niedziela, 29 marca 2015

3. Nie mów do mnie Ni!

After-party trwało w najlepsze. Wszyscy bawili się, a ja siedziałam z kolorowym drinkiem w ręce. Alfie wyszedł zapalić. Wpatrywałam się w jeden punkt przed sobą, mieszając w szklance trunek. Poczułam czyjeś dłonie zasłaniające mi oczy. W pierwszej chwili myślałam, że to Deyes, ale ta osoba przybliżyła wargi do mojego ucha dzięki czemu miałam możliwość zaciągnięcia męskimi perfumami.
- Booo! - usłyszałam i momentalnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Wstałam i od razu się do niego przytuliłam.
- Część Liaś. Tak bardzo się za Tobą stęskniłam - oplótł swoje silne ramiona wokół mojej talii.
- Twój chłopak będzie miał za złe jeśli porwę Cię na chwilę - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jest ma zewnątrz. Poszedł zapalić - wzruszyłam ramionami. Złapał mnie za nadgarstek i przeciągnął mnie przez tłum w stronę tylnego wyjścia. Otworzył drzwi i przepuścił mnie przez nie. Chłodny powiew wiatru spotkał się z moją ciepłą skórą. W oddali dostrzegłam sylwetkę Alfie'go rozmawiającego i palącego z kimś. Niall?
- Widzę, że paczka dotarła - zaśmiał się podnosząc moją dłoń, na której znajdowała się owa bransoletka.
- Mhm bardzo Ci za nią dziękuję, ale Liam wiesz, że jak Paul nas teraz zobaczy to będziemy mieli kłopoty? - rozejrzałam się dookoła. Oni dalej tam stali. Od kiedy Horan w ogóle pali?
- Reszta stoi na czatach. Jak coś to zadzwonią - wyjął z kieszeni telefon machając nim w powietrzu.
- Jak zwykle masz wszystko przemyślane - zaśmiałam się z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Podaj mi swój numer. Tylko mnie - prosił.
- Jeśli nie dotrzymasz słowa zabiję - chwyciłam jego telefon i wystukałam dziewięć liczb. Oddałam mu urządzenie i zerknęłam w stronę blondyna.
- Podejdź do niego - powiedział.
- Co? - spojrzałam się na niego zdezorientowana.
- Nie udawaj głupiej. Ten idiota nadal tęskni i to bardzo - oparł się o ścianę patrząc w kierunku Nialla i Alfie'go.
- On ma dziewczynę - westchnęłam. Liam otworzył usta by coś powiedzieć, ale po chwili zamknął je.
- Liam wszystko w porządku? - położyłam dłoń na jego ramieniu wpatrując się w te zmartwione, czekoladowe tęczówki. Uśmiechnął się lekko i znów chciał coś powiedzieć, ale usłyszałam swoje imię. Natychmiast odwróciłam się do Alfie'go, który ruchem ręki wskazał bym do nich podeszła. Nie tylko nie to.
- Tak? - spytałam patrząc wszędzie tylko nie w błękitne oczy.
- Zoella. Niall wspomniał, że się znacie. W waszym domu na okrągło leci ich muzyka, a Ty nie raczyłaś nam nic powiedzieć? - spuściłam głowę, a on objął mnie ramieniem.
- Ta paczka to też od nich? - kurwa nie. Nie powiedział tego.
- Jaka paczka? - pierwszy raz od trzech lat usłyszałam jego głos. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz.
- Dostałam paczkę na urodziny - Niall spojrzał na mnie dając mi znak bym kontynuowała.
- W środku była wasza płyta, bransoletka - natychmiast złapał mnie za nadgarstek. Moja skóra zaczęła płonąć pod wpływem jego dotyku.
- Liam?! - krzyknął do bruneta podpierającego ścianę. Ostatni raz zaciągnął się papierosem, zdeptał go i zaczął stawiać kroki w naszą stronę. Niall zmierzał w jego kierunku. Uśmiech z ust Liam momentalnie zniknął. Niall wymierzył pięścią w twarz Liama.
- Niall nie! - natychmiast pobiegłam w ich stronę nie zwracając uwagę na Alfie'go. Liam zachwiał się, a Niall wykorzystał to i zaczął okładać go pięściami na ziemi.
- Ni proszę - powiedziałam przez łzy próbując oderwać go od Liama. Zwrócił się w moją stronę i wstał. Był o głowę wyższy co mi nie pomagało. Jego wzrok kipiał złością. Myślałam, że mnie również uderzy. Złapał mnie jednak za nadgarstki i przywarł do lodowatej ściany. Kątem oka zauważyłam, że Alfie pomaga Liamowi pozbierać się z ziemi. Blondyn ciężko oddychał i przyglądał się każdemu milimetrowi mojej twarzy. Oparł swoje czoło o moje. Nasze nosy się stykały. Musnął moje wargi swoimi.  Poczułam jego oddech na moim policzku.
- Nie mów do mnie Ni! - warknął wprost do mojego ucha. Odepchnął się ode mnie i trzaskając drzwiami wszedł do budynku. Zdezorientowana tym co właśnie się zdarzyło analizowałam wszystko w głowie.
- Zoe! Zoe wszystko w porządku? - przede mną stał Alfie. Automatycznie się do niego przytuliłam, dając upust łzom. Usłyszałam syknięcie. Odsunęłam się od Alfie'go i podbiegłam do Liama. Uklęknęłam przed siedzącym na ławce chłopakiem. Prześledziłam wzrokiem jego twarz. Pięknie. Rozcięta brew i warga, a z nosa sączyła się krew.
- Alfie wejdź do środka jakby nic się nie stało i wróć z apteczką, a jak spotkasz, któregoś z chłopaków powiedz by znaleźli Niall. On może zrobić coś głupiego - Liam posłał mi blady uśmiech. Tak Liam martwię się o tego idiotę mimo tego co zdarzyło się kilka chwil wcześniej.
