***
Jest już koło 15. Po zjedzeniu śniadania w hotelu, rozmawiałam z Darcy. Spodziewały się dzisiaj gości. Ubrana w czarne leginsy, koszulkę, kolory pudrowego różu i takiego samego odcieniu vansy oraz luźny, przyduży, czarny sweterek, założyłam jeszcze kapelusz na głowę i zabierając wszystkie potrzebne rzeczy, wyszłam z hotelu. Za pół godziny mam być w biurze Higginsa. Po drodze zaszłam do Starbucksa po latte i do Primarku. Stojąc po biurem wzięłam kilka głębokich wdechów dzięki czemu mogłam wejść do środka. Wjechałam windą na odpowiednie piętro dość sporego budynku, zatrzymałam się przy jego sekretarce.
- Pan Higgins u siebie? - spytałam grzecznie.
- Wchodź - posłała mi uprzejmy uśmiech i wskazała na drzwi obok mnie. Skinęłam w podziękowaniu głową i lekko zapukałam w powłokę dzieląca mnie przed mężczyzną odpowiedzialnym za zniszczenie mi życia. Po usłyszeniu zgody, weszłam do środka.
- Witaj ponownie Zoella - wstał i podał mi dłoń na przywitanie. Zajęłam miejsce naprzeciwko niego, a dzieliło nas potężne mahoniowe biurko.
- Wszystko wczoraj ustaliliśmy, więc pozostaje nam tylko podpisanie umowy - podsunął w moją stronę plik kartek, na których położył długopis. Westchnęłam cicho po czym złożyłam swój podpis w kilku miejscach. Za każdym razem Paul daje mi umowę. Jest w niej zawarte, że nie pójdę do prasy i nikt nie dowie się o tym, że Niall pieprzony Horan jest ojcem. Opisane są alimenty i inne gówno.
- W takim razie widzimy się za rok - uśmiechnął się i zgarnął wszystkie kartki z blatu. Wstaliśmy i podaliśmy sobie dłonie, dzięki czemu mogłam opuścić ten cholerny pokój. Nienawidziłam tu przyjeżdżać. Dziwnym przypadkiem zawsze wzywał mnie do siebie gdy chłopacy mieli koncert w Dublinie. Czyżby się bał? Westchnęłam i ruszyłam do hotelu by zostawić tam torby abym mogła w spokoju iść coś zjeść. Po zostawieniu wszystkiego na łóżku miałam wyjść, ale mój telefon mi w tym przeszkodził.
- Halo? - pospiesznie odebrałam połączenie, zamykając drzwi.
- Mała miała atak - usłyszałam po drugiej stronie, a klucz wypadł mi z ręki.
- El jak to się stało? El?! - wołałam zrozpaczona. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Rozładował mi się pieprzony telefon! Pośpiesznie spakowałam wszystko do torby i wręcz wybiegłam z pokoju. Szybko wymeldowałam się by następnie złapać taksówkę na lotnisko. Na miejscu zapłaciłam uprzejmemu kierowcy i zaczęłam przeciskać się przez ludzi aby jak najszybciej dotrzeć do kasy. Jestem pewna, że za niecałą godzinę wylatuje samolot do Dublina. Cudem udało mi się załapać na ten lot. Po przejściu odprawy wreszcie mogłam zająć miejsce na pokładzie. Myślałam, że moja cierpliwość się skończy i wybuchnę przez dwóch rozwydrzonych bachorów. Próbowałam przespać lot, ale nie doszło to co skutku. Oparłam głowę o szybę i modliłam się by jak najszybciej wylądować. Gdy ujrzałam krajobraz Dublina powoli się uspakajałam na myśl, że jestem coraz bliżej domu. Zapięłam pas i przygotowałam się do upragnionego lądowania. Po kilkunastu minutach mogłam opuścić tą latającą machinę. Wydostałam się z lotniska dzięki czemu mogłam zabrać z parkingu mój motor. Przejeżdżając na kilku czerwonych światłach dotarłam na nasz podjazd. Nim zdążyłam złapać za klamkę, drzwi wejściowe się otworzyły.
- Lou? - spytałam zdezorientowana.
- Hej Zoe - brunet uśmiechnął się nieśmiało, przeczesując grzywkę ręką.
- Gdzie Darcy? - spytałam wymijając go.
- W salonie - mruknął. Zdjęłam po drodze buty i wraz z torbą oraz kapeluszem rzuciłam w kąt. Zatrzymałam się, gdy zobaczyłam całe One Direction na mojej pieprzonej kanapie.
- Darcy - wyszeptałam widząc ją wtuloną w ciało Nialla. Ze łzami w oczach podeszłam do niego i padłam na kolana łapiąc jej małą rączkę. Spałam spokojnie w jego ramionach.