- I jeszcze się się nim przejmujesz? - zrobił kilka kroków w naszą stronę.
- Alfie - podniosłam głos.
- Dobra - podniósł ręce w geście obronnym i zniknął za drzwiami.
- Boże Liam to wszystko przeze mnie. Nie powinno mnie tu być, ale to był prezent od Alfie'go. Nie chciał mi powiedzieć gdzie jedziemy - westchnęłam spuszczając głowę.
- Hej. Słońce to wcale nie jest twoja wina - podniósł moją głowę do góry bym na niego spojrzała.
- Chciał Cię uszczęśliwić. Trzymaj się go Zoe - próbował się uśmiechnąć, ale nie wyszło mu i jego usta wykrzywiły się w grymas. Drzwi zaskrzypiały dając znak, że Alfie znalazł to o co go poprosiłam.
- Dzięki Alfie, ale możesz nas zostawić samych? - odebrałam od niego białe pudełko. Skinął zrezygnowany głową i już go nie było.
- Jest wspaniałym przyjacielem, ale tylko przyjacielem - zaśmiałam się wyjmując potrzebne rzeczy.
- Ale jak to przyjacielem? Przedstawił Cię jako swoją dziewczynę - spojrzał na mnie zdezorientowany i jednocześnie zaskoczony.
- Jego ojciec myśli, że jesteśmy parą, więc na czerwonym dywanie trzymaliśmy się za ręce, ponieważ wszędzie byli paparazzi. Wam przedstawił mnie jako dziewczynę, bo nie wiedział, że się znamy - powiedziałam na jednym wdechu. On jedynie cicho się zaśmiał. Chwyciłam wacik i nasączyłam go środkiem odkażającym. Przyłożyłam go delikatnie do jego rozciętej wargi. Udawał twardego jednak z jego ust wydobyło się syknięcie.
Liam wziął kolejny wacik i włożył go sobie go lewej dziurki w nosie, z której ciekła krew. Nakleiłam na jego wargę plaster i zajęłam się jego brwią. Po zdezynfekowaniu jej również przykleiłam w miejsce rozcięcie plaster.
- Wiem, że nie powinienem Ci tego mówić Zoe, ale Niall też... - przerwało mu otwarcie drzwi.
- Liam. Paul tu idzie. Chłopcy próbują go zatrzymać, ale uparł się, że musi Cię znaleźć - wydyszał Zayn. Podszedł do mnie i złapał za nadgarstek.
- On zaraz tu będzie, chodź - szarpnął mnie i zaciągnął do zagłębienia między budynkami. Przywarł do mnie całym ciałem przyciskając, tak jak wcześniej Niall, do ściany.
- Co ty wyprawiasz?! - wręcz krzyknęłam czując jego oddech na swojej twarzy. Przyłożył palec do mych warg chcąc mnie uspokoić. Usłyszałam walnięcie drzwiami o ścianę.
- Siedź cicho. Nie zrobię Ci krzywdy. Perrie mnie tu przysłała bym Cię schował, więc nie odzywaj się, bo Paul jest zaledwie kilkanaście metrów dalej - wyszeptał mi na ucho.
- Jak to nic się nie stało Liam?! Niall Ci to zrobił prawda? Przyznaj się - krzyczał mężczyzna na Liama. Chciałam mu pomóc, wyjaśnić wszystko Paulowi.
- Ani mi się waż. Pogorszysz sytuację - jeszcze bardziej napierał nie dając mi pola manewru.
- Ale to naprawdę nie on Paul - próbował się brunet bronić.
- Nie kłam! Widziałem jak wychodzi ciągnąc za sobą Samantha'e. Jedziemy do szpitala nie wiadomo czy nie złamał Ci nosa - ostatni raz usłyszeliśmy huk co oznaczało, że weszli do budynku. Zayn odsunął się i wypuścił głośno powietrze.
- Zoe odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy Niall tobie też coś zrobił? - spojrzał w moje oczy z troską? Nie potrafiłam powstrzymać łez, które momentalnie zaczęły zbierać się w moich oczach.
- Nie - powiedziałam, a wręcz wyszeptałam. Nie wiem czy zrobiłam to świadomie czy nie, ale po prostu go przytuliłam. Przytuliłam Zayna, mojego wroga. On odwzajemnił uścisk pocierając moje plecy by mnie uspokoić.
- Już dobrze mała. Zadzwonie do Marka by Cię odwiózł - posadził mnie na ławce.
- Zayn - wyjął telefon i już miał odejść na pewną odległość, ale złapałam go za nadgarstek.
- Czy Mark nie jest ochroniarzem Nialla? Czy coś się zmieniło przez trzy lata? - spojrzałam na niego z dołu.
- Masz racje. Na pewno jest teraz z nim. Zadzwonię do Prestona - posłał w moją stronę pokrzepiający uśmiech. Oparłam łokcie na kolanach, a twarz schowałam w dłoniach.
- Preston już jest w samochodzie. Zaraz podjedzie pod wejście. Poszukam Alfie'go - złapał za klamkę jednak znowu go zatrzymałam.
- Nie Zayn. On jest tutaj w zastępstwie za swojego ojca. A ja chcę jak najszybciej dotrzeć do hotelu i przebukować bilet do Dublina na wcześniejszą godzinę - dopiero po chwili zrozumiałam co co niego powiedziałam.
- Mieszkasz w Dublinie? Nie wierzę byliśmy tam tyle razy - pokręcił z niedowierzaniem głową. Nie wiedziałam co mu powiedzieć i zapadła miedzy nami cisza. Zaczęłam bawić się palcami. Chłopak spojrzał na świecący ekran telefonu.
- Preston już czeka. Odprowadzę Cie do drzwi - skinęłam głową i wstałam z ławki. Złapał mnie za nadgarstek i spojrzał się na niego.
- Fajny tatuaż. Cóż za przepadek, że Niall ma podobny i nie chce nikomu nic o nim powiedzieć - zaśmiał się i wciągnął mnie do budynku. Nie przykuliśmy uwagi nikogo, bo jak Louis nas zauważył wzniósł toast, więc wszyscy wsłuchiwali się w jego słowa. Zabrałam po drodze swoje rzeczy upewniając się czy, aby na pewno klucz od pokoju Alfie'go był w mojej torebce. Pożegnałam się z Zaynem i podziękowałam mu za to co dla mnie dzisiaj zrobił.
- Zoe? - usłyszałam za sobą.
- Tak? - niepewnie się odwróciłam.
- Tęskniliśmy - szepnęła trzymając mnie w uścisku Perrie. Oderwał ją ode mnie Harold.
- Urosłaś i już nie jesteś taka mała, mała - zaśmiał się w moje włosy za co oberwał w ramie.
- Chciałabym, ale to tylko buty - westchnęłam na co reszta zachichotała.
- A mi zdaje się, że urosło Ci coś jeszcze - poruszał śmiesznie brwiami Louis spoglądając na mój biust. Zoe pamiętaj nie możesz wspomnieć o Darcy. Po chwili można powiedzieć, że łamał mi żebra.
- Zdaje Ci się. Wiesz nie widzieliśmy się całe trzy lata - myślałam, że będą na mnie źli lub coś, a oni po prostu mnie przytulili.
- Ile zostajesz w Londynie? - rzucił nagle Harry.
- Jutro wylatuje - spojrzałam na Zayna prosząc go wzrokiem my nie powiedział dokąd. Skinął delikatnie głowią tak, że reszta tego nie dostrzegła.
- Dlaczego powiedziałaś to w liczbie pojedynczej, a Alfie? - jestem taka głupia. Dlaczego najpierw mówię, a dopiero później myślę?
- Musze wrócić do pracy, a jak tam wasze historie miłosne? - uśmiechnęłam się sztucznie  zmieniając temat.
- Umawiam się z dziewczyną od pół roku - wypalił uradowany Tommo.
- Ja nadal singel - westchnął Hazza. Zachichotałam z jego komicznego wyrazu twarzy. Ostatni raz zrobiliśmy grupowego misia i drzwi się otworzyły.
- Witaj Zoe. Muszę Cię porwać. Dłużej nie mogę tam stać samochodem - objął mnie ramieniem i skierował ku wyjściu. Wyszliśmy i od razu zostałam oślepiona blaskami fleszy. Słyszałam wiele pytań skierowanych do mojej osoby. Preston jednak jak najszybciej przeprowadził mnie do samochodu. Odjechaliśmy i wreszcie odetchnęłam z ulgą. Prowadziliśmy z Prestonem rozmowę choćbym nie zniknęła na trzy lata. Nie próbował wyciągnąć ze mnie żadnych informacji. Po nazwie hotelu mężczyzna stwierdził, że chłopcy często zatrzymują się tam. Objechaliśmy wszystkie korki dzięki czemu dotarliśmy celu szybciej. Ucałowałam go w policzek i opuściłam samochód zostawiając go zdezorientowanego. Zatrzasnęłam drzwi i weszłam do hotelu. Wyminęłam ludzi i w ostatnich chwili złapałam zamykającą się już windę. Wcisnęłam odpowiedni guzik wskazujący moje piętro. Odczekałam chwilę i winda się otworzyła. Wyszłam z niej ściągając buty. Wygrzebałam z torebki klucz do pokoju Alfie'go po czym otworzyłam go. Dostałam prawie zawału gdy ujrzałam panujący tam bałagan. Zoella skup się, masz szukać laptopa. Tylko gdzie on może być? Walizka nie, szafka też nie, łóżko. Bingo. Otworzyłam i włączyłam go. Hasło? Wpisałam pierwsze co przyszło mi do głowy, Darcy. W historii znalazłam stronę lotniska. Przebukowałam jeden z biletów powrotnych i wyszłam z jego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w bardziej komfortowe ubrania, a włosy spięłam w wysokiego koka. Wróciłam do pokoju i upchnęłam wszystkie rzeczy do walizki. Oparłam na łóżko i odetchnęłam głęboko. Zadzwoniłam po taksówkę, która ma pojawić się za dziesięć minut. Wstałam, założyłam plecak i chwytając rączkę walizki opuściłam pokój. Zjechałam windą do recepcji. Wymeldowałam się, a klucz Alfie'go też oddałam mówiąc, że przez przypadek wzięłam go ze sobą, a on jeszcze wróci. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na ławce przed wejściem. Zamknęłam oczy i opierając się o oparcie odchyliłam głowę do tyłu.
- Podwieźć Cię? - usłyszałam znajomy, męski głos.
- Co Ty tu jeszcze robisz Preston? - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Zrobiłem zakupy, bo żona mnie o to poprosiła. Jak wracałem do samochodu zauważyłem Cię - wzruszył ramionami.
- Mógłbyś mnie zawieść na lotnisko? - spytałam.
- I Ty się jeszcze pytasz? - zabrał moją walizkę i pociągnął za rękę. Odmówiłam po drodze taksówkę. Preston opowiadał mi o tym co mnie minęło, co ciekawego działo się w trasie. Nim się obejrzałam byliśmy na lotnisku. Ostatecznie się pożegnaliśmy i wyjął mój bagaż z samochodu. Po drodze zahaczyłam o Starbucksa po waniliowe latte. Po wypiciu kawy poszłam na odprawę. Całkiem sprawnie poszła, więc po około pół godzinie siedziałam w samolocie. Napisałam szybko do Alfie'go, że siedzę w samolocie i wyłączyłam telefon. Zapięłam pasy i oparłam głowę o okno, bo ja kurwa znowu uciekam przed problemami.



Przepraszam za tygodniowe opóźnienie. Cóż choroba nie wybiera. Świnka i zapalenie jamy ustnej. Brawa dla mnie. Nie umiem jeść. Wracając do rozdziału uważam, że on nie wyszedł do końca tak jak bym tego chciała.