- Wszystko dobrze Zoe. Niall się nią zaopiekował - gdy usłyszałam słowa Eleanor, spojrzałam w górę na Horana.
- Zaczęła panikować, ale uspokoiłem ją i podałem lekarstwo. Sam mam astmę - zapewnił mnie, patrząc w moje oczy.
- Zaniesiesz ją do pokoju? - spytałam pół szeptem, głaszcząc małą po główce.
- Pewnie - odpowiedział natychmiast. Wstałam i odsunęłam się by zrobić mu miejsce, aby mógł się podnieść. Ruszyłam pierwsza w stronę schodów, zostawiając resztę zdezorientowaną w salonie. Niepewnie pokonywałam kolejne stopnie, wiedząc, że zostanę z nim sam na sam. Otworzyłam drzwi pokoju małej i przepuściłam go w progu. Niall delikatnie położył Darcy na łóżku. Chciał ją przykryć kołdrą, ale dotknęłam jego ramienia, dzięki czemu nie zdążył tego zrobić.
- Będzie jej za gorąco w nocy - wyszeptałam do jego ucha. Pochyliłam się nad nią i zdjęłam jej spodnie oraz skarpetki, po czym chwyciłam kołdrę, ale tym razem to on mi przeszkodził.
- Mogę? - spytał szeptem. Skinęłam głową i oddaliłam się trochę, obserwując jego poczynania. Otulił ją jak najdelikatniej kołdrą i ucałował jej czoło. Opuściliśmy królestwo Darcy i już chciałam zejść na dół jednak Niall złapał mój nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - nasze twarze były na tyle blisko, że mogłam poczuć jego ciepły oddech na mojej twarzy. Spojrzałam w niebieskie tęczówki pełne nadziei. Wiedząc, że nie mam innego wyjścia popchnęłam go w stronę mojej sypialni. Zamknęłam drzwi na klucz, gdyby ktoś chciał nam przeszkodzić, a ta rozmowa na pewno nie będzie należała do łatwych. Usiadł na łóżku i bacznie mi się przyglądał podczas gdy ja odwróciłam się do niego plecami, oparłam się o biurko rękami i spuściłam głowę.
- Dlaczego? - wyszeptał - dlaczego dopiero teraz dowiedziałem się, że stworzyłem takiego wspaniałego stworka jak Darcy? - mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Wiele razy wyobrażałam sobie, że on w końcu się o niej dowie, planowałam co mu powiem, a teraz mam pustkę w głowie.
- Dlaczego to właśnie Liam Cię znalazł? Mam tyle pytań i ani jednej odpowiedzi, Zoe - myślami wróciłam do pierwszego stycznia 2015 roku. Jak ostatni raz zatopiłam palce w jego blond czuprynie, jak ostatni raz musnęłam jego wargi swoimi, jak patrzyłam na jego twarz, pogrążoną w spokojnym śnie, nie świadomą tego co czeka ją za kilka godzin. Moje policzki zaczęły robić się mokre od słonej cieczy, która niekontrolowanie po nich spływała.
- Proszę możesz na mnie krzyczeć, złościć się tylko nie milcz. To mnie zabija - wstał i słyszałam jak do mnie podchodzi. Odwrócił mnie po czym podniósł mój podbródek, dzięki czemu mogłam spojrzeć w jego błyszczące oczy. Powstrzymywał się od urojenia łez.
- To nie jest takie proste do wyjaśnienia, Niall - otarł mój policzek kciukiem.
- Mamy czas - podniósł mnie i cofnął się by usiąść na łóżku. Nie chciał mnie puścić przez co byłam zmuszona siedzieć na jego kolanach tak, że moje nogi znajdują się przy jego bokach. Nadal obejmował mnie w tali by w razie czego nie pozwolić mi upaść.
- Zacznę od początku, ale obiecaj mi, że nie będziesz mi przerywać - skinął głową w dalszym ciągu wpatrując się w moje oczy.
- Tej nocy gdy zniknęłam rozmawiałam z Liamem - jego uścisk wzmocnił się, a to oznacza, że blondynowi nie pasowało to, że Liam wiedział. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się brzegiem jego koszulki.
- Nie potrafiłabym się z Tobą pożegnać, więc poszłam do niego. To było dla mnie naprawdę trudne, zrozum - pociągnęłam nosem.
- Wsiadając do samolotu nie wiedziałam gdzie tak właściwie lecę - zaśmiałam się na wspomnienie tamtego zdarzenia.