DZIĘKUJĘ  ZA 130 WYŚWIETLEŃ POD DRUGIM ROZDZIAŁEM. KOCHAM WAS <3  

niedziela, 15 marca 2015

2. Nie jest dobrze

Pociągnęłam walizkę pod drzwi po czym odwróciłam się do Eleanor, która na rękach trzymała Darcy.
- Jak coś się będzie działo to dzwoń  - zakończyłam swój monolog na temat tego co gdzie jest jak za każdym moim wyjazdem - a Ty mała, masz się słuchać cioci - połaskotałam ją i ucałowałam w czoło.
- Dobrze mamusiu - przytuliła się do mnie. Okręciłam nas wokół naszej osi. Darcy śmiała się wniebogłosy. Ostatni raz pocałowałam ją w policzek i oddałam Eleanor. Założyłam szarą bluzę po czym chwyciłam rączkę walizki otwierając drzwi. Na podjeździe znajdował się mój biały Rang Rover przy którym stał Connor. Poznałam go u mnie w pracy. Zrobiłam mu kilka tatuaży.
- Connor otworzysz bagażnik? - spytałam. Chłopak oderwał wzrok od ekranu swojego telefonu. Uśmiechnął się i zabrał moją walizkę.
- Sam tylko błagam Cię. Nie spal domu. Connor i Eleanor będą mieli na Ciebie oko - usłyszeliśmy głos Alfie'go po drugiej stronie ulicy.
- Nie martw się braciszku. Nie jestem dzieckiem - brunet założył ręce na piersi obserwując starszego brata, który kierował się w naszą stronę.
- Chryste masz dopiero szesnaście lat - westchnął wkładając walizkę do bagażnika. Ich ojciec pracował całymi dniami, gdyż był szefem wytwórni płytowej, a matka uciekła rok temu ze swoim kochankiem.
- A Ciebie nie będzie zaledwie dwa dni - uderzył głową o framugę drzwi.
- Damy radę Alfie. Darcy i Sam są pod dobrą opieką - wtrąciła Eleonor, która również stała z Darcy na rękach w drzwiach. Alfie chciał coś jeszcze dodać, ale wepchnęłam go do samochodu.
- Musimy już jechać - zatrzasnęłam mu drzwi. Sam zaśmiał się, pomachał i zniknął w domu. Podbiegłam szybko do Darcy i mocno przytuliłam. Pomachałam do niej, ona z uśmiechem zrobiła to samo. Wsiadłam do samochodu na miejscu pasażera. Connor odpalił silnik i wyjechał z podjazdu.
- Taki zaszczyt jechać twoim samochodu - udawał, że się wzruszył.
- Uważaj na mojego skarba - pogłaskałam ręką deskę rozdzielczą. Chłopcy wybuchnęli śmiechem na moje zachowanie. Udawałam obrażoną co przy nich nie mogło trwać długo. Mamy lot o dziewiątej, więc powinniśmy zdążyć gdyż jest po siódmej. Connor zaparkował tuż przy wejściu na lotnisko. Alfie wyjął nasze bagaże, a ja podeszłam do drzwi kierowcy. Zapukałam w szybę, a chłopak ją opuścił.
- Do zobaczenia za kilka dni Connor - automatycznie otworzył drzwi i wysiadł z pojazdu.
- Znikacie na głupie dwa dni, a będę za wami tęsknić. Co ja pocznę ze swoim życiem? - przytulił się do mnie i udawał, że płacze.
- Będziesz pilnować mojego brata - zatrzasnął bagażnik Alfie. Próbowaliśmy z Connorem powstrzymać śmiech, ale się nie udało. Alfie westchnął i złapał mnie za nadgarstek.
- Chodźmy już. Samolot nie będzie na nas czekał - zabrałam moją walizkę i weszliśmy przez rozsuwane drzwi na lotnisko. Wszędzie było pełno ludzi. Podążałam za Alfie'm. Odprawa minęłam bez komplikacji jednak lot został opóźniony o pół godziny. W końcu weszliśmy na pokład i mogliśmy zająć nasze miejsca.
- Alfie. Te bilety dostałeś od ojca i byłeś zmuszony dzisiaj tam lecieć, a że mam urodziny to wykorzystałeś to prawda? - zwróciłam się w jego stronę. Wypuścił głośno powietrze z ust.
- Tak - wydusił po chwili.
- Za dobrze Cię znam Alfie - poklepałam go po ramieniu. Uprzejmy kobiecy głos poprosił abyśmy zapięli pasy. Alfie zasnął, a mi lot dłużył się niemiłosiernie. Włączyłam przez słuchawki muzykę. Weszłam na moją galerię i przeglądałam zdjęcia Darcy. Znalazłam zapisane w telefonie zdjęcia moje i Nialla. Obiecałam sobie, że będę silna. Otarłam samotną łzę spływającą po moim policzku. Zablokowałam telefon i oparłam głowę o szybę. Wreszcie kobiecy głos poinformował nas, że za paręnaście minut lądujemy. Obudziłam Alfie'go szarpiąc za jego ramię. Wylądowaliśmy, wydostaliśmy się z pokładu i poszliśmy odebrać bagaże.
- Przez to, że zasnąłeś cały lot się nudziłam  - jęknęłam. Zaśmiał się kręcąc głową.
- Przepraszam - próbował brzmieć jakby miał wyrzuty sumienia. Średnio mu to wyszło. Wsiedliśmy do wolnej taksówki. Alfie podał adres hotelu gdy ja w tym samym czasie szukałam w plecaku telefonu. Po kilku minutach męczarni znalazłam moją zgubę i od razu wybrałam numer Eleanor. Pierwszy sygnał, drugi i nic. Włączyła się automatyczna sekretarka. Odczekałam z dwie minuty i zadzwoniłam ponownie. Zrobiłam kilka prób.
- Hallo? - usłyszałam zdyszany głos dziewczyny.
- Coś się stało? Dlaczego nie odebrałaś za pierwszym razem? - zasypałam ją zmartwiona pytaniami.
- Czekaj daj mi chwilę - zaśmiała się i próbowała unormować oddech - goniłam po całym domu Darcy. Oblała się sokiem i chciałam ją przebrać, ale uciekła z pokoju w samych majtkach - czułam choćby kamień spadł mi z serca.
- Wystraszyłaś mnie. Już chciałam zawrócić na lotnisko - zwróciłam głowę w stronę Alfie'go, który robił dziwne miny.
- Boże Zoe ona jest pod naprawdę dobrą opieką - westchnęła.
- Przepraszam - zachichotałam. El dała mi Darcy do telefonu i rozmawiałam z nią przez chwilę. Rozłączyłam się z nią gdy Alfie szturchnął mnie i powiedział, że za pare chwil będziemy. Kierowca zaparkował dokładnie przed wyjściem. Alfie zapłacił i opuściliśmy pojazd. Wyjęliśmy bagaże i przepychając się weszliśmy do hotelu. W recepcji stała przemiła kobieta. Szybko dostaliśmy karty do pokoi i skierowaliśmy się do winy.
- Mamy trzy godziny do rozpoczęcia premiery, ale tylko dwie na wyszykowanie się - podrapał się po karku niepewnie na mnie patrząc.
- Tylko dwie godziny?! - spytałam zaszokowana.
- No wiesz londyńskie korki - winda otworzyła się, a ja wyskoczyłam z niej jak oparzona. Dwie godziny to dla mnie zdecydowanie za mało. Usłyszałam za mną śmiech Alfie'go. Przeklnęłam pod nosem i otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Był bardzo przytulny, ale nie Zoe. Teraz nie ma czasu na podziwianie wnętrza. Rzuciłam na łóżko walizkę i wyjęłam z niej najpotrzebniejsze na tą chwilę rzeczy.  Przeszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie ubrania uprzednio  włączając strumień ciepłej wody. Wślizgnęłam się pod niego odprężając moje nagie ciało. Sięgnęłam po mój ulubiony balsam do ciała. Spłukałam pianę z włosów  i zakręciłam wodę. Zawinięta w ręcznik wróciłam do pomieszczenia obok. Z walizki zabrałam bieliznę i ponownie weszłam do łazienki. Wysuszyłam suszarką włosy i zabrałam się za układanie ich. Postanowiłam zostawić je rozpuszczone i to wcale nie z racji  tego, że za długo siedziałam pod prysznicem. Zakręciłam lekko końcówki na lokówce. Zadowolona z efektu jaki otrzymałam odłożyłam już niepotrzebne mi urządzenie. W samej bieliźnie poczłapałam po drugą kosmetyczkę, w której znajdowały się przybory do makijażu. Wyjęłam wszystko ma szafkę pod lustrem i chwile wpatrywałam się w swoje odbicie lustrzane zastanawiając się jaki make-up będzie pasował do mojej dzisiejszej stylizacji. Po chwili namysłu zaczęłam nakładać podkład równomiernie rozprowadzając go na całej twarzy.
Po zatuszowaniu wszystkich niedoskonałości sięgnęłam po paletę cieni, z której użyje trzech odcieni brązu. Po odpowiednim nałożeniu ich zabrałam się za zrobienie czarnych kresek. Musnęłam tuszem rzęsy, a usta podkreśliłam bordową szminką. Uśmiechnęłam się do lustrzanego odbicia zachwycając się perfekcyjnością mojego wyglądu. Mój zachwyt został przerwany dzwonkiem mojego telefonu.
- Gotowa? - usłyszałam doskonale znany mi męski głos. Zdziwiona odsunęłam urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz.
- Zoe jesteś tam? Za dziesięć minut na dole - rozłączył się. Wbiegłam do pokoju i rzuciłam telefon na łóżko. Szybko wciągnęłam na siebie białą, zwiewną, do połowy ud sukienkę. Wskoczyłam w czarne dość wysokie koturny. Od torebki wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy typu telefon czy chusteczki. Naszyjnik z kluczem wiolinowy schowałam pod sukienkę, gdyż na wierzchu nie pasował. Poprawiłam jeszcze znajdującą się na moim nadgarstku bransoletkę i zabrałam torebkę. Wypuściłam głośno powietrze po czym opuściłam pokój. Kierując się do windy schowałam kartę hotelową do torebki. Zjechałam na dół. Dostrzegłam Alfie'go stojącego przy recepcji przeglądającego kolorowe broszurki. Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Mogłoby się wydawać, że spóźniłam się, ale to on zawsze jest przed czasem. Odwrócił się i uśmiechnął na mój widok.
- Nareszcie - powiedział lustrując mnie od góry do dołu - ślicznie wyglądasz - dodał.
- Ty też się postarałeś - zachichotałam. Miał na sobie czarne opinające się na jego chudych nogach rurki, białą koszulę i marynarkę. Wisienką na torcie była idealnie zawiązana muszka oraz delikatnie postawiona na żelu grzywka.
- Samochód już na nas czeka - objął mnie w talii i skierowaliśmy się do wejścia. Jak na gentlemana przystało przepuścił mnie w drzwiach i wpuścił pierwszą do samochodu. Przez całą podróż próbowałam wyciągnąć jakąkolwiek informację, która naprowadziłaby mnie na to jakiego zespołu jest film.
- Alfie błagam - prosiła, ale on był nieugięty.
- Jeszcze 10 minut. Dasz radę - wiedziałam, że irytuję go swoim zachowanie, ale mnie to bawiło. Dobiegały do moich uszu powoli piski fanek. Ciekawie się zapowiada nie powiem.
- Jesteśmy prawie na miejscu - zatarł ręce chłopak. Zaśmiałam się pod nosem. Nagle przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wszędzie naokoło były szyldy z nazwą boy bandu. One Direction. Zamarłam.