- Ulokowałam się tutaj. Poznałam El, Alfie'go, Connora i parę innych osób. Później dowiedziałam się o ciąży - przełknęłam głośno ślinę. Naprawdę chciałabym ominąć ten temat, ale wiem, że Niall nie odpuści. Łzy na nowo zaczęły spływać po mojej twarzy. Niall widząc to przytuli mnie do siebie.
- Paul - wyszeptałam, na co on się spiął - kazał mi ją usunąć - płakałam jak małe dziecko. Niall pocierał moje plecy próbując mnie tym uspokoić.
- Nie zgodziłam się, więc spisaliśmy umowę - oparłam głowę na jego ramieniu, ciasno przylegające moim ciałem do jego.
- Wczoraj leciałam ją odnowić - wychliptałam, spoglądając niepewnie do góry. Niall wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Jego oczy były czerwone i mokre od łez. Nigdy nie widziałam płaczącego Horana.
- Co zawiera ta umowa? - spytał spuszczając wzrok, który spotkał się z moim.
- Nie mogę ujawnić, że masz dziecko, Nie mogę się z tobą kontaktować, ani nikim z twojego otoczenia, nie mam prawa pojawiać się na żadnym z waszych koncertów, nie mogę wpisać Cię jako ojca w akcie urodzenia, nie mogę opuścić kraju bez jego wiedzy - zaczęłam wyliczać na placach.
- I chyba jestem kurwa w dupie, bo właśnie złamałam umowę. Skutkuje to utratą dachu nad głową, alimentów i będę musiała spłacić to co dostałam od nich przez trzy lata - Niall odchylił się do tyłu i teraz leży na łóżku, a ja na nim.
- Hej. Nie myśl tak. Sam się dowiedziałem. Umowa jest nieważna. Jak wrócimy do Londynu pójdę do niego. Zabiorę ze sobą któregoś z chłopaków, albo ochroniarzy gdyby doszło do rękoczynów - powiedział w moje włosy, później całując w czubek mojej głowy. Było mi niesamowicie przyjemnie w jego objęciach, w których mogłabym leżeć wieczność. Zsunęłam się trochę z niego i ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w rytmiczne uderzenia serca.
- Ono bije dla Ciebie, kochanie - szepcze tuż przy twoim uchu. Uniosłam się lekko by przyjrzeć się każdemu minimetrowi jego twarzy. Wykorzystał ten moment i musnął moje wargi swoimi. Tak bardzo byłam spragniona jego dotyku przez te lata. Wsunął dłonie pod moją koszulkę, sprawiając, że moją skóra płonęła. Usiadłam na jego biodrach i mogłam wyczuć rosnącą erekcję w jego spodniach. Wplątałam palce w jego puszyste włosy, lekko za nie ciągnąć, co spowodowało ciche pomruki Nialla miedzy pocałunkami. Przerwało nam uporczywe walenie do drzwi.
- Nie wiem co wy tam robicie i chuj mnie to obchodzi, ale należą nam się jakieś wyjaśnienia! - krzyczał Harry na co Niall jęknął zirytowany. Wstałam z niego i przygryzłam wargę widząc jak poprawia spodnie wraz z bokserkami. Trzymałam klamkę gdy odwróciłam się do niego.
- Nie mów Darcy, że jesteś jej tatą, proszę - po jego minie mogę wywnioskować, że jest zły i ta opcja mu nie odpowiada.
- To znaczy , mała byłaby bardzo podekscytowana gdyby się dowiedziała i mogłaby wszystkim rozgadać, a to nie byłoby dla nas dobre. Narazie - spuściłam głowę nie chcąc na niego patrzeć. Westchnął i otworzył drzwi. Zanim loczek zdążył coś powiedzieć, Niall odwrócił go mówiąc 'do salonu'. Szłam niepewnie za blondynem na dół, na samym końcu.
- Możemy wiedzieć co się tu dzieje? Dlaczego do kurwy Eleanor dzwoniła do matki małej i pojawiła się Zoella? Dlaczego do chuja pana Niall szeptał jej, że jest jego i już jej nie zostawi? Co się tu na litość boską dzieje?! - krzyczał Harry, wymachując rękami.
- Choler Hazz zamknij się. Obudzisz mi dziecko - Niall krzyknął przez szept. Na moich ustach mimowolnie zagościł uśmiech na słowa jego dziecko.
- Twoje - parsknął. Spojrzałam na Niall, a on na mnie.
- Jego - wyszeptała. Wszystkich wzrok był skupiony na mnie. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami.




Nie wiem co jest ze mną nie tak? Rozdział gotowy od tygodnia, a nie miałam czasu opublikować. Mam jednak nadzieję, że się spodobał. Udanych wakacji życzę :)