- Zoe wszystko w porządku? - Alfie położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- T-tak - wydukałam. Samochód zatrzymał się i Alfie wysiadł pierwszy. Otoczył auto i otworzył moje drzwi pomagając mi wysiąść.


- Wcielamy plan w życie - wyszeptał do mojego ucha splatając nasze dłonie. Spuściłam głowę by w jakimś tam stopniu zapobiec rozpoznaniu przez fanki. Alfie ciągnął mnie za sobą. Dziewczyny za barierkami głośno skandowali imiona chłopaków. Spojrzałam niepewnie w tłum. Było tutaj strasznie dużo dziewczyn. Na czerwonym dywanie, po którym właśnie podążaliśmy, zauważyłam pięć odwróconych do nas tyłem chłopaków udzielający wywiad.
- Zoella! - usłyszałam za sobą krzyk. Natychmiast pięć postaci stojących kilka metrów dalej odwróciło się. Kurwa nie jest dobrze. Cały tłum zaczął wołać moje imię.
- Zoe skąd oni wszyscy Cię znają? - przybliżył swoje usta do mego ucha.
- Wytłumaczę Ci wszystko później. Teraz nie jest na to miejsce i czas - spojrzałam błagalnie w jego czekoladowe oczy by nie ciągnął tego tematu. Westchnął i pociągnął mnie w stronę chłopaków. Tylko nie to.
- Część chłopcy jestem Alfie Deyes - uścisnął z każdym dłoń.
- Ten Deyes? - spytał Zayn u jego boku stała już Perrie. Uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła. Czy ona ma łzy w oczach? Nie to nie może być prawda. Jednak mój wzrok przykuł jeden szczegół. Niall nie był sam. Zablokowałam z nim spojrzenie. Tak brakowało mi tych błękitnych tęczówek. W jego oczach widziałam ból. Spuściłam wzrok na jego dłoń. Jego palce były splecione z palcami brunetki. Poczułam ukucie w sercu. Ponownie wróciłam wzrokiem na jego idealną twarz. Tym razem to on patrzył na moją dłoń.
- To jest moja dziewczyna Zoella - z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Alfie'go. Spojrzałam na niego, a później na resztę. Wzrok utkwiłam w zaciśniętej w pięść dłoni Nialla. Jego knykcie pobielały. Dziewczyna  blondyna syknęła z bólu, gdyż blondyn za mocno ściskał jej drobną dłoń. Dobrze tak dziwce.


Z  góry chciałam podziękować za komentarze pod pierwszym rozdziałem. One bardzo mi pomogły. Mam nadzieję, że tym rozdziałem was nie zawiodłam. Do zobaczenia za tydzień. 

niedziela, 8 marca 2015

1.Czy tata mnie kocha?

13 września 2018r.
Wyjęłam talerzyki i  nalałam soku do dzbanka . Zaniosłam do salonu chipsy, żelki i ciastka. Do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Pobiegłam by je otworzyć.
- Wszystkiego Najlepszego Zoe! - krzyknęła Lucy rzucając się na mnie.
- Gdzie nasza mała solenizantka? - spytał Alfie z ogromnym misiem pod pachą. Zaśmiałam się pod nosem i ruchem ręki wpuściłam ich do mieszkania.
- W salonie - dodałam zamykając drzwi.
- Darcy! - zawołał wesoło Deyes kucając i otwierając ramiona by po chwili znalazła się w nich blondwłosa dziewczynka.
- Wszystkiego najlepszego mała - powiedział dając jej pluszaka. Zapiszczała ze szczęścia na widok dwa razy większego od niej samej misia. Eleanor przyniosła z kuchni tort ze zdjęciem Mini Mouse i zapaloną świeczką z liczną trzy. Oczy Darcy zamigotały na widok dziewczyny.
- Pomyśl życzenie słońce - uklęknęłam za nią i ucałowałam policzek łaskocząc jej boki. Zachichotała i zamknęła oczy przybierając minę zamyślenia. Uśmiechnęła się po czym zdmuchnęła świeczkę. Zabiła sobie brawo co zrobiliśmy i my. Wdrapała się na kanapę łapiąc za łapę swojego nowego przyjaciela. Wyjęłam świeczkę i pokroiłam tort. Każdy dostał po kawałku ciasta. Nie musiałam czekać długo by Darcy miała całą twarz w kremie.
- Darcy nie je się całą buzią - chwyciłam paczkę nawilżonych chusteczek dla dzieci i wyjęłam jedną. Wytarłam jej całą twarz i dłonie.
- Ciocia Lucy ma coś dla Ciebie - wystawiła w jej stronę torebkę urodzinową. Z ogromnym uśmiechem wyjęła z niej onesie. Było urocze. Na kapturze były uszy królika. Darcy wskoczyła na Lucy i przytuliła się do niej. Od Eleanor dostała wózek na zakupy. Darcy włożyła do niego misia i chodziła z nim po całym parterze.
- To dziecko jest wspaniałe - westchnęła Lucy.
- Cały czas je - zaśmiała się Eleanor. Mieszkamy razem od trzech lat. Paul stwierdził, że tak szybciej o wszystkim zapomnę i dostosuję się do nowego otoczenia. Cieszę się, że mam takich przyjaciół jak oni z czego Alfie jest naszym sąsiadem.
- Ma to po tacie - wyszeptałam sama do siebie.
- Od trzech lat próbujemy to z Ciebie wyciągnąć. Kto jest jej ojcem? - nie mówiłam im o tym, bo nie chciałam wyjść na jakąś dziwkę. Nie wiedzieli dlaczego się tutaj znalazłam. Na szczęście zadzwonił telefon i uniknęłam odpowiedzi. Na razie.
- Hej Luke - wstałam z kanapy i wyszłam z salonu.
- Hej mała! Wszystkiego Najlepszego! - krzyknęli na raz do telefony. Luke, Michale, Calum i Ashton to czterech najlepszych idiotów na świecie. I pomyśleć, że poznałam Michaela u fryzjera, a teraz piszę z nimi piosenki.
- Dziękuję chłopaki. Przyjdziecie? - spytałam z uśmiechem na twarzy opierając się o kuchenny blat.
- Wpadniemy? - spytał Luke ma co dostał okrzyki radości.
- Czekamy - powiedziałam i rozłączyłam się. Wróciłam do salonu i opadła na kanapę.
- 5sos zaraz powinni przyjść - wtrąciłam się do rozmowy.
- Na pewno nie obędzie się bez alkoholu - zaśmiał się Alfie. Po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Wujkowie! - krzyknęła Darcy biegnąc do drzwi. Natychmiast pobiegłam za nią. Zanim znalazłam się pod drzwiami one były już otwarte.
- Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś sama nie otwierała drzwi - skarciłam ją. Wzięłam Darcy na ręce widząc nieznajomego mężczyznę z kwiatami i paczką.
- Zoella Miller? - spytał z uśmiechem.
- Tak to ja - odpowiedziałam zdezorientowana.
- Proszę tutaj podpisać - wystawił w moją stronę kartkę. Oparłam Darcy na moim prawym biodrze i zabrałam długopis podpisując w wyznaczonym miejscu.
- Miłego dnia życzę - powiedział wręczając mi przesyłkę. Jedną ręką chwyciłam kwiaty, a drugą razem z Darcy paczkę.
- Mamusiu od kogo to? - spytała gdy kierowałam się do salonu.
- Nie mam pojęcia skarbie - powiedziałam podając ją Lucy.
- Cichy wielbiciel - zachichotała Eleanor. Położyłam paczkę na stoliku i przeszłam do kuchni po wazon. Dwadzieścia jeden czerwonych róż. Nalałam wody i wstawiłam kwiaty do wazonu. Zaciągnęłam się zapachem po czym zaniosłam je do salonu. Postawiłam je na stoliku zamiast paczki.  Wszyscy przeszywali mnie wzrokiem. Westchnęłam i otworzyłam pudełko. W środku znalazłam perfumy One Direction i płytę z autografami.
- O kurwa te perfumy wychodzą dopiero za jakiś miesiąc - wyrwała mi je z ręki Eleanor. Zgromiłam ją wzrokiem wiedząc, że przeklina przy Darcy. Znalazłam w środku kopertę. Znałam te pismo. Potajemnie schowałam ją do tylnej kieszeni spodni. Moją uwagę przykuło podłużne, aksamitne pudełeczko. Wyjęłam je i niepewnie otworzyłam. Moim oczom ukazała się złota bransoletka z diamentową zawieszką w kształcie serca. Była śliczna.
- Alfie możesz? - wyjęłam ją i wystawiłam rękę by zapiał bransoletkę na moim nadgarstku. Uśmiechnął się i skinął głową. W pudełku było coś jeszcze, ale z doczepioną karteczką by otworzyć to po przeczytaniu listu. Lucy chciała coś powiedzieć jednak dzwonek do drzwi jej w tym przeszkodził.
- Otworzę - wstałam biorąc pudełko i zanosząc je po drodze do sypialni na górze. Zbiegłam z powrotem na dół i otworzyłam drzwi, w progu stało czterech uśmiechniętych chłopaków.
- 5 Seconds of Summer przybyło - krzyknął wyrzucając pięści w powietrze Michael. Przywitałam się z każdym uściskiem wpuszczając do środka. Z salonu wybiegła Darcy.
- Mam już trzy latka - wystawiła w naszą stronę trzy palce.
- A my mamy dla ciebie prezent - powiedział uradowany Calum kucając przed nią z torbą urodzinową. Darcy wydała z siebie okrzyk radości zawisając na jego szyi. Wziął ją na ręce i poszedł w stronę salonu co zrobiliśmy i my. Luke trzymał w ręce gitarę co oznacza, że będzie wesoło.
- Co masz dla mnie? - dociekała Darcy.
- Stwierdziliśmy, że tego jeszcze nie posiadasz, więc - Calum wyjął lalkę. To nie była zwykła lalka. To był Harry. Zaśmiałam się pod nosem. Darcy uwielbia słuchać i tańczyć do ich piosenek. Ma kilka ich koszulek. Teraz dostała wszystkie pięć lalek.
- Niall - powiedziała przytulając do siebie już odpakowaną blondwłosą lalkę. Poczułam ucisk w żołądku. Tyle wspomnień. Darcy zabrała lalki i usiadła na dywanie. Wszyscy rozmawiali na różne tematy, ale po mojej głowie chodził tylko list. Nie mogłam tego zrobić teraz, nie przy wszystkich.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - dopiero teraz zorientowałam się, że Ash do mnie mówił.
- Przepraszam zamyśliłam się - pokręciłam głową by wyrzucić z niej Nialla.
- Od kogo te róże? - spytał jak mniemam ponownie.
- Nie wiem - skłamałam. Ashton odpuścił za co mu dziękuję.
- Wczoraj byliśmy w studiu nagraniowym - zaczął Luke.
- Nagraliśmy She looks so perfect - dokończył uradowany Calum.
- Naprawdę? Jestem z was taka dumna - przytuliłam się do Ashtona gdyż siedział obok mnie.
- I to wszystko dzięki tobie - powiedział Ash.
- Jesteś dobrym człowiekiem Zoe - wtrącił Alfie. Zarumieniłam się.
- Trzeba to opić - Calum wyjął nie wiem skąd butelkę trunku.
- Ja nie piję - podniosłam ręce w geście obronnym. Wszyscy jęknęli oprócz Michaela, który został zmuszony przez Darcy do zabawy. Pozbierałam brudne talerze i przeszłam do kuchni.
- Zamówcie pizzę - zawołałam. Zapewne zrobi to Alfie, bo inni są zbyt pochłonięci dyskusją.
- Mamusiu zrobisz mi kakao? - poczułam szarpanie za nogawkę. Spojrzałam w dół na blond dziewczynkę.
- Jasne kochanie - przejechałam kciukiem po jej policzku. Ze śmiechem opuściłam pomieszczenie. Wyjęłam z szafki jej ulubiony kubek i nalałam do niego mleko. Wstawiłam na chwilę do mikrofalówki i w miedzy czasie włączyłam zmywarkę. Mikrofalówka wydała z siebie dźwięk. Nasypałam do ciepłego mleka czekoladowy proszek, zamieszałam i wróciłam do reszty.
- Darcy tylko uważaj, bo to jest ciepłe - postawiłam kubek na stoliku. Podeszła do niego i zaczekał dmuchać. Wyglądało to komicznie w jej wykonaniu. Mimowolnie na moje usta wkroczył uśmiech. Była bardzo mądra jak na swój wiek i zakochana w Niallu. Wystarczyło, że włączyliśmy jej z Eleanor jakiś teledysk One Direction i miałyśmy spokój. Nie mam pojęcia dlaczego, ale tak było. Miała trzy lata, a była ich wielką fanką tylko i wyłącznie przez Eleanor. Miały na ich punkcie bzika. Luke zaczął grać na gitarze ulubiona piosenkę Darcy. Ona skakała, śpiewała, tańczyła. Było koło dwudziestej, a Darcy odpadała. Nalałam wody do wanny i zawołałam ją. Ledwo żywa weszła do łazienki. Rozebrałam ją i wsadziłam do wanny. Musi być naprawdę zmęczona, bo nawet jej ulubiona kaczka jej nie zainteresowała. Umyłam ją dziecięcym płynem, którego zapach ubóstwiam. Po kilkunastu minutach wyjęłam ją z wody i osuszyłam puchowym ręcznikiem. Ubrana w swoje nowe onesie była gotowa do spania. Wzięłam ją na ręce i wyszłyśmy z łazienki. Skierowałam się do jej królestwa. Położyłam ją do łóżeczka, a ona natychmiast przytuliła się do misia, którego dostała od Alfie' go. Usiadłam obok niej głaszcząc po głowie. Byłam już prawie pewna, że śpi, więc wstałam i po cichu skierowałam się do drzwi.
- Czy tata mnie kocha? - usłyszałam za sobą niepewny głos Darcy. Zaskoczyła mnie tym pytaniem, na które kompletnie nie znałam odpowiedzi. Gdyby tylko on o niej wiedział. Jak miał ją kochać jeśli o niej nie wiedział?
- Oczywiście, że tak kochanie - odpowiedziałam podchodząc do niej i całując jej czoło. Opuściłam pokój najciszej jak mogłam. Weszłam do sypialni po pudełko i wyszłam na zewnątrz. Wyciągnęłam z kieszeni kopertę i usiadłam na leżaku. Otworzyłam ją drżącymi rękami.
' Zoe,
Wiele razy próbowaliśmy Cię znaleźć i robimy to nadal. Jednak Ja wiem więcej od reszty. Dlatego też kilkadziesiąt razy wkradałem się do jego biura. Było to trudne. Paul strasznie nas kontroluje. Jednak udało mi się, w końcu. Niall strasznie tęskni. Szuka Cię w tłumie na każdym koncercie. Zmienił się. Odtrąca od siebie każdą dziewczynę. Zaczął strasznie dużo trenować. Zauważyłem w jego portfelu Twoje zdjęcie. Próbujemy mu pomóc, ale to nie jest proste. Próbowałem mu to wytłumaczyć. Jestem prawie pewny, że kochasz go dalej tak bardzo jak on kocha Ciebie.
Wysłałem Ci prezent urodzinowy. Chłopcy pomogli mi w nim, ale nieświadomie. Nie podzieliłem się z nimi moim znaleziskiem, nie chcąc robić większych problemów. Dzisiaj mamy koncert w Londynie. Co roku Niall patrzy w gwiazdy z nadzieją, że robisz to samo. Za niedługo odbędzie się koncert w Dublinie. Może uda nam się spotkać?
Liam
Ps. Ukradłem Niallowi ulubioną koszulkę. Pachnie jak on, więc pomyślałem, że mogę dorzucić ją do paczki. On nieustannie chodzi w beanie, którą zostawiłaś. '
Moje policzki były mokre od łez. Natychmiast wyjęłam z pudełka koszulkę. Zaciągnęłam się jej zapachem co spodobały jeszcze większy potok łez. Tak bardzo chciałabym aby on był obok mnie. Przejechałam opuszkiem palca po moim nadgarstku. Spojrzałam w niebo i ujrzałam spadającą gwiazdę. Już miałam powiedzieć sobie życzenie gdy usłyszałam znajomy głos.
- Też mam dla Ciebie prezent - otarłam szybo resztki łez i zwróciłam się w jego stronę. Podszedł bliżej zajmując miejsce obok mnie.
- Co się stało? - spytał unosząc mój podbródek bym spojrzała w jego oczy.
- To skomplikowane Alfie - pociągnęłam nosem. Schowałam pośpiesznie wszystko z powrotem do pudełka. Położyłam głowę na jego ramieniu i razem obserwowaliśmy niebo.
- Co dla mnie masz? - wyszeptałam dalej patrząc w przestrzeń nad nami.
- To nie jest prezent materialny. Zabieram Cię do Londynu na premierę filmową znanych wykonawców popu - zaśmiał się.
- Jakich? - wiem, że mi nie powie ale lubię się z nim droczyć.
- Niespodzianka - westchnęłam na co on wybuchł śmiechem.
- A co z Darcy i moją pracą? - spytałam podnosząc głowę by na niego spojrzeć.
- Zostanie z Eleanor, a do Marcusa już dzwoniłem. Masz wyrozumiałego
Szefa - mówi bez zastanowienia.
- Znowu mam być twoją dziewczyną?




I tak oto mamy pierwszy rozdział. Wiem, że nie powala długością za co przepraszam. Jestem szczęśliwa, że zaczynam drugą część. Liczę choć na jeden komentarz. Do zobaczenie w następnym.